wtorek, 28 września 2010

Ślązaczka w Warszawie!

Oj, ile czasu już minęło od mojego pobytu w stolicy! Tydzień temu dopiero dotarłam do domu, tego w Stanach. Dlaczego czas tak szybko mija? Dopiero byłam w domu domu (tutaj wszyscy jak jadą do domu rodzinnego to mówią „home home”), ściskałam się z rodzinką, paplaczki nam się nie zamykały i nie umieliśmy się nacieszyć sobą, a teraz jestem sama i nie wiem, kiedy się znowu zobaczymy:(


Ale koniec smuciarstwa! Powtórzę za moją mamą: dobrze, że czas tak szybko mija, bo to znaczy, że szybciej się zobaczymy!


A teraz obiecana relacja ze stolicy! Relacja turystyczna, bo ta zakupowa będzie następnym razem:)


W Warszawie byłam od środowego popołudnia (8 września) do piątkowego popołudnia (17 września) czyli plus minus 9 dni:P Większość czasu czyli 8 dni spędziłam w labie, bo po to przecież przyjechałam. Dużo się nauczyłam, teraz już wiem co mam robić, a do wprawy będę dochodzić tutaj, w naszym labie. Powiem tylko jedno, w Polsce pracuje się trochę inaczej niż na moim obecnym uniwersytecie. W szczegóły nie będę wchodzić, ale stwierdzam, że tutejszy rytm pracy bardziej mi odpowiada, choć własciwie samodzielnie pracuję i nie mam zbyt wielkiej pomocy szefa, to chyba własnie dzięki temu więcej się nauczyłam! I żeby mi się kiedyś dobrze pracowało w Polsce, bo jak wiecie zamierzam wrócić, muszę zostać szefem! Bo chyba już nie chcę się przestawiać na inny rytm pracy:P


Te z Was, które znają pracę w labie, wiedzą, że nic nie można sobie zaplanować. I tak nigdy nie wiedziałam, ile czasu spędzę w labie, ani czy coś z tego wyjdzie czy nie, zwłaszcza, że robiłam zupełnie nowe dla siebie rzeczy. I tak właśnie nie wiedziałam, o której skończę danego dnia i czy będę miała czas na wyjście na miasto albo przynajmniej w najbliższe okolice, zanim sklepy zamkną. Kilka razy wracałam już po zamknięciu, ale udało mi się też wyskoczyć gdzieś dalej, jak akurat nie wychodziło i musiałam zaczynać od nowa:( Tak samo było w sobotę, kiedy to nastawiłam się na całodzienną nasiadówę w labie, a jednak elektrody się zbuntowały i nie było co z nimi robić, więc miałam pół soboty wolnej plus całą niedzielę! I wtedy właśnie sporo pochodziłam po Warszawie! W Michigan pogoda była jeszcze letnia, a w Polsce już jesień nastała i musiałam pierwszy raz wskoczyć w półbuty. Po kilku godzinach łażenia skończyło się na blazach na obu stopach, ale to mnie nie powstrzymało! Była to moja druga wizyta w życiu w stolicy. Podczas pierwszej, ponad 2 lata temu, byłam tu z tatą, w związku z egzaminami GRE, więc czasu też było mało. Ale wtedy trochę sobie pozwiedzaliśmy, m.i . Łazienki, Powązki, Stare Miasto, nawet dotarliśmy przez przypadek do Wilanowa:) Tata był w czasie studiów przez miesiąc w Warszawie i sama się dziwiłam jak wiele pamietał, prawie nie potrzebowaliśmy mapy! Tym razem jednak nie ruszałam się bez mapki! Miałam zaznaczone na niej to, co najważniejsze, czyli sklepy robótkowe! Ale o tym nastepnym razem. Dziś będzie o włóczykijstwie. Bo tak właśnie najbardziej lubię odkrywać nowe dla mnie miejsca! Bardzo się cieszę, że już w Stanach wydrukowałam sobie mapkę, bo inaczej bym zginęła! A dlaczego? Cóź, może miałam pecha, ale jak pytałam się ludzi wokół o wskazówki jak gdzieś dojechać, to nagle okazywało się, że nikt nie jest z Warszawy i że wie tylko w jaki tramwaj lub autobus wsiąść, żeby dojechać  w swoje miejsce, a nie wie nawet jak dojechać do centrum czy na dworzec centralny. Nawet kierowca autobusu 10 minut myślał jak odpowiedzieć na moje pytanie i jeszcze dwa razy zmieniał zmianę odnośnie mojej dalszej trasy. Na koniec już nikogo się nie pytałam, bo wiedziałam co usłyszę i trzymałam się tylko mojej mapki, rozkladów jazdy i zdrowego rozsądku! I najlepiej na tym wyszłam! Jadąc do Polski bardzo byłam spragniona drożdzówek i pieczywa! I tu niestety też się nieco rozczarowałam:( Skusiłam się na kilka różnych drożdzówek, bułek a nawet na kartofla (bajaderkę) i niestety wszystko było ułowate i niedobre. A kupowałam w różnych miejscach. Dopiero niedobra wg mojej mamy drożdżówka z serem z naszego spożywczego była przepyszna! I to na drugi dzień, bo już nie miałam na nią miejsca w piątek wieczorem jak dojechałam do domu:P Bo mama na specjalne moje życzenie upiekła ciasto drożdżowe z powidłami śliwkowymi i kruszonką! Niebo w gębie – jak mówiła moja babcia!


