Dziś notka w dwóch częściach, bo okazała się za długa jak dla bloxa:P Co zdarzyło mi się pierwszy raz! Ach, ta wena twórcza:P
A teraz przejdę do moich najulubieńszych gazetek – włoskich! Moim zdaniem angielskie się do nich nie umywają! Włoskie są tak dopieszczone, że każda strona zapiera dech w piersiach:) To nic, że nie znam włoskiego, zdjęcia i wzory mi wystarczają. Ostatnio coraz bardziej rozcazrowuję się angielskimi magazynami. Po pierwsze, głównie kupowałam je ze względu na ciekawe dodatki – miarki, piórniki, torby, notesy, etc. A ostatnio przestali je dołączać do wydań na Stany:( A ja kicham ich „amerykańskie” dodatki – wielkie schematy, których i tak w życiu nie wyhaftuję. Po drugie, same wzory przestają być ciekawe. W kilku ostatnich numerach WOCS, CS czy CSC podobały mi się pojedyńcze wzory a często po prostu nic! Po trzecie, cena 10-11$ za gazetę, gdzie nic mi się nie podoba ani nie ma ciekawego dodatku to zdecydowanie za dużo jak dla mnie. Z tych względów postanowiłam zrezygnować z zakupów. Tylko czasem się na coś skuszę, najczęściej na Halloween:) Ale wracając do włoskich gazetek, są one dla mnie perfekcyjne! A dwie moje ulubione to Susanna oraz Profilo! A jeszcze nie mam problemu z ich zakupem, bo co roku jestem we Włoszech i w St. Danielle w Coopie obok naszej trasy jest ich spory wybór. A jak mnie nie ma w czasie drogi, to rodzice wiedzą gdzie i czego szukać, żeby uszczęśliwić córeczkę Aneczkę:) Dlatego rok temu jak ja już byłam w Stanach, rodzice zahaczyli o Coopa i kupili mi Susankę (jak ją sami nazywamy:) W Polsce jej nie kupuję, ale zawsze załapię się na dwa numery wakacyjne, bo powrót do domu jest przynajmniej miesiąc później:) A motywy morskie i wakacyjne to także moje ulubione:) Oto numer zeszłoroczny.
Tą Susannę rodzice kupili w maju tego roku, jak ruszali do Grecji:) W środku same cuda, ale już nie zdążyłam obfotografować całości:( Bardzo spodobał mi się jeden hafcik, który został ozdobiony torebkami do herbaty. Chyba wykorzytam ten pomysł w jakiejś swojej pracy, bo oryginał trochę za duży jak dla mnie.
Profilo poza świetnymi wzorami ma też zawsze 8 mulin z egipskiej bawełny:) Już je dwa lata temu wykorzystałam do zakładki dla mamy i muszę przyznać, że bardzo przyjemnie się nimi haftuje. Chyba nawet lepiej niż DMC. W zeszłorocznym numerze, motywy morskie:)
A w tegorocznym - bambini czyli wszystko dla dzieci:)
Jedyny numer zakupiony w katowickim empiku to ten, częściowo wielkanocny. Mamie bardzo spodobały się wzory, a też chciała mi zrobić przyjemność:) Co jej się bardzo udało! Oprócz okładkowego czajniczka, w środku znajduja się równie słodkie filiżanki.
