piątek, 15 marca 2019

Belgijskie szaleństwo :)

Dziewczyny, od wtorku mogę świętować! Mój największy i najważniejszy projekt zakończył się sukcesem! Od wtorku mam na końcie swoje pierwsze opakowanie z certyfikatem na UN!!!!!! Tak, tak, produkty chemiczne mojej firmy w wielu przypadkach są traktowane jak substancje niebezpieczne i trzeba je transportować w specjalnych opakowaniach, czyli odpowiednim połączeniu karnistrów/butelek, zakrętek i kartonów, które muszą przejść specjalne testy. Pod Brukselą mieści się belgijski instytut opakowań, który testuje takie opakowania i wydaje specjalne certyfikaty na UN. No i we wtorek moje opakowania przeszły takie testy! Strasznie się cieszę! Choć ździebko sił mi jeszcze brakuje, bo byłam w Brukseli dwa razy w ciągu ostatniego tygodnia. Najpierw żeby zawieźć próbki, a później żeby być na teście. W zeszłym tygodniu zostałam na noc w bardzo ładnym mieście - Mechelen. Ale we wtorek obróciłam w dwie strony w jeden dzień i do dziś odzyskuję siły. A jutro wyprawa do Niemiec, do Dortmundu:P

To koniec chwalenia się, pokażę Wam Mechelen. Myślę, że i Wam się spodoba. 
Mechelen uzyskało prawa miejskie w 1303 roku. Znajduje się 25 km od Brukseli, ale też 25km od Antwerpii. A znalazłam się tam przypadkiem. Właśnie w Mechelen był preferowany przez moją firmę hotel. Zdjęcia ze spaceru przed kolacją i kilka z następnego poranka :)














 


Pięknie, prawda? A na drzewach obok 800-letniego mostu wiszą plastikowe butelki w ubrankach! W różnych kolorach. Miał ktoś fajny pomysł :)




To właśnie ten stary most :)


Na pocztówkach trochę lepsze zdjęcia :)



Miasto niewielkie, ale aż 3 pasmanterie znalazłam! I każda full wypas!!!!!! Szybko musiałam je oblecieć, bo miałam 1,5h do zamknięcia sklepów :(

Pierwszą do której weszłam była Kriss i trochę się skrzywiłam, bo zestawów od groma, ale ceny wysokie i właścicielka niemiła. Na szczęście nic nie wypatrzyłam i wyszłam bez żalu.


Następny na liście był De Handwerkwinkel, czyli sklep ręcznie-robótkowy:) Wpadłam po uszy! W tym sklepie mogłabym cały dzień siedzieć. A panie z obsługi bardzo miłe, nawet przestawiały mi półki, jak chciałam koszyki z zestawami xxx pooglądać. Nacykałam trochę zdjęć w środku, bo prace były pięknie oprawione:)


Już na wystawie było co pooglądać :)


A w środku tylko żał, że wiele prac pod sufitem :P






Na koniec trafiłam do ostatniej pasmanterii, z której szyld już spadł, nie było kartki w których godzinach jest otwarty i wyglądał na nieco wymarły, ale znalazłam w nim coś czego szukałam od dawna. Pani obserwowała każdy mój ruch i płatność tylko gotówką, ale o wiele milej niż w pierwszym sklepie.




W drodze powrotnej zahaczyłam jeszcze o Zandhoven, gdzie wiedziałam, że mieści się duża pasmanteria, bo byłam na ich stoisku na targach w Gent i byłam pod wielkim wrażeniem. Zandhoven dokładnie na mojej drodze do Utrechtu, więc stwierdziłam, że zamiast lunchu pobuszuję chwilę.


No i co? Nie udało mi się spokojnie pobuszować, bo właściciel ciągle mnie zagadywał i w końcu byłam tam aż godzinę. Sporo sobie poklachaliśmy, pan mnie nawet na zaplecze zaprosił i pokazał największe dzieło jego żony - haft na kanwie 18ct w rozmiarze na moje oko 1m wysokości, 0,5m szerokości!!!!!!!!! Padłam! Zdjęcia nie mam, ale nic straconego. W kwietniu wrócę tam na dni otwarte, bo jak mi wyjaśnił właściciel będzie to też wielka wystawa haftów, której spokojne obejrzenie zajmuje kilka godzin!!!!!!!! Hafty przyjadą z różnych miejsc. Gdyby któraś z Was była w okolicy to też zapraszam!

