piątek, 18 czerwca 2010

Szczęśliwej drogi już czas:)

Jutro o tej porze powinnam być już w samolocie i czekać na odlot z Detroit:) Już nie mogę się doczekać! A we wtorek wieczorem zobaczę się z rodzinką w Grecji:] Walizki już spakowane, więc mogę się już relaksować. I w związku z tym wybieram się do teatru pod chmurką.


Chciałam wczoraj coś napisać, ale praca nie pozwoliła. Wieczorem jeszcze siedziałam z myszką w ręce i walczyłam z danymi, ale opłaciło się – dziś skończyłam, pokazałam szefowi i był zadowolony:) Więc z czystym sumieniem mogę ruszać w podróż! Choć prawa łapka bardzo mnie wczoraj bolała i nie mogłam już patrzeć na przeklęty excel i origin. Ale koniec narzekania, od wyjścia z labu z twarzy nie schodzi mi rogalik i tak już zostanie! Nawet ból pleców po wielokrotnym ważeniu walizek mi nie przeszkadza:P


Ostatnio nie leniłam się też xxx, bo wzięło mnie na ambit i postanowiłam skończyć kotka czerwcowego. Dwie wizyty w pralni, kilka filmów oraz seriali w tv i udało się! Krzyżyki nawet miło się haftowało i nie narzekałam na te wszystkie cudaczne xxx, natomiast kropelki wody z konewki robiłam już z musu! No, ale musiałam skończyć i już! A kotek prezentuje się tak!


DSC02350


I jeszcze z kolegą:)


DSC02353


Jak już wspominałam haftuję na owsiankowej 18, dwoma nitkami muliny DMC. Ale i tak całość wygląda przerażająco! Przynajmniej dla mnie:P A zdecydowałam się na 18, żeby to „cholerstwo” było jak najmniejsze:) Napisu jeszcze brak, choć miałam w planach zrobienie go przed wyjazdem, ale Czerwonka skutecznie odciągał mnie od kanapy i haftowania:)


DSC02352


 


Na koniec moja najnowcza “kreacja”! Podczas ostatnich zakupów spożywczych natrafiłam na nowe wzory sukienek i jedna wpadła mi w oko. Granatowa ze złotymi kwiatkami:) Tak jak poprzednia, jest długa do ziemi. A od dziś już wiem, że będę mogła ją ubrać we wtorek, bo mi rodzinka telefonicznie obiecała wypad do miasta!


DSC02332


I jeszcze zbliżenie na kolor i kwiatki:) Zdjęcia “kijowe”, bo moja nowa sypialnia coś słabo nadaje się do zdjęć:( Kolor góry przypomina mi brudny niebieski. Na dole jest już bardziej granatowa, bo sukienka jest „maczana” jakby moja mama powiedziała:P


DSC02333


 


Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednią notką:)


Do “zobaczenia” w połowie lipca!

środa, 16 czerwca 2010

Podkładka pod mysz:)

Żeby myszy nie było smutno, kiedyś dostanie odpowiednią podkładkę:P Widziałam już kilka takich zestawów w sklepie, ale jakoś wzory mi nigdy nie pasowały. Aż nie natknęłam się na tą xxx na ebayu:) No i cena była też niższa niż w sklepie! Na zdjęciu nie widać, a nie chciałam otwierać, ale w środku jest taka specjalna koszulka na haft, która bardzo przypomina zwykłą podkładkę pod mysz. Moja myszka już się ślini:)


DSC02067


DSC02068


Dziś krótko, bo muszę jeszcze trochę popracować:( Ale już tylko dwa dni w pracy i wakacje!