Było jeszcze kilka rozczarowań sklepowych, ale o tym później:P Wiem, że się powtarzam:P


Ale nie wszystko było takie do bani! No może oprócz pogody. Pierwszego dnia zaraz pognałam do Rossmanna po parasol, a buty też mi przemokły, więc cieszyłam się, że mam dwie pary. Zimno było średnio, bo i tak cały czas w labie pracowałam w krótkim rękawku, ale w hotelu miałam zimno, bo nie grzali:( A dodatkowy grzejnik dopiero po kilku dniach się rozgrzał.


Warszawa to nie mój dom, bo dom jest na Śląsku, ale to zawsze moja ojczyzna, tutaj już czuję się bardziej u siebie niż w Michigan! I mam nadzieję, że jeszcze nieraz tu wrócę! Zatem szefie, pamiętaj – wyjazdy do Warszawy są dla mnie niezbędne:P


No to teraz czas na kilka zdjęć! Oto Warszawa moimi oczami!


Przed Muzeum Techniki spotkałam taką oto syrenkę!


DSC03318


A na Starym Mieście tą prawdziwą:)


DSC03319


Na placu Nowego Miasta załapałam się na ostatni jarmark w tym roku.


DSC03324


DSC03356


I dzięki temu przez dwa dni zajadałam się pysznymi pierogami! Mniam! Nie są uwiecznione na zdjęciu, ale rodzice przygotowali dla mnie jeszcze lepszy obiad! Barszcz czerwony z krokietami oraz na drugie - rolady giganty, modrą kapustę oraz kopytka! I tak przez dwa dni! Oj, do dziś ślinka mi cieknie:) Dana, wiem że powinny być kluski śląskie, ale ja wolę kopytka!


DSC03320


Gdzie to ja jeszcze doszłam? Pod Zamek królewski.


DSC03335


Skąd miałam widok na nowy stadion:) Mam nadzieję, że zdążą na czas z budową:P


DSC03337


Kilka razy przeszłam Krakowskie Przedmieście i miałam nawet wątpliwą “przyjemność” obejrzeć berety czatujące pod krzyżem. Bardzo się cieszę, że to już archiwalne zdjęcie!


DSC03344


Załapałam się jednak na kilka ślubów i wystawę zabytkowych samochodów! Można było też zajrzeć pod maskę:)


DSC03358


DSC03357


Pod Pałacem Kultury też byłam:)


DSC03350


Jak wracalam z brzuchem pełnym pierogów to sobie przypominałam jak robiłam tacie zdjęcie na tle Barbakanu:)


DSC03326


I jeszcze kilka innych zdjęć.


