wtorek, 25 stycznia 2022

Najstarszy i najmniejszy UFOk :D

 W zeszłym roku wzięłam się za moje dwa ostatnie UFOki z poniższego zdjęcia i je dokończyłam! A zdjęcie z urodzinowego postu z grudnia 2019. Poduszkę już Wam pokazałam (tu), więc został się ten najmniejszy UFOk, te małe elementy zaraz nad podpisem.


I to by było na tyle zdjęć z powstawania :P Niestety, ale część zdjęć do publikacji na blogu straciła się na starym kompie. Nie wiem jak to zrobiłam, ale chyba miałam dwa foldery z tą samą nazwą i tylko jeden się skopiował na dysk zewnętrzny. Trudno, jakoś to przeżyję. Najważniejsze, że niebieski lapek jest już naprawiony. Tylko lub aż twardy dysk padł i po wymianie na nowy dysk, lapek śmiga jakby był nowy i sprawia radość rodzince w Katowicach :) 

A poniższy UFOk to kolczyki, które chciałam dla siebie zrobić po tym jak machnęłam podobny wisiorek dla Dany w 2015 roku. Cały wpis tu, z dokładną instrukcją powstawania, a poniżej tylko zdjęcie z obu stron. 



Mój własny projekt, do dziś jestem dumna sama z siebie :P


Jakoś jestem bardziej kolczykowa niż wisiorkowa i jak wręczyłam Danie prezent to zaczęłam robić dwie rozgwiazdy dla siebie. No i po wyszyciu i zszyciu 5 elementów w jeden, tak mi zostały. Maciupcie, ale nie miałam do nich już siły. I tak sobie leżały w Kato od 2015 roku. Na Mazury ich nie brałam ani do Brazylii, ale do Niderlandów już ze mną trafiły i w 2019 roku załapały się na wstydliwe zdjęcie z wszystkimi UFOkami:P

Zdjęć ze zszywania nie będzie, ale efekt końcowy, sesja w terenie i na uszach będą!

Kolczyki dokończyłam przed urlopem w Grecji, bo wg mojej listy kolejny haft po nich to usteczka na lodówkę. Dobrze że mam listę w notesie, bo zwykle wszystko piszę wg daty ze zdjęć i teraz jestem nieco pogubiona :( Także kolczyki musiały powstać w sierpniu 2021 czyli jak w pysk strzelił 6 lat po rozpoczęciu haftowania :P Masakra! Takie małe a tak się za mną ciągnęły! Wstyd!

Bigle i druciki oczywiście z Hameryki! Zapasy z Joann, Hobby Lobby i Michaelsa nadal mam w garage, tylko przed przyjazdem do Polski muszę mieć zawsze gotową listę z tym co chcę tym razem znaleźć, bo później zapominam jak już jestem na miejscu :P Czasem sobie lubię po prostu posiedzieć w moim garage :D Jakiś taki miły jest, nawet jeśli zawalony rzeczami moimi i rodzinki :P

A rozgwiazdy wyszły znowu maciupcie, tylko 2,5 cm!



Dla przypomnienia, z jednej strony są koraliki z połyskiem.



Zszywałam je muliną pod kolor kanwy (20ct vintage), żeby z daleka nie biły po oczach zszycia :P
Wypchałam je dokładnie, żeby były grubiutkie :D



Bigle i druciki białe, specjalnie chciałam żeby się zlewały z kanwą a nie świeciły po oczach srebrem czy złotem. W oczy mają się rzucać rozgwiazdy a nie to na czym wiszą :P


Od spodu przeszycia złotą nitką.





Nie są idealne, ale rozgwiazdy w naturze też nie są!


Na sesję też długo czekały, bo dopiero w poprzedni weekend zabrałam je nad Morze Północne. Nie umiałam znaleźć żadnej odpowiedniej rzeźby, ale wpadłam na inny pomysł i z tego powodu pojechałam pierwszy raz na najbardziej znaną plażę w NL - Scheveningen, za Hagą.

Hmmm, paskudna jak dla mnie. Przypomniał mi się Sopot. Bleeee :P Obojętnie czy u nas w PL czy za granicą, ale nie lubię atrakcji turystycznych :P No a tu nawet zimą widać, że to głównie dla turystów a nie dla morza. Ale jak już przyjechałam to spędziłam 4h na łażeniu i jak dochodziłam do Sreberka to ledwo nogami ruszałam, dobrze że ono prawie samo jeździ, bo inaczej musiałabym na miejscu nocować:P A tak tą 1h 15min jakoś dotarłam do domu i nawet odpoczęłam za kółkiem.
No, to kilka zdjęć z plaży!


Wyszłam zaraz przy molo. 15 stycznia był pierwszy dzień, że złagodzili lockdown i sklepy pootwierali pierwszy raz od początku grudnia, ale na plaży i tak głównie serwowali żarełko, więc jak dotarłam koło 12:00 to wszyscy coś wcinali. A dotarłam tak późno, bo wcale nie byłam pewna czy jechać. Od rana gęsta mgła w całej Holandii i nie wiedziałam, czy cokolwiek będzie widać. Po drodze też mało co pobocza było widać na autostradzie, ale jak dotarłam na miejsce nie było tak źle! Morze było widać bez problemu :)



Nawet nie wiedziałam, że jest tu wielkie centrum Lego.