 


damar5, anetakam0 – Dzięki za komentarze:)

wtorek, 15 czerwca 2010

Morgany

Dla niewtajemniczonych to rasa koni:) Dwa tygodnie temu, po dwóch latach życia na kampusie trafiłam na pierwsze zawody końskie:P Tata już mnie tym maltretował od mojego przyjazdu, ale długo się nie dawałam. Musicie wiedzieć, że konie to jedna z miłości mojego taty:) Oprócz mamy, Maćka, mnie i ... jabłek:P Zaczęło się w czasie studiów, kiedy to zamiast zwykłego w-fu, tata jeździł na koniach. Kiedyś tata próbował zarazić Maćka i mnie tą miłością, ale nie wyszło. Konie Maćka pasły się z nim na grzbiecie, a mój mnie raz wywiózł przez barierkę do stajni, taki był zmęczony. Pomimo tych „traumatycznych” przeżyć przez wiele lat weekendy spędzaliśmy na zawodach końskich. Na Śląsku i w okolicy sporo ich ma miejsce, więc wiele weekendów mieliśmy w terenie:) Większości ludzi takie zawody kojarzą się głównie ze skakaniem przez przeszkody. A mnie najbardziej do gustu przypadło ujeżdżenie czyli różne fajne kroczki jakie konie wykonują. Pewnie piszę nieprofesjonalnie, ale mam nadzieję, że tata mi wybaczy:) Na kampusie jednak natknęłam się na jeszcze inne zawody, a właściwie mistrzostwa! Najpierw wydawało mi się to dziwne, że każda konkurecja to właściwie tylko jazda stępem, kłusem, czasem galop i koniec. Ale tata wyjaśnił mi przez telefon, że są tu oceniane konie, a właściwie ich chód. No, ale ja się nie znam i dla mnie było to trochę nudne:(


Wszystko odbywało się w hali, bo upał na zewnątrz był 30-stopniowy. A w zawodach brały udział tylko Morgany.


DSC02125


Mnie najbardziej podobały się stroje jeźdźców. A były one różne, od kowbojskich po angielskie.


DSC02140


DSC02150


Co mnie najbardziej zszokowało to długie ogony większości koni. Niestety wiele koni przydeptywało własne ogony, co musiało je boleć:(


DSC02152


Jeźdźcy byli w różnym wieku, ale wszyscy mieli przyklejony do buzi prawdziwy amerykański uśmiech. Taki od ucha do ucha z wszystkimi zębami na wierzchu:D Mnie natomiast brakowało rundy honorowej:( W Polsce po każdych zawodach wszyscy zawodnicy obowiązkowo galopują dookoła parkuru w rytm marszu Radeckiego przy oklaskach publiczności. To moja najulubieńsza część każdych zawodów. Tutaj niestety każdy pędził do stajni.


DSC02155


Pochodziłam też chwilę po tymczasowej stajni i ku mojemu zdziwieniu odkryłam, że każdy koń miał własny wiatrak!


DSC02135


A niektórzy przywieźli nieco więcej niż tylko żywego konia. Gdyby nie zapach, trudno byłoby poznać, że to stajnia – koń na biegunach, wiele flo (te kolorowe wstążki), etc.


DSC02137


Ale co najbardziej mnie zainteresowało to parking:P Wielu zawodników przyjechało z innych stanów, np. Indiany, Illinois i przyciągnęło ze sobą domy na kółkach czyli przyczepy i kampery. A że życie kempingowca nie jest mi obce, to z ciekawości pooglądałam amerykańskie „domy”. Jak wszystko w Ameryce, także przyczepy i kampery muszą być największe! Nasza mała przyczepa wypadłaby przy nich blado:( Ale my traktujemy przyczepę jako miejsce do spania, a nie spędzania wakacji, więc jest dla nas wystarczająca. No i to jedyne miejsce, gdzie śpię na łóżku piętrowym:)


DSC02114


DSC02115


A żeby tacie nie było przykro, kupiłam mu mały prezencik! Będzie w sam raz na Dzień Ojca! Kowbojskie siodło:P


DSC02182


Za wszelkie błędy merytoryczne i nieprofesjonalne słownictwo z góry przepraszam:(


 


barbaratoja – U mnie trzy sztuki, ale ja załapię się tylko na dwie.


damar5 – No nie myślałam, że ktoś będzie za mną tęsknić:) A Ty jesteś mój ulubiony podmilanek:P


renataa25 – Cieszę się, że moje prace inspirują:) A Twoja poducha jest cudna!


