Brakowało mi ostatnio weny do pisania, ale najbardziej tytułu posta. Nie umiem zacząć bez dobrego tytułu. Miesiąc się kończy, a ja już prawie 3 tygodnie jestem po urlopie, więc czas coś skrobrąć. I tak mi wyszło, że wszystkiego jest po 3 :P
Prawie 3 tygodnie temu wróciłam z wakacji. Prawie 3 tys kilometrów pokonałam, żeby dotrzeć do Grecji. Najpierw w sobotę 14 sierpnia ruszyłam Sreberkiem do domu, więc ponad 1100km, a w niedzielę już w czwórkę ruszyliśmy Czerwoną Bestią i Violką na Chalkidiki, czyli kolejne 1700km. A Chalkidiki to przecież 3 palce :D I właśnie taką 14 karatową pamiątkę sobie przywiozłam stamtąd.
Na miejscu byliśmy 3,5 tygodnia.
Kąpałam się nie tylko w morzu Egejskim, ale i w greckim jogurcie z lidla :P
Rano zrywałam mamie świeże figi prosto z drzewa :)
Na naszym kempingu widziałam też pierwszy raz jak granaty rosną na drzewach.
Pierwszy raz widziałam taki przystanek autobusowy :)
A żeby wejść na zakupy do Lidla trzeba było czekać na zielone światło, bo przy czerwonym drzwi otwierały się tylko od wewnątrz. Obostrzenia covidowe jak widać w każdym kraju inne.
Kościoły w Grecji zawsze są piękne :)
A z ciekawostek kempingowych, co 1-2 dni dostawaliśmy własny worek na śmieci :P Rano pełne zbierali traktorem i wkładali pusty w uchwyt :P
A tu nasza droga nad morze :) Jak widać kemping bardzo zacieniony. Ostatnio byliśmy na nim 32 lata temu!
Oczywiście nie mogło zabraknąć suflaków, ale że byliśmy na kempingu i panowała susza to tylko gazwe grille były dozwolone. Dobrze, że Osobisty Ociec zażyczył sobie taki w zeszłym roku :)
Produkcja oczywiście holenderska.
A grillowaniem zajmowała się ja :) Jak w pysk strzelił dla nas, bo idealnie mieści 12 suflaków.
A taki znak na plaży, ale kamperów zaraz obok stało pełno. Typowe w Grecji :D
I jeszcze pamiątki, z których obecnie się cieszymy, czy smakowe kawy! Pychotka!
Przez ten czas przeczytałam "aż" 3 książki:P Wszystkie o Śmierci. Polecam, jeśli lubicie fantastykę w wersji humorystycznej :D
Śmierć w książkach Pratchetta jest dość ciekawą postacią. Wszystkie jego kwestie są pisane drukowanymi literami :P
Słabo mi w tym roku szło z czytaniem, ale urlop jest po to żeby odpoczywać, nawet jeśli oznacza to przysypianie nad książką :P
W tym czasie haftowałam 3 zestawy na kanwie platikowej, 2 skończyłam, ostatni zaczęłam i powoli kończę już w NL.
Pierwszy to taka moja tradycja, czyli buźka z serii Read my lips od Dimensions.
Stwierdziłam, że na rozruch będzie idealny :P Ale chyba się pomyliłam, bo dłubałam ponad tydzień.
Ale przynajmniej widok miałam ładny :)
Monotonia bieli też mnie usypiała :P
Ale udało się! A co oznacza napis? Nie mogę się zrelaksować, napięcie trzyma mnie w kupie!
Nożyczki do wycinania zostawiłam w domu, więc jak już wróciłam do Niderlandów to zabrałam się za wycinanie.
Backstitche robione 1, 2 lub 3 nitkami muliny dają niesamowity efekt!
I już na miejscu docelowym, czyli na zamrażarce z poprzednimi 3 haftami z tej serii :) O nich pisałam
tu,
tu i
tu.
Uwielbiam tę serię, każde hasło jest dokładnie w punkt! Zostały mi jeszcze dwa!
To jeszcze dwa naparstki, które dokupiłam do mojej serii domkowej :)
Aaaa! Matkas cyknęła mi zdjęcie z ukrycia:P Przedostatni dzień w Grecji, deszcz prawie cały dzień, więc siedziałam sobie cichutko i xxx :)
Mykam! Jutro jadę do fabryki, więc trzeba wstać przed 6.
Udanego weekendu!
Następnym razem pokażę Wam relację z dni robótkowych w jednej z holenderskich pasmanterii, na których byłam w zeszłą sobotę :)