Do mojego mieszkanka:]

Bo kiedyś będę miała własne:) Kupiłam sobie jeszcze przed chorobą na przecenie 50% w Michaelsie. Co? Serwetki Marthy Stewart, na które patrzyłam od sierpnia:)

Bawełniane z nadrukowanym wzorem trzech różnych muszelek i rozgwiazdy:) Uwielbiam morskie motywy!

Zdrowa już jestem, jeśli ktoś się martwił:P Tylko nieco słaba, ale staram się znowu zahartować i powoli jeżdżę na rowerze:) Pomaga też codzienne znoszenie i wnoszenie Czerwonki po schodach na moje pierwsze piętro. Przecież nie zostawię roweru na dworze na takim zimnie, jeszcze mi się przeziębi i będzie kichać w czasie jazdy:P Tylko szkoda, że jak docieram na wydział czy do domu to muszę przynajmniej pół godziny posiedzieć i nabrać na nowo sił:(

Drugi dzień semestru a ja już wiem co mnie czeka – sporo roboty. Sylabusy z trzech przedmiotów, które biorę w tym semestrze już przestudiowałam. Z jednego tylko przedmiotu czeka mnie 13 kartkówek:P Dobrze, że semestr ma 16 tygodni, to będzie nieco luzu:P A z drugiego przedmiotu inna ciekawostka – wykłady 2 razy w tygodniu = zadanie domowe dwa razy w tygodniu:P A przedmiot, jak powiedziała moja szefowa, bo ona go uczy, to jest po prostu zaawansowana matma:P Widziałam przerażenie w oczach mojej koleżanki, jak pani prof zaczęła rozwiązywać pochodne cząstkowe na tablicy:P Dwóch innych kolegów wołało kilka razy, żeby nieco zwolniła. A ja tylko kiwałam głową:) Nie ma to jak 3 semestry analizy matematycznej na polibudzie:) Siedzi się spokojnie na pierwszym wykładzie, bez paniki:D O egzaminach i pozostałych zadaniach domowych nie będę już wspominać:P Powiem tak – semestr zapowiada się ciekawie i pracowicie. Bo jeszcze przecież będę uczyć w labie i oceniać sprawozdania z labów moich studentów. No i jeszcze praca w labie oraz jak zawsze bardzo usypiające czytanie literatury fachowej:P Nie ma zmiłuj:D A jak Wasz tydzień się zaczął? :)