alexl – Ja też już wreszcie wiem co kupować do jedzonka. Choć dla wielu Amerykanów prawdziwe jedzonko to to z torebki lub na tacce:P


paga-tek – Oj, ja też mam wstręt do tutejszych kiełbas, dlatego czekam już na kabanosy:) Jeśli oczywiście rodzinka ich nie wyżre do mojego przyjazdu:P Z mięsa kupuję tylko piersi kurczaka, bo też moje umiejętności kulinarne są ograniczone. A do chleba już się przyzwyczaiłam:( Przynajmniej jedno mają dobre amerykańskie chleby - czy świeże czy stare, smakują tak samo:P Raz na rok kupuję chałkę, bo bardzo droga, ale to i tak nie to co w domu. A najbardziej mnie śmieszy jak patrzę na czarny zwykły chleb, który się tu nazywa pumpernikiel! Amerykanie bardzo by się zdziwili widząc te nasze podeszwy (jak moja mama nazywa pumpernikiel:)


magda.madziula – Nad brzegiem morza nie będę mieć dostępu ani do internetu, ani do telewizji, ani do radia polskiego (poza późną nocą). I o to właśnie chodzi! Komórki wyłączamy, w ciągu dnia słuchamy greckiego radia i żyjemy w radosnej niewiedzy, co się dzieje na świecie. Jak jest dobry odbiór to koło północy słuchamy polskiego radia, ale nie zawsze się udaje. Wakacje to czas kiedy trzeba się oderwać od codzienności i my tak właśnie robimy:) Dlatego niestety, a może stety, nie będę nic pisać na blogu. Ale nie martw się, wrócę w połowie lipca! A poza tym tyle fajnych blogów w internecie, że pewnie nie zoreintujesz się, że mnie nie ma:)


m-ka – Oj, pamiętam czasy studenckie:) Zawsze tego stypendium było za mało:P Tutaj rzeczy są tańsze w stosunku do zarobków, więc korzystam:) Ale nie myślcie, że przepuszczam całą wypłatę! Zawsze wydaję kasę z umiarem, bo oszczędzam na własne M:)

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Nic nie może się zmarnować!

To jedno z moich czołowych haseł! I chodzi tu o różne dziedziny – zarówno kulinarne jak i krzyżykowe:P Nie lubię marnować kanwy i zawsze wycinam kawałki o końcowych wymiarach. Tylko kilka razy zdarzyło mi się wyciąć za mały kawałek, ale wtedy jest miejsce na inwencję twórczą:) Kanwę kupuję w kawałkach 35 x 45 cm, bo tylko taka jest często dostępna w sklepach, więc zostają mi dziwne skrawki. Bardzo lubię czarną kanwę, więc gdy został mi długi kawałek o szerokości ok. 4,5 cm musiałam go jakoś wykorzystać. Długo szukałam jakiegoś odpowiedniego wzoru, ale udało się. Znalazłam nawet trzy! I tak powstały najmniejsze w mojej dotychczasowej kolekcji biscorniaki! Wszystkie trzy mają średnice 36 mm:) A średnica guziczków to 6 mm. Wstążki też były z resztek, bo z jednej z nocy robótkowcyh na kampusie przyniosłam trzy króciutkie kawałki seledynowej wstążeczki (z 15 cm). I z takich właśnie „odpadków” są moje maluszki:) Z obu stron są te same motywy. Hafowane tęczową nitką.


Maluszek z niebieskimi guziczkami:)


DSC02286


Maluszek z różowymi guziczkami:)


DSC02287


Maluszek z fioletowymi guziczkami:)


DSC02289


Wszystkie trzy z linijką:P


DSC02291


Oraz mały torcik biscorniakowy. Mniam!