 

 To teraz trochę mojego szaleństwa zakupowego, bo i tak nikt mi nie uwierzy, że ze wszystkich sklepów wyszłam z pustymi rękami :P


Trochę stare, ale każdy gratisowy katalog jest dla mnie cenny :)


To właśnie do tych woreczków śliniłam się od lat! I trafiłam na nie w Mechelen w sklepie bez szyldu :D


Maja i Gucio to moje dzieciństwo, więc nie mogłam nie kupić przecenionych zakładek :)


A do łośków od zawsze mam słabość. Nawet nie wiedziałam, że był taki zestaw!!! I karteczka Rico w bardzo dobrej cenie :D


Holenderski wiatrak i coś na najbliższe święta :)


Ta rameczka - jajco jest super! A magnesik z dynią musiał być mój!!!!!


A tu coś nowego. Niby jest napisane, że to zestaw do xxx, ale to nieprawda.


Bo haftowania tu niewiele i ani jednego xxx. Materiał pięknie podmalowany!


Tego zestawu nie było do kupienia, ale właściciel pokazał mi jak wyglądają te zestawy po skończeniu. Cudny obrazek, który bardzo przypomina Mechelen! Oby był w kwietniu do kupienia! Także jak widać trochę kresek muliną i mamy drzewa i domki.


I jeszcze moje dwa Bebiśki z DMC, o których marzyłam od wielu wielu lat!!!!!!!! Widziałam je w kataogu, widziałam na zdjęciach z wystaw DMC w Polsce, ale nigdy nie umiałam kupić. W końcu różowego trafiłam już w zeszłym roku w holenderskim Culemborgu, a niebieskiego właśnie w Mechelen w Belgii. Tu i tu ten sam język, więc pewnie się dogadają. A ja muszę wymyślić co im wyxxx na laclikach. Słodkie są!



A tu na koniec łupy z targu staroci w Veenendaal, czyli miasteczku niedaleko mojej wioski. Oba trafiłam w zeszły weekend. Sztuka po 1 euro!!!!! Metryczki z Nintje, czyli holenderskim symbolem. W Utrechcie jest nawet jej muzeum. Może wykorzystam jakoś mniejsze motywy, bo zestawy są kompletne z muliną i kanwą.



W tym tygodniu dwie imprezy hobbystyczne w "mojej" okolicy - Creativa w Brukselii i Creativa w Dortmundzie. Długo zastanawiałam się, gdzie jechać. Zdecydowałam, gdy porównałam ilość stoisk. W Belgii ponad 100, a w Niemcowicach 550!!!!!!!!!! Odległość mam mniej więcej tą samą w obu kierunkach, także nie zdziwicie się, że jutro jednak jadę na wschód :P:P:P

Znalezione obrazy dla zapytania creativa 2019 dortmund

Udanego weekendu! 

Dziękuję za wszystkie komentarze! Jeszcze nie polubiliśmy się z bloggerem, ale powoli go rozgryzam. Ponieważ ten blog założyłam już w 2011 roku to nie wiem co pomieszałam, ale żeby się zalogować na blog mam jeden login/mail, a żeby komentować mam drugi. Hmmm, ciekawe czy da się je połączyć??????





sobota, 9 marca 2019

Krótki wpis na próbę!

Zupełnie nie wiem jak tu pisać, mam nadzieję, że wyjdzie za pierwszym razem. Nie lubię zmian w takich głupotach jak blog ...

Na początek krótki wpis. Kolejna zeszłoroczna praca - mały słonecznik. Mój pierwszy zestaw RTO kupiłam w małej pasmanterii w Amersfoort w zeszłym roku.


Bardzo lubię słoneczniki, do końca życia będą mi się kojarzyć z Węgrami. Szkoda, że od jakiegoś czasu latam samolotem do Grecji...


Haftowanie zaczęłam w sierpniu. Poszło dosyć szybko, ale z oprawą jak zawsze miałam rułę:P



Jak zwykle za długo myślałam co i jak. Chciałam oprawić w nowy tamborek od DMC, ale okazał się za mały, a chyba fajnie by tu pasował...



W końcu w zeszłą niedzielę przypomniałam sobie, że jeszcze w 2017 kupiłam białą plastikową ramkę w Hemie w Rotterdamie i nie miałam na nią pomysłu.


Hmmm, pasuje jak w pysk strzelił:P Pomimo, że nie lubię białych ramek i do dziś się zastanawiam co mi strzeliło do głowy, że ją kupiłam???


Słonecznik dołączył oczywiście do reszty obrazków na podłodze. I tak sobie na niego patrzę i patrzę. Pasuje do słonecznika z Orchidei :)


Oki, no to zaraz test czy wszystko dobrze zrobiłam. Mam nadzieję, że wszystko opublikuje się poprawnie...