czwartek, 12 sierpnia 2021

Czas ruszyć dupę!

To nasze ulubione hasło rodzinne, jak komuś się nie chce to reszta krzyczy "Rusz Dupę!" i od razu działa :) Hasło do rodzinnego uzytku wprowadziłam ja, ale najczęściej używają go Rodzicki w stosunku do mnie. Zwłaszcza w niedzielę, jak się rozleniwiam :P 

A tym razem dupę ruszamy wspólnie, bo czas jechać na wakacje! Mój pierwszy prawdziwy urlop od lipca 2019. Bo nie nazwę urlopem tygodnia wolnego, gdzie 12 h jechałam do Polski na 5 dni, żeby później kolejne 12h jechać z powrotem :P O nie, każdy emigrant wie, że urlop w swoim kraju ma niewiele wspólnego z odpoczynkiem. Załatwiania jest od groma i zawsze coś zostaje na następny raz.

W tym roku wreszcie wracamy do Grecji! Z powodu Covida trochę nadrobię drogi, bo najpierw jadę do Polski, a później wspólnie ruszamy z przyczepą do Grecji . Powrót do NL też przez Polskę :P Jednak wolę omijać samoloty pomimo zaszczepienia dwiema dawkami.

To na pożegnanie jeszcze jeden hafcik i niezwykłe miejsce sesji zdjeciowej :) Niech bedzie w temacie, a co!

Hafcik z serii Matted Accents od Dimensions zaczęłam haftować pod koniec listopada zeszłego roku. Później rodzinka przyjechała na święta i chyba z 20 xxx przy nich postawiłam. A jak w styczniu pojechali to stwierdziłam, że czas go kończyć!



Mam tylko jedno zdjęcie z haftowania, reszta już to ukończony haft! 16 stycznia był już cały zakreskowany! 
Kanwa 14ct, krzyżyki dwiema nitkami muliny, półkrzyżyki dwiema lub jedną, backstitche jedną plus kilkanaście białych guzełków na motylu.









I pierwsza przymiarka do passe dołączonego do zestawu.


Ramka bardzo prosta, bo czarna. 


A na sesję wybrałam pola celtyckie, które znajdują się kilka kilometrów od mojego domu. Tak, tak, pola celtyckie mamy i w Niderlandach :D
To trochę zdjęć z wycieczki z haftem w torbie, bo cała trasa od parkingu zajmuje z 4-5 km :) Tu się zaczyna oficjalnie, ale i do tego punktu trzeba dojść lasem :)



Na sporej części pól celtyckich obecnie znajdują się pola uprawne i pastwiska.


I tak się czasem idzie trasą wycieczkową przez środek pola. Sesja z początku maja, a jak byłam tu w lipcu z Rodzickami to kukurydza była wyższa niż my.


Na środku pola pozostawili skrawek z drzewami i pamiątkową "studnią".


W każdym ciekawym miejscu można pooglądać zdjęcia i ilustracje z przeszłości.


I "studnia", która niestety jest już ślepa :P A ten trójkąt obok to znacznik na punkt centralny w NL, który już Wam pokazywałam w tym roku przy okazji haftu z motylami (tu).







Po drodze jeszcze kamień z pamiątkową tablicą i ruszamy do najciekawszego punktu trasy...


Jak widać kilka tras spacerowo-wycieczkowych po drodze się przecina.


I coś bardzo typowego dla NL, droga rowerowa wybrukowana, a ta dla aut... szkoda gadać :P Różnica w komforcie jazdy wychodzi głównie jak mocniej popada i auta brną w błocku i dziurach, a na rowerze można dalej normalnie jechać :P


Na kolejnym pastwisku resztki po domu.


Nieco dalej wydmy, które tylko raz odwiedziłam. Nie jestem fanką dłuższych tras po piachu :P


A to nasza celtycka trasa w pełnej okazałości.



I wreszcie jest! Dom! W czymś takim kiedyś mieszkali Celtowie! Wokół oczywiście pola:P



Z jednej strony domu zagroda dla zwierząt, a z drugiej wolna przestrzeń mieszkalna dla ludzi.



Wentylacja naturalna :)


Jeszcze tyle nie kumam po holendersku, ale chyba w tym miejscu znaleziono dzbany, buty i naszyjniki.


Olbrzymi dom.







Tablic informacyjnych tu pełno.


A to chyba stara wersja spiżarni?




I widok z wieży widokowej czy strażniczej?



I ruszamy w drogę powrotną, w stronę punktu centralnego.


Te ślady są po drugiej stronie ulicy i wiele osób ich nie zauważa, nawet jak parkują auto obok :P A ostatnio obok pasły się krowy. W PL to by pewnie wszystko ogrodzili i kazali płacić za oglądanie, a w NL to można nie tylko gratis obejrzeć, ale i pomacać. Fajne podejście mają Holendrzy :D



I wieża widokowa.


A tu właśnie droga powrotna przez las. W maju jeszcze było pełno liści i takie jakieś jesienne zdjęcia mi wyszły.





Wycieczka udana jak zawsze, a hafcik jak większość Dimków zachwycający! Rozmiar z ramką 20 x 25 cm, a sam hafcik ma 10 x 15 cm. 


Tu lepiej widać, że zrezygnowałam z haftowania ramki wokół motyla. Wyglądało mi to jakby motyl był przybity szpilką za szybą, a wolę myśleć, że mój sobie po prostu przysiadł na chwilę przy liściach i w każdej chwili może odlecieć :)


Tyle na dziś, jutro ostatni dzień pracy, dziś byłam ostatni raz w biurze. Nie ma jak prawie 12h za bramą fabryki, głównie w labie, gdzie temperatura sięgała dziś 30 st C :P 

W sobotę ruszam "na grzyby", czyli zrywam się najpóźniej o 4 rano i ruszam do Katowic, a w poniedziałek będziemy już na ziemi greckiej. Udanych wakacji wszystkim, którzy mają je jeszcze przed sobą :D A reszcie lekkiej pracy!