DSC02292


 


Jak wspomniałam na początku, moje hasło odnosi się też do jedzonka:) Na samym początku mojego pobytu w Stanach dużo czasu zajęło mi znalezienie smakującej mi wędliny (wędzony indyk:). Podejść było wiele (różne szynki, etc), ale wiele z nich było niezjadliwych na kanapkach, więc dużo w tym czasie jadłam jajecznic z posmażaną wędliną:P Tak samo było z jabłkami:( Ku mojej rozpaczy, wiele tutejszych jabłek tylko z wyglądu przypomina jabłka;( Z różnymi odmianami też sporo eksperymentowałam aż znalazłam te w miarę zjadliwe (McIntosh), a że kupowałam je paczkami:P to miałam nadmiar niedobrych jabłek. Dzięki temu jadłam dużo zapiekanek z makaronem oraz szarlotek:) Ale do dziś bardzo tęsknię za Glosterami! A tak na wspominki mi się wzięło, bo ostatnio opróżniam lodówkę przed wyjazdem i właśnie piekę zapiekankę z jabłkami i makaronem, a na początku tygodnia upiekłam sobie szarlotkę:) Jest to niestety słaba podróbka szarlotki mojego taty – mistrza szarlotek! Nie mam makutry, więc ciasto traktuję po prostu mikserem, no i te „kijowe” jabłka. Pobyt w Stanach wyleczył mnie też z marudzenia, więc wszystko co mam jem (w samolocie też). Zatem są to archiwalne zdjęcia szarlotki. Dziś już pozostalo po niej tylko wspomnienie:P


Tak wygladała po wyciągnięciu z piekarnika.


DSC02318


A tak zaraz przed konsumpcją!


DSC02322


 


A dziś była moja ostatnia niedziela! Jupi! Przez 8h tylko ja i Czerwonka mknęliśmy po okolicach polując na ostatnie pamiątki dla rodzinki i znajomych:) Więc pomimo, że w sobotę zapakowałam walizki, będę musiała je lekko przepakować:P Ale jaka to radość kupować dla nich:) No i coś dla siebie też znalazłam:P


 


Dziewczyny, cieszę się, że spodobało się Wam moje dwukolorowe biscornu:) Nie byłam pewna, jak to wszystko wyjdzie, ale okazało się, że niepotrzebnie się martwiłam. Muszę jeszcze kiedyś popełnić takie cudo, ale na pewno będzie z dwoma kolorowymi kanwami. Koniec z białą!


Teatr pod chmurką to świetna sprawa, ponoć grają „rain or shine”, wierzę na słowo, bo ostatnio nie padało wieczorami. Kolejne przedstawienie w środę (ma być ładnie i bez deszczu), więc na pewno się wybiorę:) A studenci wydziału teatralnego są świetni. Gdyby nie ich młody wiek, trudno byłoby rozróżnić ich od dyplomowanych aktrorów teatralnych. Bardzo mi się też podobał ich angielski akcent:)


morsia - Kino pod chmurką też mam w okolicy. Już nie na kampusie, ale zaraz obok centrum miasta, na łące. Pierwsze seanse zaczną się w połowie lipca, więc powinnam się na kilka załapać. Wszystko będzie zależało od repertuaru oraz pogody:)


olenka_ja – Wstążki kupuję w moich okolicznych sklepach robótkowych – JoAnn, Michaelsie oraz Hobby Lobby. To takie małe plusy mieszkania w Hameryce:P

piątek, 11 czerwca 2010

Pod chmurką:)

Właśnie wróciłam z teatru pod chmurką! Na kampusie nad rzeką stoi scena i przez trzy tygodnie odbywają się przedstawienia! Głównie grają studenci, ale nie tylko, są też dawni absolwenci wydziału teatralnego. Pierwszy raz byłam w takim teatrze i już dawno tak się nie uśmiałam:P Przedstawienie było świetne, nawet były dwa duchy:P Zaczęło się o 20 a skończyło 2,5h później, już po zmroku. Komary latały jak bombowce, tyłek już mnie bolał od siedzenia na ławce i zaczęło się robić zimno, ale nie żałuję i na pewno wybiorę się na kolejne przedstawenia. Zwłaszcza, że teatr jest darmowy! Całość prezentowała się tak – scena, ławki oraz wielu ludzi z własnymi krzesełkami turystycznymi oraz wałówką:)


DSC02324


Niektórzy przyszli wcześnie, żeby zająć dobre miejsca pod sceną.