DSC03325


DSC03327


DSC03329


DSC03332


DSC03333


DSC03359


DSC03360


Nie pozwiedzałam żadnych miejsc wymienianych w przewodnikach, ale jestem bardzo zadowolona z tego, jak spędziłam ten krótki czas w Warszawie:) Mam nadzieję, że przy następnej wizycie nogi poniosą mnie w inne miejsca!


No i tak najlepsze z całego mojego krótkiego pobytu w Polsce były dwa dni w domu, w Katowicach!


A już w sobotę będę się włóczyć po innym wielkim mieście! Ruszam wtedy na Chicago!!!!!!! A Chocago znam lepiej niż Warszawę, bo byłam tam juz dwukrotnie:)


Na koniec małe pytanko. Czy ktoś kojarzy, do czego nawiązuje dzisiejszy tytuł notki? Mnie ta melodia od kilku dni chodzi po głowie:)


kinia_1979 – Ja się nie poddaję i codziennie jak echo powtarzam w labie „cześć” jak wchodzę do naszego pokoju:) Może kiedyś się zdziwię? Co natomiast na plus mnie zdziwiło w Polsce, to że wszyscy, z którymi choć przez chwilę rozmawiałam w budynku, mówili mi cześć przy następnym spotkaniu. Nawet nie wiedziałam jak bardzo mi tego brakowało!


damar5 – No widzisz, tu studenci różne błędy popełniają w labie i nawet moi znajomi doktoranci, niektórzy to Amerykanie, dziwią się czasem jak im opowiadam:P A przypomniała mi się jeszcze jedna studentka, z Chin, co to odkręciła biuretę i patrzyła jak się zasada leje na stół!!!!!!!!!!! Ostro na nią nakrzyczałam! Ale niech się lepiej mnie boją niż robią bzdury, które mogą się dla nich źle skończyć:( Dla mnie zawsze najważniejsze jest ich bezpieczeństwo, nie muszą mnie lubić, byle tylko nie uszkodzili się, a o to w labie chemicznym łatwo!


domisia20 – Dziękuję za pozdrowienia! Co do dworców, Katowice to mój dom, Gliwice to wiele miłych wspomnień ze studiów, więc nawet te godziny spędzone na dworcach, kiedy pociąg się spóźniał, nie dają mi pamietać źle tych miejsc. Wiem, że są brzydkie, ale ja mam dobre wspomnienia z nimi związane. W Zabrzu dworzec też brzydki i w czasie deszczów zalany, że nie da się suchą nogą przejść z peronu do budynku dworca, ale i tak chętnie bym tam dziś wysiadła, żeby sie przejść po mieście:) Najgorszy dworzec jaki pamiętam to był w Świętochłowicach. Jak zaczynałam studia to była wielka dziura w dachu. Później na szczęście go rozebrali, bo był niebiezpieczny. Zresztą mój kolega z roku,który tam mieszkał, często jeździł do Chorzowa Batorego, bo tam było bezpieczniej (zarówno „budynkowo” jak i „ludziowo”). A Sosnowiec, to zagranica, więc nie musi mi się podobać:P


isana_haft – Eee, mnie to wszystko usypia – pociąg, samochód, autobus, tramwaj, prom. Tylko z samolotami mam problem, jak nie jestem wykończona, to nie zasnę:(

piątek, 24 września 2010

Na senność:]

