Długi weekend zaczął się dla mnie zaraz po moim środowym egzaminie. Godzinę po odłozeniu długopisów na kampusie dwie organizacje studenckie serwowały coroczną kolację z okazji święta dziękczynienia, czy po prostu dnia indyka:P Jak zwykle nieco się rozczarowałam, bo za wiele żarełka nie mieli i nie jestem pewna czy dla wszystkich starczyło. A organizatorami była organizacja studentów międzynarodowych oraz moja „ulubiona” organizacja uczących magistrantów i doktorantów, która z każdej mojej wypłaty bez mojej zgody bierze 1,5% :( Za te 1,5% mogliby nieco więcej kupić:P
Nie wiem co powinno się znajdować na tradycyjnym stole u Amerykanów, bo nikt mnie nigdy nie zaprosił na taki obiad. Takie bajki, co to niby Amerykanie zapraszają nieznajomych na święta do domu to tylko w filmach:P
Nam serwowali takie coś:P
Dla tych mniej domyślnych, mamy tu kawałek indyka, puree ziemniaczane, sałatkę z sosem czosnkowym i grzankami, sos żurawinowy w wersji galaretkowej:P, bułkę i to coś z przodu, to stuffing czyli nadzienie indyka, które składa się zwykle z kawałków chleba z ziołami. Tylko zawsze mnie zastanawia, dlaczego dają je obok indyka, skoro to niby nadzienie:P
A na deser ciasto wiśniowe:)
Do popicia woda lub gazowańce:P
W czwartek latynoska organizacja zlitowała się nad „bezdomnymi”, jak to ja nazywam tych co nie jadą do domu na święta i zorganizowała podobną kolację:) Tu nieco podobnie, a nieco inaczej.
Indyk, puree, bułeczka drożdżowa, kukurydza, fasolka, a między nimi stuffing:P Na sos się nie załapałam, bo lubię jeść wszystko na sucho:P
Załapałam się też na prawdziwe żurawiny w sosiku:) Mniam!!!!!!!! Tu je niby dodają do mięska, ale dla mnie to bardziej deser:)
A na właściwy deser było kilka ciast do wyboru!
Tu ciasto ze słodkich ziemniaków:) Nieco mdli, ale lubię je:) Dyniowe wygląda podobnie, tylko jest bardziej pomarańczowe niż brązowe:)
Latynosi na tyle hojni, że można było sobie zabrać co nieco do domu. To ja jako miłośniczka słodyczy zabrałam moje ulubione ciasto orzechowe:) Dziś je wcięłam i było pyszne:)
U góry połówki orzechów, a na dole masa orzechowa. Słodkie jak cholera, ale pyszne:)
To teraz kilka uwag:P Takich pieguchowych:P
Amerykańskie jedzenie jest bezsmakowe! Indyk, ziemniaki, stuffing, fasolka czy kukurydza, wszystko smakuje tak samo! Człowiek wie, że je coś innego tylko jak się skupi na wyglądzie tego co ma na talerzu:P Po drugie, do domu pomimo zachęty nie zabrałam nic poza ciastem, bo jednak takie „pyszne” to jedzenie, że odbijało mi się do pójścia spać:P Najlepszego indyka robi Osobisty Ojciec, co niedzielę:)
Jakie były plusy tych obu poczęstunków? Nie musiałam gotować ani zmywać:) A to bardzo dużo!!!!!!! Kto mieszka sam, ten wie:D No i raz przynajmniej człowiek je w towarzystwie. Choć i to ma swoje plusy i minusy. Można nieco poobserwować „okolice”. Np. jeden Afroamerykanin obok mnie usiadł do stołu i zaczął od modlitwy, ale jakoś już zimowa czapka na glowie mu wcale nie przeszkadzała:P Poza tym wielu Amerykanów uwielbia jeść samym widelcem, najpierw sobie wszystko kroją jak dziecku, a później nóż idzie w odstawkę i machają tylko widelcem:P Różne nacje jedzą różnie i tak np. zauważyłam, że niektóre Chinki lubią zagryzać indyka ciastkiem czy ciastem:P Jeden chaps indyka, jeden chaps ciastka:P A inni, jak np. jeden Hindus co siedział