DSC02325


Akcja miała miejsce na początku poprzedniego wieku i oprócz dekoracji oraz odpowiednich strojów, przed samym przedstawieniem puszczali muzykę z tamtego okresu:)


DSC02326


DSC02327


DSC02328


Bardzo podobał mi się antrakt. Jedna z aktorek najpierw kszątała się po scenie, aż wreszcie usiadła na kanapie i zasnęła:P Wszystko oczywiście reżyserowane, ale bardzo fajny pomysł:) Szkoda tylko, że nikt poza mną nie był zainteresowany. Publicznośc wykorzystała przerwę na rozprostowanie nóg oraz zakupy spożywcze w sklepiku:(


DSC02329


Żeby jednak nawiązać do tematyki mojego blogu dodam odpowiednie biscornu:) Dana, znowu kwiatki:P Widziałam już to biscornu na kilku blogach, ale moja wersja jest bardzo dwukolorowa, bo haftowana na dwóch różnych kanwach:) W oryginale miało być haftowane na jednej kanwie – z jednej strony kwiatki, z drugiej tło. Ale od czego jest lenistwo! Stwierdziłam, że jest to odpowiedni wzór do haftowania na dwóch różnokolorowych kanwach, bo wtedy będę mogła wyhaftować tylko kwiatki czyli mniej roboty:P  I tak też zrobiłam! Granatową mulinę wybierałam po ciemku i nie trafiłam w odcień kanwy idealnie, ale nie jest źle! A oto moje cudo!


DSC02279


DSC02280


DSC02281


 


kasia – Fajnie, że zostawiłaś u mnie komentarz:) Mam nadzieję, że kotki fajnie Ci wyjdą!


kinia_1979 – Jak się za jakąś pracę zabieram, to żeby ją skończyć nie zaczynam kolejnych. Mnie też jak inne hafciarki kusi wiele wzorów, ale jestem twarda! I w ten sposób wszystkie prace jakie zaczęłam mam ukończone:) Kotki były jedynym wyjątkiem, ale teraz już nie popuszczę i co miesiąc albo co dwa będę kończyć kolejnego kotka!


damar5 – No tak, nie dość, że podmilanek, to jeszcze interesowniś:P


magda.madziula – Wiem, że można na kilka sposobów zostawiać komentarze na blogerze, ale ja lubię zostawiać jako ja:) Więc zawsze się męczę z logowaniem:( Dziś nawet jakoś działało:]


ann_margaret – Szkoda, że mój tata ma inne zdanie nt moich zakupów:( Ciągle mi tylko powtarza, że nie mamy domu z gumy:(Ale tak trudno się oprzeć takim cudom:)

środa, 9 czerwca 2010

Heksa!

Tak pieszcotliwie zwraca się do mnie rodzinka w chwilach zgrzytów:P Jako że jest ze mnie prawdziwy bliźniak, to czasem ta druga „milsza” Anka wychodzi:( Ale ja i tak od zawsze lubiłam wszelkie wiedźmy oraz czarownice, więc aż tak mi to nie przeszkadza:) Znacie też moją słabośc do Halloween, więc chyba Was nie zdziwią moje nowe koleżanki!


Zelda


DSC02314


Esmeralda


DSC02315


Gladys


DSC02316


Hazel


DSC02317


Gertrude


DSC02312


Hagatha


DSC02313


Oraz Mildred, Hattie i Wanda (zdjęcie z aukcji, na której je wylicytowałam).


e7e2_1


Sześć pierwszych koleżanek po fachu jest jeszcze ze mną, trzy ostatnie latają na miotłach nad Katowicami:P Kiedyś przypadkiem natknęłam się na nie na ebayu i jak widać udało mi się wyśledzić dziewięć z nich. Nie wiem czy jest ich więcej, ale jestem czujna i na pewno żadna mi nie ucieknie. Może w przyszłości urządzimy prawdziwy sabat? :P


Heksy są o tyle ciekawymi zestawami do xxx, że wykorzystuje się w nich klamerki! Takie stare drewniane:) Oraz każda ma elementy do wyszycia nitką święcącą w ciemności (jak np. kościotrup albo pajęczyna)!


DSC02311


Tak sobie oczami wyobrażni widzę je na półce na ścianie:) Chyba będą dekoracją całoroczną, bo czemu nie?


