Good morning…

let the stress begin! Czyli Dimek z 2004 roku.

Bardzo sympatyczny i akuratny na początek roku. Był to mój drugi hafcik w styczniu, w sam raz na czas po powrocie ze świąt w Polsce.

Mało kolorów, ulubiona kanwa plastikowa i super hasło. „Dzień dobry… niech się zaczyna stres!”

Jak zwykle przy tych małych plastikowych haftach, całość zajęła mi jakiś tydzień. Nawet zabrałam go ze sobą na noc do kliniki snów, bo tak mało skomplikowany haft nadawał się do tego idealnie:)

Haftowanie białego środka zajęło mi dwa wieczory z powodu okropnej monotonności:P

Backstitche już tylko jeden wieczór. Sam napis jest machnięty 1, 2 i 3 nitkami muliny, dzięki temu tak fajnie wyszedł!

Hafcik został magnesem, zgodnie z przeznaczeniem producenta. Po prostu przykleiłam dołączony do zestawu magnes.

I od jakiegoś czasu ozdabia moją lodówkę, którą mam ciągle na widoku, bo taki mam układ mieszkania, że siedząc przy stole ją widzę :)

Jedyne co zmieniłam, to sposób wycięcia kanwy plastikowej. Oryginalnie jest na kwadratowo, a ja poleciałam bardziej naturalnie, wg linii ust.

Bardzo optymistyczny i przy śniadaniu daje mi pozytywnego kopa. No to co? Jeszcze tylko 5 dni w pracy i będzie kolejny weekend, nie? :D

Seria „Read my lips” liczy łącznie 6 hafcików. Kilka z nich jeszcze mam, więc kiedyś tu się pojawią. Hasła mają równie optymistyczno-humorystyczne, więc dosyć szybko wpadły mi w oko na amerykańskim ebayu jak mieszkałam jeszcze w Hameryce. Wszystkie właśnie tam zakupione, w sklepach stacjonarnych nigdy na nie nie trafiłam.

 

To szybkich i mało stresujących 5 dni w pracy, i do weekendu!

 

…z minionej epoki  –  Motyle, jak i koliberki są cholernie ruchawe, więc zdjęć brak. Musisz sobie wygooglować:P