sobota, 26 marca 2022

Nie było i już nie będzie...

 ... zimy w NL w tym sezonie :P Udało się i w tym sezonie nie było zimy :) Białego badziewia nie widziałam od lutego 2021 roku! A dni z temperaturą poniżej zera też było zbyt wiele. Juhu! Bardzo lubię tutejszy klimat :) Nieco gorzej dla mojego haftu, ale jakoś to przeżyję :P

A hafcik zaczęłam w Grecji, na kilka dni przed wyjazdem. Upały już się kończyły, bo była połowa  września, ale wzięło mnie na chłodzący zimowy hafcik :)

Po dwóch skończonych hafcikach - Garfieldzie i usteczkach, zadałam pytanie na FB, który hafcik wybrać jako kolejny. Wahałam się miedzy misiaczkami z gwiazdką, a pingwinkami. 


No i zaczęłam pingwinki w ciepłym greckim słoneczku :)



Ostatni dzień haftowania wypadł w deszczu. Zimno się robiło, rodzinka spała, więc miałam spokój. A później Matkas mnie z ukrycia cyknęła :P


Kolejne pingwinki powstały już w Niderlandach, ale jeszcze we wrześniu.



Ostatni był środkowy pingwinek :)




I na koniec kreski!


Całość zszywałam w styczniu, choć pingwinki skończyłam xxx jeszcze we wrześniu. Oj, ta moja ruła!
Sesja na szybko na podłodzie obok tarasu, bo tam słońce najdłużej sięga :)


I wspólne zdjęcie z misiami polarnymi haftowanymi w Brazylii :) O misiach pisałam tu.


Jeszcze w styczniu czekałam z sesją w terenie na ewentualny biały badziew, ale na szczęście nie przyszedł :P No to sobie wymyśliłam zmrożone szyby mojego Sreberka :) Jeszcze mieliśmy kilka dni skrobania szyb, więc wybiegłam w niedzielę 27 lutego na szybko, żeby zdążyć przed pełnym słońcem.
Najpierw na tylnej przyciemnianej szybie.



A później na przedniej.




No i jak Wam się podobają "niezgrabne pingwinki"? 







Mam jeszcze jeden zestaw z tej serii Dimków, ale to może w tym roku w Grecji? :)

Rodzinka ze mną od zeszłej soboty :) Znowu w domu jest pełno, głośno i pachnie jedzonkiem :) Chyba czas jakieś wolne sobie wziąć jeszcze przed świętami i co nieco powłóczyć się z Rodzickami i Maćkiem po Niderlandach, Szwabowicach i Belgii? Dziś byliśmy na plaży w Scheveningen i bardzo im się podobało! Wszyscy opaliliśmy twarze na czerwono :D

Miłej reszty weekendu!

środa, 16 marca 2022

Padłam, ale powoli się zbieram :P

 Miałam piękne zdjęcia zrobione jeszcze przed walentynkami, hafty wyxxx w zeszłym roku i padłam. Najpierw wykończyła mnie praca, a ostatnio choroba się dołożyła. I nie, nie był to covid tylko zwykła grypa. Nie wiem dlaczego wszyscy już zapomnieli, że inne choroby wcale nie zniknęły z powierzchni ziemi wraz z nadejściem covida? Pierwsze pytanie zaraz: covid??? A jednak u mnie nie, choć byłam też na teście i wyszedł negatywny. Padłam w poniedziałek w zeszłym tygodniu, już w biurze w poniedziałek mi głowa odlatywała, ale dzielnie trzymałam się kolejne dwa dni, nie ma jak chorowanie i WFH (work from home). Ale jak zaczęło mi migać na żółto przed oczami to poszłam do lekarza :P Przy okazji i dwa inne tematy poruszyłam, bo choć przychodnię mam 5 min na piechotę od domu, to zawsze za daleko i zawsze jakieś spotkanie online czy inne pilne zadania i człowiek zapomina, że nie jest robotem i trzeba ździebko o siebie zadbać, bo samo nie przejdzie. No i pierwszy raz od nie wiem ilu lat wzięłam aż 2 dni chorobowego :P Poszalałam, nie ma co? :P A w czasie choroby mimo, że kręciło mi się w głowie, to jakimś szczęściem siedząc przy stole kuchennym mogłam sobie poxxx. No i poleciałam! Boziu, ile ja xxx ostatnio narobiłam! I do teraz nie umiem się oderwać! Jeszcze nigdy tak nie chorowałam, że byłam w stanie i tak bardzo chciałam xxx! Żeby tak zawsze chorować, nie? Drugi powód zawsze działa na mnie robótkowo, rodzinka nadchodzi!!!!!! W sobotę przyjeżdżają na długą przerwę wielkanocną. A wiadomo, że wszystko jest lepsze niż sprzątanie, zwłaszcza xxx :P Od dziś już pierwszy dzień czuję się w pełni zdrowa, bo w pracy leciałam z tym koksem, aż miło :P A taka byłam dobra, że zwiedzałam przez dwa weekendy Belgię. Machałam co sobotę po ponad 500km i tam złapałam grypę :P 

No, ale nie będę Wam jeszcze pokazywać tegorocznych haftów, jak te z zeszłego roku czekają na pokazanie! I moja walentynkowa sesja zdjęciowa!  


