Byłyście ciekawe co też było w moich tasiach. Uległam i pocykałam nieco zdjęć. W końcu liczę, że niedługo też zostanie mi tylko wspominanie i oglądanie tych zdjęć, że więcej nie będę miała okazji brać udziału z takich imprezach:) Pewnie wszystkiego nie ma na zdjęciach, bo walają mi się rzeczy po całym domu i już je trochę pochowałam, ale jeszcze nieco mi zajmie rozparcelowanie wszystkiego. Zakupami, jak niektóre z Was, nie nazwałabym tego, bo NIC nie zapłaciłam:P Wszystko gratis!!!!!!!!! No chyba, że koniecznie chcecie zobaczyć jogurty i margarynę do smarowania, które wychodząc z Meijera kupiłam? :P
Nie wiem czy tego się spodziewałyście, ale tak to wygląda!
Pierwsza zasada takich imprez, jak ja je nazywam Grag & Go (chwytaj i idź dalej:P) – trzeba dać ludziom torby, żeby do nich wrzucali wszystko co im w łapy wpadnie:P
Tak i ja złapałam takie torby i plecaki! Ta z Walmarta była częściowo wypełniona jedzeniem:D
Takie imprezy wyglądają tak, że przechodzi się od stołu do stołu i chwyta się co dają, czasem tylko rękę się wyciąga i sami wkładają:P A czasem trzeba się wysilić i zakręcić kołem fortuny, wrzucić piłkę do dziury, kosza, etc czy odpowiedzieć na jakieś pytania. Dlatego czasem odchodzi się z niczym:(
Pojemników na wodę nigdy dość, bo zawsze je rozdają. Tym razem nowością są pojemniki a la worki:)
Dla mnie najatrakcyjniejsze są materiały biurowe – nie muszę ich już sama kupować i nieco oszczędzam:)
Zeszyty, notesy, kartki samoprzylepne, kolorowe kartki do książek.
Długopisy, mazaki, ołówki zawsze się przydadzą:) I jeszcze magnesy na lodówkę.
Kolejne notesy, szczoteczka do zębów, pochewka na klucze, pomadka do ust i dwa płyny do odkażania łapek:P
Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam ze skakanki:) Bransoletki będą dla Maćka:)
Torba na zakupy i torba termiczna na drugie śniadanie:) Tą drugą wygrałam zakręcając kołem fortuny przed moim bankiem:) Nie każdy miał tyle szczęścia:P
Panie w meijerze mówiły chłopakom, że te czarne pudełka są tylko dla dziewczyn, ale oni i tak brali:P A w środku próbki podpasek, wkładek higienicznych i tamponów. Na pewno przydadzą się chłopakom:P
Tym cackiem jestem zachwycona. Aż z wrażenia zwinęłam dwa:P Jedno dla taty, a drugie dla mnie. 3 narzędzia w jednym – śróbokręt z czterema końcówkami mocowanymi na magnes, poziomica i latarka! Bomba!!!!!!!!!!
Dwie kosmetyczki zwinęłam, bo jedna dla mnie, a druga dla Matkasa:) Czarne są!!!!!!! Nie wszystkie kosmetyki jeszcze rozgryzłam – taka ze mnie dziewczynka:P Ale gumki do włosów na pewno się przydadzą, a pomadkami z Maybelline podzielę się z Matkasem:)
I coś dla moich chłopaków:P Dla Osobistego Ojca i Maćka – masujące szczotki do włosów z naturalnego włosia na drewnianych uchwytach. I dwa grzebienie dla mnie i Matkasa:)
Magnesy z kultowymi na moim uniwersytecie kaczuchami, słuchawki – przydadzą się do lapka oraz szmatka i płyn do czyszczenia bryli (czyt. okularów).
Mój number one! Jak tylko zdobyłam karykaturę to poleciałam ustawić się w długiej kolejce po koszulkę! Kaczuchy są tu kultowe! Nie da się kupić tych koszulek, można je tylko zdobyć. Na każdej imprezie, na której je rozdają kończą się na długo przed końcem imprezy. Kolejki często na pół godzinę przed imprezami się ustawiają. Najpopularniejsze są koszulki na dzień świętego Patryka. Wczoraj rozdali 1000 koszulek! A tu moja:) Kolor ciemnozielony:) Moja rodzinka też oszalała na ich punkcie i każdy ma po kilka różnych koszulek:) Zawsze z niecierpliwością czekam na info na facebooku kiedy i jakie będą rozdawać i rodzinnnie decydujemy, kto dostanie koszulkę:)
Niektóre gratisy są bardzo użyteczne, jak te małe zestawy pierwszej pomocy:) Plastry, chusteczki odkażające, etc – już nie raz mi się przydały jak Czerwonka mnie zrzucał na chodnik:P I nowość w tym roku wśród gratisów – nić dentystyczna.
