To doroczna impreza odbywająca się w Lansing, stolicy stanu Michigan. W tym roku miała miejsce po raz 27! I co roku dziwi mnie też, że odbywa się w połowie listopada:P Ale cóż, taka jest Ameryka! Bo jest to typowo świąteczna impreza – głównymi jej atrakcjami są parada elektrycznych świateł i zapalenie lampek na choince stojącej przed Kapitolem! W tym roku i ja się tam wybrałam i zrobiłam ponad 100 zdjęć. Niestety mój aparat nie zawsze daje radę zdjęciom po ciemku, więc trochę ograniczona ilość poniżej.
Zaczynamy! 18 listopada, piątek. Tłumy zdąrzają do centrum Lansing. Specjalne autobusy dowożą chętnych za jedyne 50 centów do Lansing. Pod sam Kapitol i pozostałe ulice, gdzie odbędzie się parada można jednak tylko dojść, bo policja już pozamykała ulice. Na każdej lampie w mieście odpowiednie plakaty, żeby nikt nie miał wątpliwości co się będzie dziś działo:)
Jest godzina 17:30, mijam tłumy na głównej ulicy ze sklepami (a jest taka tylko jedna w Lansing:P), chwytam po drodze darmową goracą czekoladę i kieruję się pod Kapitol, by zająć jak najlepsze miejsce:)
Parada ma się zacząć dopiero za godzinę, więc jeszcze sporo czekania przede mną, ale wiem, że będzie warto, bo byłam tu już dwa lata temu:) Powoli ludzie zaczynają się schodzić, robi się tłumnie. Śniegu nie ma, ale jest zimno (jakieś -10 C), zaczyna wiać wiatr:( Dobrze, że zabrałam ze sobą plecak, bo chroni moje plecy od wiatru. Obok „sąsiad” narzeka na zimno:P
Po 18 zjezdzają się „osobistości”, m.in. nowo wybrany gubernator stanu Michigan. Podjeżdzają w bryczkach.
Już wiem, że za chwilę zaczną chrzanić i gadać pierdoły, jacy to są super i ekstra:P Dam radę, za jakieś 15-20 minut podjadą pierwsze wozy z parady!
I rzeczywiście zaczyna się! Jeśli nie wiecie na czym polegają takie parady, to Wam zdradzę. Są bardzo proste i bardzo badziewne:P Wystarczy zapłacić, czyt. zasponsorować, przyczepić jakieś światełka na pojazd i można brać udział w paradzie:P Jest to oczywiście też wielka reklama, bo przez megafony słychać kto jedzie, czym się zajmuje, etc.
Nie mogło oczywiście zabraknąć klaunów:D
Ten pojazd wzbudził ogromne zainteresowanie:)
Odwiedził nas też sam MacDonald:P
Mnie spodobali się rowerzyści:)
A zwlaszcza rodzinny rower – taki na 5 osób:D Szkoda, że tak szybko pedałowali:(
Były też “samoloty”:P
I Walmart:P
Mnie najbardziej spodobał się nasz tutejszy autobus przerobiony na dżdżownicę:)
Oczywiście posuwał się jak prawdziwa dżdżownica, wężykiem:P I dodatkowo rozglądał się swoimi oczami z rzęsami a czasem i mrugał do nas:)
Było też sporo szkolnych orkiestr. Niestety za żywi byli dla mojego Sony’ego:(
Grinch też się pojawił, ale tym razem nie popsuł niczego:P
Bardzo pomysłowo reklamowali się hydraulicy, czym wzbudzili wielki aplauz:) Mój sąsiad skomentował to bardzo trafnie słowami : „if you gotta go, you gotta go”:P
Strażacy.
Na koniec podjechał pociąg z Mikołajem:)
I to był koniec godzinnej parady. Zimno mi było okrutnie, ale trzeba było się teraz dopchać pod choinkę! Ostatnie chwile napięcia, gdy ważne osoby chrzaniły dalej:P
Wspólne odliczanie: 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1 !!!!!!!!!!!! I choinka ożyła:)
Dalsze chrzanienie przez megafon:( Więc sporo osób zabrało się za pamiątkowe fotki, a ja przy okazji zobaczyłam ciekawą czapkę – z brodą i wąsami:)
Na koniec niebo zrobiło się kolorowe od fajerwerków:D Tylko nie wiem dlaczego, zawsze je puszczają zza Kapitolu?
Zmarznięta byłam okrutnie, więc darowałam sobie dalsze oglądanie sztucznych ogni. Poszłam jeszcze na jedyną prawdziwą ulicę ze sklepami (taka mała to stolica stanu:P), ale nic ciekawego się nie działo poza zdzieraniem kasy ze zmarzniętych ludzi za ciepłe jedzenie, picie i domowe wypieki. A w jedynym sklepie z pamiątkami w całym Lansing były tylko tłumy i nic ciekawego do kupienia:( Po drodzez załapałam się jeszcze raz na darmową gorącą czekoladę:) A później poszłam jeszcze do budynku Lansing Center, gdzie rozdawali (też za darmo:D) ciastka z cukrem oraz do wyboru, ciepły lub zimny jabłecznik (czyli taki zagęszczony sok jabłkowy). To samo rozdawali w Lansing City Market, gdzie dzieci mogły spotkać Mikołaja i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie:) Piegucha zawsze wie, gdzie iść:P Rozgrzałam się bardzo i zapchałam burczący brzuch:P Aż mnie zaczęło nieco mdlić:P Ale cóż, jak dają za darmo... :P
Jutro zaczyna się dla mnie „aż” 3-dniowy tydzień pracy:P Dziś i w piątek uniwersytet jest oficjalnie zamknięty:) Dlatego też mogłam dziś pojezdzić na Czerwonce aż 3h ! Od jutra niestety ma już zacząć padać śnieg:( Ale ma być na plusie, więc długo nie zagrzeje miejsca:P
Dziękuję za komentarze i kolejne życzenia świąteczne i noworoczne:)
drugi.maurycjusz – Ten „braciszek” to jest większy i starszy ode mnie:P