Wielu ludzi cierpi na bezsenność, a ja wręcz odwrotnie, mogłabym spać 24/7! Jak mam sposobność, to zasypiam wszędzie – siedząc przy własnym biurku przy czytaniu nudnych artykułów, wpatrując się w kolumnę chromatograficzną (bo takiej cholery nie można zostawić samej sobie), czasem przy laserze, bo ciemno:P, na stojąco też nie mam problemu, a wczoraj nawet na kanapie przy serialu:( A że moje badania są związane z anestetykami, to i mam dodatkową „pomoc” przy zasypianiu:P a i tak bardzo staram się nie wąchać jak przygotowuję próbki. Do domu po pracy w Warszawie wracałam pociągiem. Do Katowic osobowym jedzie się prawie 4h. No i rodzicki bardzo się bali, że zasnę i coś się może stać. Tylko jedna rzecz nie pozwala mi zasnąć i ją właśnie postanowiłam sobie zaaplikować! Haftowanie! Do walizki w Stanach wrzuciłam kilkadziesiąt małych zestawów do haftu i mama na skypie, jak byłam już w stolicy wybrała sobie hafcik z aniołkiem, który właśnie haftowałam w pociągu. Powstał w ciągu 3h, a ja miałam jeszcze czas pooglądać Częstochowę, z której mój tata pochodzi:), Zagłębie (nie wiedziałam, że dworzec w Sosnowcu jest w gorszym stanie niż katowicki) oraz Katowice! Nie jest to żadne cudo, ale terapeutycznie się sprawdziło, a mamie się spodobało:) Oprawiałam na szybko w weekend, żeby mama mogła go sobie powiesić, bo nie musi koniecznie być ozdobą choinkową. I niestety trochę krzywo wyszło to oprawienie:( Kanwa ciemnoniebieska, 14, zamiast muliny do zestawu dołączony był kordonek. Nawet nieźle się haftowało, tylko pod koniec trochę się mechacił:( Wstążeczkę mama już sama dobrała do całości.


DSC03649


Dopiero na tym zdjęciu zauważyłam, że jakieś takie fałszywe oko ma mój aniołek:P Ale i tak go z mamą lubimy:)


DSC03650


Oj, jak fajnie jechało się pociągiem! Przypomniały mi się wszystkie lata spędzone w pociągu relacji Katowice-Gliwice! Taka podróż zajmuje 35 minut i zwykle przeznaczałam ją na sen albo na rozmowę z promotorem, bo mój drugi promotor rano dojeżdzał dokładnie o tej samej godzinie co ja:P Po kilku latach już tak się wyćwiczyłam, że automatycznie budziłam się na odpowiedniej stacji, a jak nie, to jeden look półotwartym okiem pozwalał mi się zorientować, gdzie jestem i ile mam jeszcze czasu na sen! Brakuje mi tego!


Jestem dziś już po dwóch grupach, tzn. uczyłam już studentów w labie, przez ostatnie dwa dni.  Wykończyli mnie! Mózg mi się lasuje, język plącze od odpowiadania na dziwne pytania i stopy bolą od łażenia po labie i sprawdzania czy się nie zabili albo przynajmniej uszkodzili! Niby duzi, a zachowują się jak dzieci i o wszystko się dopytują! Ja lubię uczyć, ale już zapomniałam jaka to harówka! A to jednej studence zgubiły się w suszarce tygielki, inna stłukła jeden z trzech jakie ma, kolejny student wlewał NaOH z biurety z powrotem do butelki, a na koniec kłódka od szafki jednej ze studentek dostała nóg i zawędrowała dwa stoły dalej, żeby zamknąc szafkę pewnego studenta! To tyle po dwóch dniach, ciąg dalszy za tydzień! Już się boję:P Zmęczona jestem, dlatego notka taka krótka, bo o Warszawie to mam więcej do „powiedzenia”!


 


Koleżanki po fachu! Dziękuję Wam bardzo za tak miłe przyjecie po mojej krótkiej nieobecności! Miło mi bardzo, że odwiedzacie mnie, zostawiacie komentarze, że tęsknicie:) i brakuje Wam moich wpisów! W mojej grupie w labie po staremu, nie zauważyli, że wyjechałam no to też nie zauważyli, że wróciłam:( Nadal walczę o zwykle „dzień dobry” rano!