Na ebayu widziałam też wiele podobnych zestawów, ale do wykonania aniołków. Ale że aniołem nie jestem, to ich nie kupuję:P


Na koniec, aktualizacja odnośnie kotków kalendarzowych. Jestem z siebie bardzo dumna, bo dziubię kotka czerwcowego! Idzie powoli, ale o dziwo przyjemnie. Mam już wszystkie kwiatki i niebieskiego motylka, a teraz biorę się za kotka:)


 


anek-73 – Wzór poszedł:) Jakby ktoś był jeszcze chętny, to dajcie znać!


damar5 – Oj, Ty się już tak nie tłumacz:P Ja po prostu wyjaśniłam dlaczego ja się nie nadaję do RR oraz innych zabaw wymiankowych. Czytam wiele blogów i zawsze z ciekawością oglądam czym się wymieniacie i naprawdę wyglada to fajnie:)


magda.madziula – Właśnie przez te kotki trafiłam po raz pierwszy na Twój blog:)Nie zostawiłam jednak żadnego komentarza:( Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale zawsze mam problemy z komentowaniem na blogspocie – loguję się po kilka razy, a w tym czasie znikają moje komentarze i często daję sobie z tym spokój:( Ale tempo i tak macie większe niż ja! Dlatego muszę przyśpieszyć, bo nie będę czekać 12 lat na ten kalendarz:P


ann.margaret – Czyli nie tylko ja się nie nadaję do RR:) A SALe rzeczywiście są fajne! Tylko ja zawsze na nie trafiam jak już jest po akcji:(


kinia_1979 – Tak, widziałam jak pędzisz z igłą! Podziwiam! Mój RR jest bezterminowy, po prostu postaram się haftować jednego kotka na miesiąc. Ale Piegucha coś się obija, więc nie wiem jak z tym wyjdzie? Mordować jej nie będę, ale na pewno co nieco usłyszy:P A tak na poważnie, to ja muszę mieć ochotę na daną robótkę. Jak ochoty brak, to nic mnie do niej nie zmusi i już! Może sobie leżeć obok mnie i patrzeć smutno, a ja jej i tak nie wezmę do ręki. I tak właśnie było z tym kotkiem czerwcowym:( Ale wreszcie się doczekał i mam nadzieję, że w maju będę kończyć. No chyba, że Piegucha będzie się opinkalać!

wtorek, 8 czerwca 2010

Mój własny RR :P

Pierwszy obrazek zaczęłam wyszywać w lipcu i ....  wczoraj go skończyłam! Tempo mam zabójcze! Aż sie za mną kurzy:P A kolejność jest bardzo prosta –  raz wyszywa Anka, raz Piegucha:P Pierwszy obrazek wyszyłyśmy na spółkę:P Rok temu pozazdrościłam dziewczynom wyszywającym RRy i sama zapragnęłam mieć własny kalendarz. Najbardziej do gustu przypadł mi Calendar Cats Margaret Sherry. Kupiłam duży kawałek kanwy 18 owsiankowej, podzieliłam ją na 13 części i zaczęłam haftować. Jak doszłam do 1/3 lipcowego kota ochota mi przeszła i tak kanwa przez rok czekała w szufladzie. W czasie przeprowadzki sobie o tym projekcie przypomniałam i postanowiłam skończyć pierwszego kotka. Wczoraj zaczęłam i skończyłam backstitche i muszę przyznać, że pierwszy raz haftowałam obrazek, gdzie backstitche były przyjemniejsze niż same krzyżyki! Tyle w tym kotku było półkrzyżyków - pionowych, poziomych i skośnych! Całość ma się prezentować tak.