Hafciki z Rico Design. Oryginalne zestawy, które kupiłam w NL. Haftowane w zeszłym roku, między lutym a kwietniem. Od wielu lat szukałam tych zestawów i kupiłam ich nieco osobiście w pasmanteriach lub online. Cudne są, choć mają białe ramki, ale serduszkowe!!!!!!!

Tu cała kolekcja oryginalnych zestawów. Niektórych już niestety nigdzie nie da się trafić.


Także niektóre zestawy kupiłam ze względu na ramki i materiał, nie patrząc na szpetne wzory :P




Część zestawów wyxxx jak leciały, a część xxx ze wzorów z książki, gdzie są prawie wszystkie wzory. Też kupiłam ją w NL :) Lubię wyszukiwać "starości" w holenderskich i belgijskich pasmanteriach :) Czasem też trafiłam na same ramki, które były zdecydowanie tańsze od całości.


I książeczka! Kupiona zanim trafiłam na same zestawy.


Są w niej wzory z zestawów i kilka innych, ale wszystkie pasują do ramek :)


Oj, może kiedyś uda się trafić ten zestaw z wypchanym/poduszkowym serduszkiem?


Po wszystkim zostało mi jeszcze kilka ramek, a odkryłam też jedną pasmanterię niedaleko niemieckiej granicy, gdzie właścicielka ma jeszcze sporo tych zestawów, więc jak mnie poniesie to wiem gdzie jechać :P 
Z oszczędności/skąpstwa haftowałam też na mniejszych kawałkach lnu, niż były dodane do zestawów. Bo na kawałkach dodanych do małych zestawów machnęłam po dwa małe wzory lub po jednym dużym, a duże kawałki zostały mi jeszcze luźne :P Tak, nie pomyliłyście się, haftowałam na lnie. I nie, nadal go nie lubię, ale jakby co, to umiem się z nim porozumieć :P

No to patrzcie co zmachlowałam :P

Pierwszy zestaw był mocno wypłowiały :P


W drugim zmieniłam zielone spirale na białe.


No i patrzcie jak się ładnie dwa mieszczą na jednym kawałku lnu. 


Haft dwiema nitkami muliny Rico, co 2x2 nitki lnu. A len w dwóch kolorach, naturalny i brudny róż. Tak, w ostatnich latach i do różu się przekonałam :P Ale ta Piegucha się zmieniła od rozpoczęcia blogowania :P

Kolejne właśnie na różowym lnie. Pierwszy z oryginalnego zestawu.




A różyczka ze wzoru z książeczki, bo zestawu nie trafiłam. Muliny też dają w zestawach Rico w nadmiarze, więc nie musiałam nic dokładać.


Też idealnie się zmieściły :)

Po małych wzięłam się za większe zestawy :) I tu znowu kawałek lnu z małego zestawu, jak w pysk strzelił rozmiar dużego haftu! A ten zestaw śnił i marzył mi się od dawna! Najpiękniejszy ze wszystkich!!!!


I drugi cudniasty też z oryginalnego zestawu.


I tak sobie sierotki czekały prawie rok na oprawę i miejsce sesji zdjęciowej.


Za oprawę wzięłam się na dwa dni przez wyjazdem na sesję, bo innego bata nie umiałam na siebie znaleźć. A naszukałam się odpowiedniego miejsca długo!

No, ale najpierw kilka zdjęć z ramkowania :)

Matkasowi bardziej podobają się ramki prostokątne a mnie serduszkowe :)

















A gdzie wybrałam się na sesję? Niedaleko, bo tylko niecałe 100km :D 
W Rotterdamie znalazłam Lock of Love czyli serce gdzie można zostawić kłódkę i cyknąć sobie romantyczną fotkę! Z daleka trudno je wypatrzyć, trzeba wiedzieć gdzie i po co się idzie. Bez nawigacji w telefonie nie trafiłabym.




I całość! Duże serce to właściwie ławeczka :)



I patrzcie jak moje hafty ładnie do niej pasują! Dzień był pochmurny, ale i tak pocykałam trochę zdjęć :) Na miejscu byłam 5 lutego.



Jak wszędzie w NL - wszystko zielone, nawet chodniki :D







Radochy miałam sporo. Niewielu przechodniów w okolicy, ale patrzyło co ja tu robię, ale mnie już takie zainteresowanie nie przeszkadza :P


Na koniec sesji słońce zaczęło wychodzić :)




Szkoda, że jak wszędzie niektórzy nie umieją uszanować czyjejś pracy i muszą po sobie zostawić trwały ślad :(








To jeszcze kilka zdjęć samego serca i kłódek zakochanych par :)












Tyle na dziś. Czas wracać do haftu póki wena trwa a do przyjazdu rodzinki jeszcze kilka dni:)

Trzymajcie się zdrowo!