 


damar5 – Dziękuję jeszcze raz! Podpasiłaś ze wszystkim, ale jak miałam się nie podzielić z własną rodzinką, zwłaszcza jak im też coś wpadło w oko? Ja im nie umiem odmówić:P Teraz jestem ciekawa jak ja podpasiłam?:)


chica111 – W domu rodzinnym czuję się bardzo dobrze jak wracam. Problemy są tylko natury technicznej, bo po pierwsze nie ma już wielu moich ciuchów w szafach, bo większość wywiozłam do Hameryki, a po drugie nie wiem gdzie co jest, bo albo zapomniałam albo zmieniło swoje miejsce. Ale to jest nadal mój dom i najważniejsze, że moja rodzinka jest ze mną:) Nawet w naszym domku na kółkach (przyczepie kempingowej), gdzie ostatnio spędzam więcej czasu niż w Katowicach, czuję się bardzo dobrze:) Bo z moją rodzinką wszędzie się czuję jak w domu!


diwina69 – O nr muliny to już damar5 musisz spytać, bo ja je zostawiłam w domu:( Ciężko było, ale musiałam się rozstać:(


Joasia – Dziś właśnie byłam w Hobby Lobby, żeby się odstresować  po labie. Tam jest wiele fajnych rzeczy, trochę innych niż w Joann czy Michaelsie, wiec mam nadzieję, że coś fajnego znajdziesz. A ściany z clearance to często fajne i tanie skarby kryją! Czekam na relację z desantu!

środa, 22 września 2010

W & W czyli jak zostałam ofiarą:P

Wczoraj wieczorem wróciłam z Polski, ale o całej wyprawie, wrażeniach ze stolicy i innych bzdurkach będzie w następnych wpisach:) Tak, tematów oraz zdjęć mam na kilka wpisów:P


A dziś będzie o czymś bardzo dla mnie ważnym! O przesyłce od Dany!!!!!! W piątek wieczorem dotarłam do domu, do Katowic a tam już od środy czekała na mnie paczka od Dany:) Nierozpakowana, bo mama zakazała jej ruszać:P Ale zacznę od początku. Skąd ta paczka? A z dwóch powodów, tytułowych W & W :D Pierwsze W to wygrana. W lipcu Dana (damar5 z blogu Wieczorową porą) ogłosiła mały konkurs (szczegóły tutaj), który udało mi się wygrać (na dowód wpis tutaj) tylko dlatego, że sama przeżyłam podobną traumę co Dana:P A mianowicie obie haftowałyśmy xxx na kanwie do Hardangera:( Z Daną znamy się już od kilku miesięcy i połączyła nas internetowa przyjaźń, jeśli coś takiego istnieje:) Już od jakiegoś czasu myślałam nad wymianką z Daną no i jak przydarzyła się okazja, to ją zaproponowałam. Zwłaszcza, że miałam być w Polsce, a w związku z tym wszelkie koszta przesyłki od razu zmalały. Choć w końcu moja część wymianki trafi do Dany w trochę inny sposób niż pocztą:P I to właśnie drugie W – wymianka. Umówiłyśmy się na coś xxx, przydasie za określoną sumę, coś spożywczego, pocztówki czyli to co zwykle w takich wymiankach.


Zdjęcia kijowe, bo robione wieczorem podczas rozpakowywania, ale nie mogłam czekać z rozpakowywaniem do następnego dnia. Zresztą czas miałam ograniczony, więc tylko zdjęcia xxx są z następnego dnia, bo takie cuda zasługiwały na dobre zdjęcia! Aaaa, zapomniałabym o tytułowej ofierze! Dana stwierdziła, że w porównaniu z rzeczami ode mnie, to co dla mnie przygotuje sprawi, że zostanę ofiarą:P Dana, mój Ty oprawco, dziękuję Ci bardzo za wymiankę i wygraną!!!!!!!!!!!! Ani trochę nie czuję się jak ofiara, teraz ja się boję, że to Ty się poczujesz tak, jak wreszcie dorwiesz się do woreczka ode mnie:P Bo ja tak nie umiem artystycznie pakować:(


No to zaczynam prezentację! Taka śliczna paczka czekała na mnie w domu! Jako tło występuje mój dywan:P Pocztówka jest moja, michigańska a pod nią mój super tajny adres:P


DSC03575


Pod papierem w kwiatki kryło się równie ładne pudełko!


DSC03576


A środek bardzo kusił!


DSC03577


Od razu było widać, że Dana dobrze mnie zna:) Tyle w paczce motywów halloweenowych:) W kolejnym pudełeczku kryło się to co najcenniejsze!