“Zrobiłam” też nieśmiertelniki dla siebie i Maćka:) Niestety mało kreatywne, ale mieli tylko mazaki i naklejki:(
To są łupy z ostatnich kilku dni. Zdjęcia robiłam dziś na szybko przed wyjściem z domu, bo jednak dałam się mamie namówić i poszłam na dzisiejszą imprezę – Sparticipation. Wygląda ona jak jeden z festiwali. Nie jest to może Przystanek Woodstock czy Opener Festiwal, ale organizacja podobna, bo wszystko dzieje się na trawie – boisku przed budynkiem lodowiska. Jest wielka scena z muzyką na żywo, kilka namiotów z żarciem plus kilka namiotów, gdzie za stolikami siedzą studenci i zachęcają do przyłączenia się do najróżniejszych organizacji. Zdjęć mało, bo już jednak zaczynam być zmęczona tymi imprezami, ale było bardzo ciekawie. Pisałam Wam wczoraj, że moi sąsiedzi wyprowadzali kota na smyczy. Dziś można było iść na spacer z żółwiem na smyczy:P Można było też pomacać węża, dostać roślinkę w doniczce, czy pooglądać pojedynki rycerzy, szermierkę, walki karate, etc. Sporo się działo. Na pokazie sztucznych ogni już nie zostałam, ale nieco „dobroci” pozbierałam:D
A tak prezentuje się impreza na trawie:)
Pierwsza zasada znowu w akcji – kolejna torba i plecak:)
Następna butelka na wodę – tym razem aluminiowa, a nie plastikowa. Piłki na odstresowanie - przynajmniej ja tak twierdzę, bo macanie ich w łapkach relaksuje:P Pochewka na kartę kredytową, której nie posiadam:P
Nitka dentystyczna, plastry i coś fajnego – krokomierz:) Podoba mi się hasło na plastrach - Spartanie krwawią na zielono:D Spartanie to studenci mojego uniwersytetu, a zielony to nasz kolor:D
Kolejne koło fortuny było mi przyjazne i jako jedna z nielicznych wygrałam koszulkę:) W pięknym chabrowym kolorze:D
A cieszę się tym bardziej, bo to koszulka organizacji studenckiej, która organizuje kino kampusowe – Campus Center Cinemas:)
Spotkałam też mojego kolegę z organizacji, która organizuje m.in. wycieczki do Chicago:) I po znajomości zamiast jednej, dostałam aż dwie koszulki:) Szkoda tylko, że w rozmiarze XL, ale jak powiedział Joshua mogę w nich spać:P Ewentualnie podzielę się z Osobistym Ojcem, który jako jedyny w rodzinie nosi ciuchy w tym rozmiarze:) Tata musisz być grzeczny:P
Go Green, Go White to nasze okrzyki bojowe na uniwersytecie, bo takie są nasze oficjalne kolory:)
A teraz przygotujcie się na salwy śmiechu:P I nie mówić później, że nie ostrzegałam i że przeze mnie poplułyście ekran czy rodzina patrzyła jak na wariatów:P Tata ponoć padł ze śmiechu na mój widok:P
Wczoraj wygrałam przez rzut piłki do kosza – sama byłam w szoku, bo koszykówka mnie nie lubi:P – wygrałam glowing stick czyli taki świecący w ciemności patyk, co sobie z niego można zrobić naszyjnik czy diadem, ewentualnie koronę:P Sweet focia z kibelka:P
I nie, nie brałam nic na wspomaganie dobrego humoru:P Czadowo wyglądam, nie? :D
I jeszcze w okularach, które dostałam w meijerze:)
Mówcie mi Elvis:P Tak duże są, że bez problemu wchodzą na moje normalne bryle. Inaczej nie umiałabym zobić zdjęć, bo ślepa jestem strasznie:P Matkas jest nimi zachwycona:P Oj, ile śmiechu mieliśmy jak zadzwoniłam na skypie w okularach i mojej koronie:P