Jak wracaliśmy w lipcu, to oczywiście znowu zatrzymaliśmy się w St. Danielle i tym razem już sama mogłam pomacać i wybrać:) Susannę to już biorę bez przeglądania, bo wiem, że się nie rozczaruję. Najbardziej podobają mi się kangury, bo o wyprawie do Australii do dziś marzę:)
Profilo również wakacyjne. Mosty co prawda nie takie efektowne jak ten w Rio:P, ale też fajne. No i czego nie widać, ale bardzo spodobalo mi się to kilka schematów na opaski do włosów i bransoletki. Chyba się przynajmniej na jedną skuszę:)
W tym roku naciągnęłam rodziców na jeszcze coś. A mianowicie na małą książeczkę DMC z alfabetami i liczbami. Musicie mi uwierzyć na słowo, ale w środku same cudeńka:)
To tyle z xxx prezentów od rodzinki:) Jak tylko zrobię zdjęcia, to pokażę Wam jakie super kolczyki mama mi nakupowała przez cały rok, bo wszystkie wzięłam ze sobą:) I teraz nimi szpanuję, jak mówi Maciek:P
Zawsze też jak się nudzę przez kilka godzin na lotnisku we Frankfurcie to odwiedzam wszystkie kioski, ale jeszcze na żadną ciekawą gazetkę niemiecką się nie natknęłam. Zwłaszcza, że zwykle nie ma ani jednej, a jak się pytam o haft krzyżykowy to na mnie się głupio patrzą i ostro wytrzeszczają oczy.
No i znowu się rozpisałam:P Ale muszę przyznać, że brakowało mi blogowania:) I kontaktu z moimi stałymi czytelniczkami, a zwłaszcza Waszymi komentarzami:) Miło jest wrócić w tak miłe miejsce:)
magda.madziula – Ojej! No to mnie wyczaiłaś:) Dzięki za przywitanie!
paga-tek – Mam nadzieję, że powyższy wpis Cię zadowala:) A dalsze prezenty w drodze:)
damar5 – A co to znaczy „nawet w tej przyczepie”??? Ja sobie nie wyobrażam innych wakacji:) A przyczepa to tylko miejsce do spania, bo wakacje w Grecji trzeba spędzać na powietrzu! Nawet kuchnię i lodówkę mamy pod oliwką (pomysł mojego taty). A przyczepa to wielka wygoda, zwłaszcza w czasie podróży. I wyższy standard też – wystarczy spojrzeć na ceny na prom albo przejazdu autostradą! Droga trochę dłużej nam zajmuje niż samym samochodem, ale mamy ze sobą nasz dom na kółkach. Jak jesteśmy głodni, to stajemy i gotujemy, jak chce nam się spać, to nawet na środku parkingu w pełnym słońcu możemy się położyć i przespać, bo izolację ma świetną. A na promie to też jest super we własnej przyczepie. Mamy podłączony prąd, więc lodówka hula. Na naszym pokładzie są nie tylko toalety, ale i prysznice, czego nie ma na innych pokładach, więc obowiązkowe dwie kąpielki dziennie są. A jak prom rusza pełną parą, to nawet okna musimy przymykać, bo zimno wieje:) Jemy kiedy i co chcemy, bo kuchenka w przyczepie działa super. I w czasie takiego rejsu bardzo wypoczywamy i z zaciekawieniem oglądamy ludzi nocujacych na pokładzie pod chmurką (gdzie strasznie duje!) lub kanapach czy na podłogach w holach. Mamy też porównanie z kabinami (rok temu zmienili nam prom na taki bez kempingu) i były to traumatyczne przeżycia, pomimo, że mieliśmy kabinę z oknem! A przecież większość kabin nie ma okien. W 4 osoby w jednej kabinie czuliśmy się jak sardynki w puszcce! I jeszcze mielismy problemy żołądkowe po posiłkach w self-service! Tylko raz byliśmy w Grecji bez przyczepy kempingowej, maluchem z bagażnikiem i małą przyczepką towarową (w 1989 roku) i do dziś pamiętam spanie w samochodzie:( Choć miałam wtedy 6 lat, to pamiętam tą niewygodę. Także jak widzę ludzi na parkingach śpiących w