naprzeciwko mnie, wcinał wszystko przy pomocy łyżki. Nie ma jak jeść indyka łyżką:P Choć i moja koleżanka Amerykanka z Nebraski tak samo lubiła łyżkę:P Ja do dziś staram się trzymać formę i jem jak mnie rodzicki nauczyli:P Zresztą Osobisty Ojciec już mi pogroził, że jak tylko spróbuję jeść obiad samym widelcem to mi da po łapach:P Raz do roku tylko do jednego się „przymuszam”, wcinam bułkę do obiadu. Nie wiem o co biega, ale Amerykanie jak i Francuzi, lubią zagryzać wszystko pieczywem. Widziałyście jakie te porcje były „ogromne”, czymś trzeba było się zapchać:P
No nic, cd za rok! I nie, mimo wszystko lubię takie imprezy i zawsze na nie idę:) Zawsze jakaś rozrywka:) A tym razem Wy i moja rodzinka możecie sobie pooglądać jak to jest w mojej Ameryce:) Aaaaaaaaaaaaaaa! Tylko jeden mój znajomy Afroamerykanin mnie zszokował! Spytał się mnie wczoraj, czy to samo jem w domu na świeto dziękczynienia! I dziwił się bardzo jak mu mówiłam, że przecież święto dziękczynienia jest amerykańskie i my go nie obchodzimy:P A od jakiś 10 lat robi doktorat:P No nic, wykształcenie o niczym nie świadczy:P
To tyle nt samego święta. Druga część, która niestety dla niektórych staje się powoli ważniejsza niż samo świętowanie, to wyprzedaże. Czarny Piątek to największe przeceny w ciągu roku. Choć powoli i to przestaje być prawdą. Niektóre sklepy otwierają już w czwartek popołudniu czy wieczorem, a wyprzedaże trwają cały weekend, kończąc się w poniedziałek, tzw. Cyber Monday, kiedy to online można zrobić fajne zakupy. Mnie dziwi, że niektórzy Amerykanie decydują się spędzić święto dziękczynienia, czyli ich największe w ciągu roku święto w namiocie przed sklepem:( I po co? Żeby kupić telewizor, czy inny sprzęt? Smutne:( Rok temu już w środę koło 12 widziałam ze 3 namioty przed Best Buyem, czyli hipermarketem ze sprzętem AGD i RTV.
Jeśli chodzi o mnie to w tym roku na spokojnie do wszystkiego podeszłam. Wczoraj tylko, żeby nie siedzieć w domu po obiedzie, a ruszyć się i nieco spalić kalorii pojechałam do Michaelsa i kupiłam kilka rzeczy. A dziś dopiero przed 11 dotarłam do Joann, a otwierali o 6 rano:P Zresztą na to co kupuję nie ma za wielu promocji:(
Co kupiłam?
Głównie wstążki:) Wczorajsze kupione za 10% ceny oryginalnej (60% przecena przez cały tydzień plus 30% kupon na całe zakupy ważny tylko w czwartek). To w Michaelsie.
Dzisiejsze wstążki z Joann jeszcze nie przewinięte i nieco “przepłacone”, bo zapłacilam aż 25% ceny (50% przeceny + kupon na 25% na całe zakupy) :P
Kupiłam też pudełko na guziki, bo powoli przestają się mieścić w poprzednich pudełkach. Dana, jesteś chętna na papierowe bobinki? :D
Kilka mulinek do obrazka z nowej gazetki:)
I gazetka:)
A to właśnie obrazek, do którego kupiłam mulinki i powód zakupu gazetki! Kardynałki są boskie, nie?
I reszta zawartości gazetki.
Aaaaa! Jeszcze pokażę Wam jeden jedyny dom, który w czwartek widziałam ozdobiony. Byłam w tak „świątecznym” nastroju, że skorzystałam z dnia wolnego i pojechałam na zakupy spożywcze:P Oczywiście na Czerwonce:) Choć nawet jakbym chciała, to nie miałabym innej możliwości, bo u mnie w okolicy żaden autobus nie kursował. W większe święta po prostu nie jeżdżą autobusy, dziwne nie? Ciekawe czy w innych stanach tak samo paraliżują stolice, bo w Michigan tak:P
No to macie indyka:)
Koniec na dziś, dwa wpisy wystarczą:P