A cel podróży wybrałam ze względu na bajkowe stworki na deptaku! Patrzcie jakie są świetne i ile ich jest! Normalnie można na nie patrzeć w nieskończoność. Artysta miał fantazję!




Niektóre z nich były miniaturowe i idealne do sesji z moimi kolczykami :) A tak im się buźki śmiały, że hej!



Stópki wystające z "wody" były nieziemskie!


A ten malec taki zamyślony i wpatrzony w niebo!


I jeszcze jeden :) Słodziaki!!!!!!


W takiej odległości od molo są stworki, a tu widać diabelski młyn :)


Te był świetny, aż chciałoby się obok niego położyć, gdyby tylko nie zimna temperatura :P


Plażowicz prawdziwy!


Z dziewczynką musiałam sobie cyknąć fotkę!



Tylko jakoś mało zadowolona była z naszego spotkania :P


Małego musiałam pogłaskać, bo grzeczny był :)


I koniecznie chciałam sprawdzić w co się tak namiętnie wpatruje, ale chyba ślepa jestem :P


I duża dziewczynka za mną !


Ten też jakiś smutny był i humor mi się udzielił ;(


I głaskanie na nic się zdało :(


I kilka innych, tu Pinokio w łapkach swojego stwórcy.



Miałam niezłą rozrywkę jak znalazłam te wszystkie małe stworki, na necie nie było ich na zdjęciach!


Z tyłu remont, więc chyba dlatego te 3 tak reagują :P


Tego nie rozumiem?


I smutny płaczący gigant, aż i mnie zachciało się płakać ;(


A tu niektóre pożerane stworki :P


Każdemu "pomnikowi" trzeba się dokładnie przyjrzeć, bo jest pełno stworków, małych, dużych średnich! Pomagających sobie lub wręcz przeciwnie. Zabawne są!

Poniżej w tle małe stópki! Kto widzi?

 







A na morzu mały ruch...


Jaś i Małgosia :P


I smaczny obiadek!






I sam Guliwer!


I mały próbujący go uwolnić!















Zabawne były! Sporo się pośmiałam, ale czas było przejść resztę plaży :)

Latarnię warto zapamiętać, bo może przydać się przy którymś hafcie :P


Najpierw zastanawiałam się co to za konstrukcja przy prawie każdym rowerze zaparkowanym nad plażą?


A później zobaczyłam kilku rowerzystów z deską i wiedziałam o co biega :P Jesteśmy w końcu w NL i jak mają przywieźć deskę nad wodę jeśli nie na rowerze?


Ten miał chyba źle zamontowany uchwyt :P




Było tylko kilka stopni na plusie, w wodzie wolę nie wiedzieć ile, ale chętnych z deskami było pełno!
Sorry za plamy na zdjęciach, ale okazało się już w domu, że miałam brudny obiektyw :(



I słońce nawet zaczęło wychodzić zza chmur!



Spacerowiczów też było sporo :) Nawet tak mocno nie wiało.



No i rozgwiazdy wśród muszelek :)


Uwielbiam morze, nawet zimą :D






Prawie się gubią w muszlach :D


A tu z plaży widać stworki na deptaku :)






Jak bryle to i pamiątkowe zdjęcie z brylokiem czyli Anką :P


I tyle z terenu! Część zdjęć cykałam telefonem, a te z brudnym obiektywem są z lustrzanki taty. Jeszcze sporo muszę się nauczyć, ale czuję, że przyjemność będzie :) Bo i była w ostatnią sobotę z innym obiektywem, a ten dziś wyczyściłam :) Jeszcze trochę lekcji u taty i będzie lepiej, obiecuję !

No to jeszcze na koniec zdjęcia na uszach! Bo w końcu kolczyki nosi się na uszach, a nie fotografuje na stworkach :P Z tymi zdjęciami najbardziej się namęczyłam :(






Haftowanych kolczyków nie noszę obecnie na zewnątrz, bo nie chcę ich stracić przez maseczkę, ale w domu to co innego :) Muszę się nimi nacieszyć. A przy okazji letniej wizyty w Kato przywiozłam sobie też całą moją kolekcję haftowanej biżuterii. Chyba nigdy Wam nie pokazywałam, że trzymam je w pudełku po herbacie :)


Mało widać, ale wszystkie są we wpisach w zakładce "haftowana biżuteria" jakby ktoś był ciekawy :P



Wczoraj szukałam miejsc na kolejne sesje, bo jeszcze kilka hafcików z zeszłego roku jest w oczekiwaniu na wyjazd, a i jedna sesja się straciła, więc trzeba ją nadrobić. Także będzie się działo, a ja już "losuję", gdzie jechać w sobotę i niedzielę.