Heritage-Margaret_Sherry-Calendar_Cats-CCCC820-Calendar_Cats


A od wczoraj ślicznie się do mnie uśmiecha kotek lipcowy:)


DSC02301


Jak widać fastrygowanie też mi nieźle poszło:P Nie zastanawiałam się nad tym za bardzo i podzieliłam wzór wedle schematu z xxx, a dopiero podczas wyszywania backstitchy zorientowałam się, że jednak coś mi tu nie wyszło:P Z lenistwa nie będę tego poprawiać! Moja kanwa, więc może tak być:) I tak po tym małym doświadczeniu stwierdzam, że nie nadaję się do żadnych RR i innych wymianek z określonymi terminami, bo bardzo ciężko mi się do czegoś zmusić na co nie mam ochoty! I tu nie chodzi tylko o xxx. Wielu ludzi miewa w życiu problemy z mówieniem „nie”. U mnie jest odwrotnie:P Oczywiście nie chodzi mi o pracę, ale wszystko inne. Więc pewnie gdybym się zapisała na jakiś RR to przeklinałabym cały czas, ale na pewno trzymałabym się terminów, choć nie byłaby to żadna przyjemność. A jeszcze bardzo mnie denerwuje niesłowność ludzi i jak czytam na kolejnych blogach, jakie to opóźnienia są z wieloma zabawami i wymiankami, to chyba nie mogłabym się do czegoś takiego przyzwyczaić. Denerwowałoby mnie to. Kończąc moje wywody, trochę chęci mi jeszcze zostało, więc wezmę się dziś za czerwcowego kotka. No i ciekawa jestem ile zajmie mi ten obrazek?:P Ten kalendarz to jedyny niechlubny wyjątek od mojej zasady nie zaczynania nowej pracy zanim nie skończę poprzedniej. Nic więcej w szafie się nie chowa:P


 


damar5 – Dzięki za komentarz, bo już myślałam, że jestem nienormalna! Jak się pytałam ludzi czy coś ciekawego można porobić nad jeziorem albo chociaż obejść je dookoła to tylko wytrzeszczali oczy! Dla nich dwie ławki nad całym jeziorem wystarczą. No, ale ja się nie znam, bo w Hameryce to wszystko najlepsze, nie?:D

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Jezioro Lansing

Dziś w ramach walki z tęsknotą wybrałam się na wycieczkę rowerową nad Jezioro Lansing. Był to mój pierwszy raz nad jeziorem, ale nie wiem czy jeszcze kiedyś tam dotrę, bo trochę się rozczarowałam:( Wokół całego jeziora znajdują się domy mieszkalne i do brzegu ciężko dotrzeć. Jedyne miejsca, gdzie można posiedzieć nad samym brzegiem to dwa małe parki, właściwie parczki. Osiedle na którym mieszkam jest większe niż oba parki razem wzięte. No ale cóż, trzeba wszystko zobaczyć! Pogoda dziś średnio dopisała, bo było pochmurnie i było tylko 19 st. C, a jak wracałam wiało mi w pyszczek, a w takich warunkach nie lubię jeździć. Ale i tak miałam dobry humor po wczorajszym dniu pełnym atrakcji! Dziś ograniczyłam się jednak do krótszego wpisu:P A oto kilka zdjęć Jeziora Lansing.


DSC02269


DSC02270


DSC02271


A oto mała plaża, gdzie można znaleźć kawałek z piaskiem i na własną odpowiedzialność zanurzyć się w wodzie, oczywiście w wyznaczonym miejscu. Kilkoro dzieci kąpało się, a dwie ratowniczki dzielnie je obserwowały.


DSC02272


Kilka żaglówek widziałam w oddali.


DSC02275


Była też dwójka zdesperowanych wędkarzy. Jak widać na zdjęciu można też sobie popedałować po jeziorze:) Ale jakoś nie było chętnych.


DSC02276


Jak wracałam robiło się coraz ciemniej.


DSC02277


DSC02278


Ale miałam szczęście i dotarłam do domu suchą stopą. Padać, a właściwie lać, zaczęło 15 minut po moim wejściu do domu:(


 


vilemoo 2005, monika12d, kamala86, kinia_1979, barbaratoja – Dzięki:) Miałam nadzieję, że zainteresuje Was mój wpis!


anek_73 -  Ojej, nie wiedziałam że mój blog wzmaga pracę ślinianek nie tylko u kini:P Muszę chyba jakieś ostrzeżenie umieścić:P


damar5 – Przestań, bo chrzanisz jak potrzaskana! Jesteś tylko 4 lata starsza niż mój brat:) A moja babcia ma 88 lat, więc jeszcze trochę Ci brakuje! To ten Flohmark jak często ma miejsce?