Tak jak obiecywałam, dziś będzie coś nieco mniej tradycyjnego z Grecji niż zwykłe zdjęcia widoków:P
Zacznijmy od naszych sobotnich wyjazdów na zakupy. W tym roku zamiast w tygodniu jeździliśmy właśnie na początku weekendu do Prevezy, bo dowiedzieliśmy się, że wtedy właśnie ma miejsce laiki, czyli targ z owocami, warzywami, winem, kwiatkami w doniczkach, etc. Co kto przywiózł na pace to było w sprzedaży :D
No i tak to właśnie wygląda :)
No właśnie! Pomarańcze! To one mi się przez ostatnie lata kojarzą z Grecją, nie brzoskwinie, nie nektariny czy sierpniowo-wrześniowe winigrona, ale właśnie pomarańcze:)
Tyle co w lecie w Grecji to nigdy nie zjadłam w czasie BN :P
Drugie czego mi cały rok brakuje to greckie cytryny! Takiego aromatu nie mają żadne inne! A najlepsze są zrywane prosto z drzewa :D
Co z nimi robimy? Poza przyprawianiem potraw (o tym za chwilę:), przede wszystkim lemoniada własnej produkcji!!!
Nasz prosty przepis to butelka 1,5L po wodzie, 1,5 łyżki cukru, duży lejek i wyciskacz do grejfrutów :P
I łapki mojego taty, bo jemu najsprawniej wychodzi wyciskanie tych olbrzymów :D
Soku z cytryn przynajmniej tyle.
Dolewamy trochę wody i wstrząchamy, żeby cukier się rozpuścił. To już moja działka, nie ma lepszego wstrząchacza w rodzinie niż ja :P
Później dolewamy wody do końca i na przynajmniej kilka godzin do lodówki, żeby się przegryzło. Kwas wychodzi BOSKI!!!!!!
A do czego jeszcze cytryny? Do przyprawienia suflaków czyli szaszłyków z wieprzowiny. W „sosiku” z oliwy, soku z cytryn, przypraw do grilla oraz niezbędnego oregano leżą sobie w lodówce jakieś 2 dni a później na grill, gdzie „miszczu” je grilluje :D
Kibelek z wodą nie tylko jako zabezpieczenie przed pożarem, ale i ochłodzenie łapek, bo i patyczki się przypalają, a łapek wolałabym nie wędzić:P
Wyżerka w „dzień suflaka” czyli dwa razy w tygodniu składa się jeszcze i z innych smakołyków – grzałek z greckiego chlebka, fety, tzatzików produkcji Osobistego Ojca, oliwek, sałatki z warzyw z laiki, lemoniady lub ryciny (greckie wino z beczki). Co kto lubi :D
Oj, znowu mi ślinka pociekła! Ale to nie jedyne obżarstwo na wakacjach. Tu typowo greckie, ale i polskie kotlety u nas królują na talerzach.
Czy moje ulubione chilli :)
Tak, tak, campingowe życie niekoniecznie musi oznaczać żarcie z konserw:P
W kuchni, nie tylko w Grecji, ale cały rok w Polsce, Rodzicki do wielu potraw dodają oregano. Nie wyobrażam już sobie np. karbinadla (czyt. kotleta mielonego) bez oregano :D Ale nie używamy takiego sklepowego tylko swojgoe własnego! Tzn. częściowo własnego:P
Na początku wakacji Grecy jeźdzą w góry i sami zbierają świeże oregano. Zbierają w bukiety, które następnie trzeba wysuszyć w cieniu, ale w przewiewnym miejscu. A co do tego najlepiej służy? Oliwka!
My takie bukiety dostajemy od naszej greckiej „rodziny.
Oregano w czasie zbierania ma małe fioletowe kwiatuszki.
Nasze bukieciki zawisły na gałęzi nad kuchnią Osobistego Ojca :)
I tak sobie wisiały, aż wyschły tak, że kruszyły się między palcami.
Teraz największa robota, którą Ociec sam wykonuje. Trzeba wszystko zebrać z gałązek! Robi się to nad miednicą.
Gałązka z zawartością.