No i tyle tego dobrego. Nie jest to oczywiście wszystko co dawali, ale bez przesady, żebym wszystko brała, muszę zostawić coś dla innych:P A tak na poważnie to nie wszystko mnie interesuje i po te mniej atrakcyjne rzeczy nawet w kolejce się nie ustawiam. Oszczędzę Wam już zdjęcia żarcia:P Bo chyba wiecie jak wygląda półlitrowa butelka z wodą mineralną? :D Tego co serwowali i zaraz znalazło się w moim żołądku nawet nie fotografowałam, ale było typowo po amerykańsku – hot dogi, pizza, ciastka z czipsami czekoladowymi (czyli coś jak nasze pieguski tylko dużo większe), czipsy, lody z masłem orzechowym i jakieś soki. Degustacji było więcej, ale bez przesady, żebym na wszystko się rzucała. A najfajniesze jest, że w meijerze, czyli zwykłym hipermarkecie nie tylko studenci załapali się na to wszystko. Zwykli ludzie, którzy przyjechali na zakupy też mogli we wszystkim brać udział. Jedna babcia na wózku pchała się po hot dogi:D Fajne są też te tutejsze koła fortuny, bo nie ma przegranych. Mnie też zdarzyło się „wygrać” high five czyli nasze „przybij piątkę”:D Niby nic nie dostajesz, ale i tak odchodzisz uśmiechnięty:D
Aaaaaa! Poza jogurtami, margaryną do smarowania i arbuzem, kupiłam coś do xxx! Jednak pokażę jakieś zakupy:P Ramki z magnesami na zdjęcia. Oczywiście hafciki ładnie w nich będą wyglądać:) 4 sztuki po 1,99$!!!!!!!
Z wrażenia kupiłam we wszystkich kolorach:)
No i co? Tego się spodziewałyście? W zeszłym roku też zrobiłam podobny wpis, ale wtedy tylko część gratisów sfotografowałam. Możecie obejrzeć i poczytać tu. Jest tam też moja poprzednia karykatura rysowana przez innego artystę.
Pewnie zaraz powiecie, że jestem niewdzięczna i nie umiem się cieszyć, ale muszę stwierdzić, że z roku na rok jest coraz większa bida z nędzą:( Jak sobie przypomnę co przywoziłam z takich imprez 4-3 lata temu, to to jest jakaś 1/3 :( Kiedyś nawet na parasol przeciwdeszczowy się załapałam:) A dawali chyba tylko 3 na całej imprezie:) Oj, szczęście to mam czasem wielkie jak mój tata:)
A jak będziecie grzeczne to pokażę Wam jakie nowości pojawiły się w sklepach robótkowych oraz co sobie ostatnio kupiłam:) Więc komentować mi tu ładnie:P
Oho! Słyszę, że zaczyna się pokaz sztucznych ogni!
haftytiny – Wysokie czoło mam prawie na każdej karykaturze:P Ale mam je też w naturze i bardzo je lubię, odziedziczone po tacie i mamie:)
alexls – I co? W NY dają podobne rzeczy na ulicy? :) Ja dostałam tylko dwie małe gumy do żucia jak wychodziłam z metra na 34:P Już Ci napisałam na mailu, ale jakby kogoś innego zainteresowało – to na pewno nie był to szczur, bo tak dużych nie widziałam jeszcze w naturze, tylko na filmach jako wyniki efektów specjalnych.
edytag74 – Przygarniać ani dokarmiać dzikich zwierząt nie będę, wydaje mi się, że to zamiast im pomagać niestety im szkodzi i później mogą mieć problemy w samodzielnym zdobywaniu pożywienia:( Tutaj na kampusie sporo jest zieleni i takich zajączków widziałam już pełno. Wiewiórek jest od groma, a często widuję też jelonki. Ostatnio nawet dwa borsuki zamieszkały pod drzewem na samym wjezdzie na moje osiedle. Aaaa! W moje urodziny widziałam też kiedyś szopa pracza:) Kardynałków i innych ptaszków też tu sporo. Kocham tutejszą florę i faunę! Tylko do dziś nie rozumiem dlaczego niektóre wiewiórki mają zapędy samobójcze i same pchają się pod koła Czerwonki:( I nie, żadnej nie przejechałam, ale było już niebezpiecznie blisko:(