samochodach, to wiem co przeżywają. A u nas każdy ma swoje łóżko. Do niedawna rodzice mieli większe spanie w przyczepie niż w domu! Kto nie miał przyczepy to nie wie, ile w nią wchodzi i co jesteśmy w stanie przewieźć. Z roku na rok jesteśmy coraz bardziej rozbisurmanieni i coraz więcej „badziewia” ze sobą bierzemy:P Jemy na duralexie już od lat sztućcami Gerlach, od lat mamy własną toaletę turystyczną, prysznic, kuchenkę gazową pod oliwką, dużą lodówkę turystyczną na prąd, gaz czy 12V. Przyczepa ma nawet ogrzewanie, więc można w niej spać w zimie (ale my nie lubimy tej pory roku). Daszek w niebieską kratkę daje nam spooooooooro cienia, a do tego mamy jeszcze trzy olbrzymie parasole.Tylko raz mieliśmy przedsionek, ale powiedzieliśmy dość. Bo to było straszne, prawie jak w namiocie:( Duchota, ciepło i ledwie żyliśmy. Ciężkie toto było, a jeszcze za dużo miejsca zabierało. Tata ma łóżko turystyczne i często śpi pod oliwką w czasie sjesty:) A wygodne krzesło z oparciem oraz podnóżek to już standard dla każdego z nas od lat! Ja bym powiedziała, że mamy lepiej niż w jakimkolwiek apartamencie! A przede wszystkim nikt nie ma tak blisko do morza jak my:) Z przerażeniem zawsze patrzymy jak ludzie dojeżdzają samochodami na plażę i wspominamy nasze wyprawy na plażę z wszystkimi manatkami z włoskich kempingów. Jak trzeba było dobrze się zastanowić co wziąć i niczego nie zapomnieć, bo za daleko było, żeby się wrócić. Jak się pół dnia, od śniadania do obiadu siedziało na plaży i wcinało tylko wafelki i piło ciepłe soczki, bo na drugie wyjście nikt nie miał siły. I to siedzenie w mokrych i słonych kostiumach:( A my wyskakujemy do morza, kiedy mamy ochotę, nawet po 6-8 razy dziennie. Później szybka kąpiel pod naszym prysznicem, przebranie w świeże ciuchy i pełna kultura! Brudni się nie czujemy:P I to wspólne mycie zębów pod rozgwieźdźonym niebem! Szkoda, że cały rok tego nie mam:) Pralki automatycznej nie mamy, ale od czego jest rodzina? Mama pierze, tata płucze a ja wieszam na drzewie i mamy czyste ciuchy, kiedy tylko chcemy. Tylko żelazko sobie oszczędzamy:P Pamiętam naszą znajomą Niemkę, co mieszka co roku w apartamencie i nie pierze przez całe wakacje, a pod koniec to już ostro recyclinguje ciuchy:( Na placu naszych znajomych mamy prąd i bieżącą wodę, a z sentymentu siedzimy przy lapie naftowej:) Bo jest romantyczniej i mniej komarów:P Owoce mamy zawsze chłodne z lodówki, a jak rodzice są grzeczni to robię im frapkę z kostkami lodu:) Na śniadanie świeży chlebek z tawerny i kawa z włoskiej kafeterii dla rodziców. Zawsze bierzemy też kilka kilogramów ulubionych ciastek do tej kawy:P A jak brakuje nam cywilizacji to trzy razy na całe wakacje wybieramy się wieczorem do miasteczek turystycznych i czym prędzej wracamy do nas, bo tak tłumnie i gorąco jest. No, ale trzeba gdzieś kupić pocztówki oraz jakieś pamiątki:P A później przed naszą przyczepą popijając zimne piwo i wcinając kabanosy zastanawiamy się po co ludzie spędzają wakacje w takich miejscach? Do dziś nie umiemy tego zrozumieć. Codzinnie zasypiamy kołysani do snu szumem morza, bo tak mamy do niego blisko:) Co prawda nie mamy klimy ani satelity w naszej przyczepie, jak niektórzy zagraniczni koledzy kempingowcy, ale jakoś nam tego nie brakuje:P Wiem, że nasza przyczepa wydaje się mała (ma tylko kilka metrów), ale