I już bez.
Jak już się z tym uwiniemy to trzeba wszystko zemleć między rękami! O tak, roboty sporo, nie mówiłam?
I tu już gotowe oregano.
Teraz tylko puste słoiki napełniamy przyprawą i gotowe!
Tyle roboty, tyle bukietów, a suma sumarum tata “wyprodukował” 6 słoików (widoczne na zdjęciu z puszką cukru:P). Ociec robił dwa dni, dlatego tu macie tylko połowę produkcji. Bardzo męcząca „zabawa”, ale warto! To co sprzedają w sklepach nie ma nawet odrobiny tego aromatu co nasze oregano. Dlatego też większość Greków robi to samo co my :)
A jak już mieliśmy drzewa oliwne, to co na nich głównie siedzi w Grecji? Cykady! Ostatnio sporo ubawy z nimi mamy, bo ludzie na necie różne inne owady za nie biorą, biedne koniki polne czy modliszki są brane za cykady. W tym roku udało mi się kilka złapać na zdjęciach, więc pokażę i wyjaśnię co i jak!
Cykada kilka lat siedzi pod ziemią jako brzydki robak, a później w upalny dzień wychodzi by cykać przez jeden dzień. Im cieplej tym więcej cykad wychodzi z ziemi. Jak przyjechaliśmy nie było jeszcze takich upałów i jakieś pojedyńcze cykady słyszeliśmy, a jak wyjeżdzaliśmy to było tak gorąco, że w czasie sjesty nie dało się usłyszeć własnych myśli, tak „waliły” :D
„Świeża” cykada zaraz po wyjściu z wylinki jest mocno zielona. Po wyjściu z ziemi stara się wspiąć wysoko, przyczepić nóżkami i powoli wychodzi. Tego momentu nie uchwyciłam, ale zieloną koleżankę już widać, obok jej własna wylinka.
I cykada tak sobie siedzi parę godzin i czeka. Na co? Aż ściemnieje! Nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem.
Cykada ciemniała, a ja cykałam jej zdjęcia. Tu chyba nieźle widać wylinkę, do której się przyczepiła. A wylinka choć pusta, nadal dobrze trzyma się oliwki.
Widać, że brązowieje? Kolejnego zdjęcia już nie udało mi się cyknąć, bo poleciała wyżej, w koronę drzewa. I zaczęła cykać :)
Taką już aktywną cykadę bardzo trudno wypatrzeć, bo doskonale się maskuje, wygląda jak kora drzewa oliwnego. Ale moje wprawne oko na innej oliwce wypatrzyło inną cykadę. Wyczaiłam ją dzięki dźwiękowi :D
Prawie nie widać, co? Specjalnie dałam podpis zaraz pod nią!
Teraz widzicie? Nie wiem jak one produkują swoje cykanie, ale nic nie widać, żadnego ruchu.
A tu już cykada u schyłku życia. Bardzo ciemna, nie? Akurat przysiadła na naszym oknie kuchennym.
Sporo się zmienia w ciągu jednego dnia, co?
Co ja tu dla Was jeszcze mam? Frapkę! W tym roku przez tatę byłam bezrobotna, bo kupił mixer do frapki ;( Ale Rodzickom bardziej smakuje, więc nie będę marudzić:P
O frapce już kiedyś pisałam (tu), więc nie będę się powtarzać. Wrzucę jeszcze moje ulubione śniadanie czyli tyropitę – ciasto francuskie ze słonym kozim serem:)
Nie, to nie ten sam talerz co obiadowy:P Ten jest śniadaniowy, mniejszy:P
A na deser Amsterdam, który odwiedziłam w maju tego roku :)
Tyle na dziś! Kolejnym razem będzie bardziej robótkowo :D
Cieszę się, że nasza „miejscówka” Wam się spodobała, choć z komentarzy i wpisów na Waszych blogach widać, że lubimy spędzać wakacje na różne sposoby i w różnych miejscach :)
cornelka2 – Bardzo mi przykro :(
Margonitka – Nam też się bardziej podobało jak nie było ogrodzenia, ale wtedy też nie było drogi. Coś za coś:(