dla nas jest wystarczająca. A poza tym kto był w Grecji to wie jaka jest nierówna:P I że do najlepszych miejsc nad morzem prowadzą strome i wąskie drogi, które można pokonac tylko z taką małą przyczepą. Ludzie z długimi przyczepami nie są w stanie do nich dotrzeć. I co z tego, że mają w takiej przyczepie dwie klimy, ubikację, prysznic i telewizję satelitarną, jak stoją na kempingu do którego prowadzi prawie idealnie równa droga, bo inaczej heblują tył przyczepy? W przyszłym roku zrobię jakieś zdjęcia wnętrza przyczepy i zobaczysz jak jest ona cudnie wykończona – śliczne drewniane szafeczki, eleganckie pufy, firanki, zasłony, po prostu cud, miód i orzeszki:P A jeszcze przed każdymi wakacjami wszystko jest prane i myte, a w całej przyczepie unosi się zapach Pronto:) Kiedyś, zanim poznaliśmy naszych znajomych Greków, u których stoimy na placu, spedzaliśmy wakacje w różnych częściach Grecji i dzięki temu, że nasze przyczepy były małe, mogliśmy stawać gdzie tylko chcieliśmy:) A jak nie mieliśmy bieżącej wody to mieliśmy pełno karnistrów i butelek i zapewniam Cię, że jedna duża butelka jest świetnym prysznicem:P Poza tym na wakacje jedzie się, żeby odpocząć od codziennego życia, więc uważam że telewizja, komputer i komórki nie są wtedy potrzebne. W tym roku tylko na jedne wieści bardzo czekaliśmy, na wyniki wyborów prezydenckich:) Nasze radio dało radę i mogliśmy się cieszyć z wygranej Komorowskiego już po ogłoszeniu wstępnych wyników!
Co do mojego krótkiego pobytu w Katowicach, to nie wiem czy zostałabyś do mnie dopuszczona:P Nigdzie nie ruszałam się bez obstawy, u fryzjera byłam z mamą (bezczelnie załapała się na strzyżenie), a u dentysty i optyka byłam z tatą. I jak zawsze przez niego miałam dłuższy pobyt na fotelu, bo tak dobrze mu się gadało (plotkowało) z naszym dentystą:P
paga-tek
OdpowiedzUsuń2010/07/15 03:08:26
Nosz te gazetki sa super. Ja nigdy w Stanach gazetek nie kupowalam, w ogole nie kupowalam gazet jesli chodzi o haft. Tak sie przymierzalam od dluzszego czasu na zakup, ale po Twoim wpisie wiem ze nie kupie na pewno :P. Za to tydzien temu w bibilotece moja znajoma znalazla fajne ksiazki ze wzorami, ale byla pierwsza wiec czekam cierpliwie w kolejce :).
damar5
2010/07/16 12:31:57
Juz wczoraj nie zdazylam tu nic napisac,Paplatek jednak znowu wygral hihihi
No faktycznie mialas wene bo tak szczegolowo opisalas Wasze wakacjne mieszkanko ,ze stwierdzilam ,ze chyba tam lepiej niz u mnie w mieszkaniu hihihi
Nigdy nie mieszkalam w takiej przyczepie stad to "nawet" zaraz skojarzylo sie mi z wilgocia i zimnem a tego niestety moj organizm nie znosi :( kapieli w morzu zreszta tez nie ale samo patrzenie na nie mi wystarcza:)
Nie dziwie sie ,ze patrzyli na Ciebie jak na ufo jak pytalas o gazetki krzyzkowe tu nie ma zadnego wyboru :( Jedna gazetka jest identyczna jak w Polsce "Haft krzyzkowy" i mnie tam raczej nic nie zachwyca :( i jedna Sabrina co to wlasnie skapo legenda opisana wiec nawet tego nie kupuje jak im sie nie chce to czemu mnie ma sie chciec to kupowac? Kiedys wychodzila fajna gazetka, tania jak barszcz 2 oprocz wzorow krzyzkowych byly tez szydelkowe ,wychodzila raz na kwartal ale juz od 2 lat wogole jej nie widze :( W moim miescie tych angielskich to juz wogole nie ma ,wiec teraz nie kupuje nic :( ale za to wiecej na muliny kasy zostaje :)
Poz.Dana