DSC03578


DSC03579


A mianowicie haftowanki! Umawiałyśmy się na jedną pracę, a po otwarciu pudełka ukazały się aż 3!!!!! Dana wyjaśniła mi, że jedna to wygrana w konkursie, a dwie pozostałe to z wymianki. I jak teraz moje wypociny będą się równały z tymi cudami? Poduszeczka najbardziej mnie zauroczyła! Jest taka słodka! Hafciarska!


DSC03651


Nawet z tyłu jest ozdobna:)


DSC03652


Dwie pozostałe prace są halloweenowe! Dana, dziękuję, że tak dzielnie walczyłaś dla mnie z prześwitami:)


DSC03653


A z tyłu mały nietoperz:)


DSC03654


Ostatnia śliczna praca to zawieszka Boo! Taka kolorowa!


DSC03655


No i jak miałam się czuć ofiarą po otrzymaniu takich arcydzieł? A co dalej kryło się w pudełku? Kolejność dowolna. W pudełeczku z hafcikami było 6 małych nietoperzy.


DSC03580


Poza tym dostałam jesienno-halloweenowe przydasie. Tylko ta „cudna” wstążka z „diamentem” mnie zszokowała, ale Dana już wcześniej mi wyjaśniła to „cudo”:P


DSC03588


Dostałam też guziczki do mojej “małej” kolekcji:P Najbardziej spodobała mi się śnieżynka projektu Debbie Mumm (Dana, jak ty mnie dobrze znasz:). Niebieskie serduszka oraz czarne guziczki w wcięciami też są cudne, zwłaszcza, że w moich ulubionych kolorach!


DSC03590


Dostałam też wstążki w jesiennych kolorach, a jeżyki są takie pocieszne!


DSC03591


W pudełku znalazłam też ludka na szczęście, pieska z serduszkiem,którego przechwycił mój brat oraz rękawiczkę z mikołajem. Widać nie tylko w Stanach zaczął się sezon bożonarodzeniowy!


DSC03593


Coś na moje własne hafciki – ramki i breloczki. U mnie nie ma takich okrągłych:(


DSC03594


O mulinach Anchora wspominałam wielokrotnie na blogu, że u mnie nie ma no i Dana kupiła mi spory zapas:)


DSC03595


A także trochę innych mulinek i ustrojstwo do robienia kuleczek ze sznurka! Nawet nie wiedziałam, że takie coś istnieje!


DSC03596


Kwiatkowe kolczyki widziałam już u Dany na blogu, podziwiałam i sama też podobne mam! Hura! Teraz mamy takie same! Mam też kolczyki z nożyczkami i przywieszkę z A jak Ania!


DSC03597


Tu niestety muszę się pogniewać na Danę! Umawiałyśmy się, że nic słodkiego nie znajdzie się w przesyłakch, a tu znalazłam aż trzy słodkości! Przecież się odchudzamy!!!!!!! Dana, niestety ode mnie nie znajdziesz nic słodkiego:( Ja się trzymałam postanowień. Herbatkami podzieliłam się z mamą,  bo lubimy sobie razem wypić jakieś „śmierdzące” herbatki:P Teraz niestety musimy się umawiać na wspólne picie na skypie:( Ciekawostką dla mnie jest proszek do pieczenia z szafranem! Jeden zostawiłam rodzince, bo oni też uwielbiają domowe wypieki. No i pewnie część z Was się zdziwi na widok paczki zupy ziemniaczanej:P A ja właśnie o takiej marzyłam:) Pisałam kiedyś Danie, że bardzo taką lubię, a w Polsce już jej nie sprzedają. No i marzenie się spełniło!


DSC03598


Kolczyki i przywieszka były zapakowane w halloweenową torebkę, a do wszystkiego dołączone były dwie pocztówki, pierwsza z okolic, gdzie Dana mieszka a druga z Luxemburga, skąd...


DSC03599


… jest naparstek!  Śliczny! To dopiero 5-ty w mojej kolekcji, a jaki cudny! W Luxemburgu nigdy nie byłam, a naparstek mam:) Przy okazji zdjęcia wydało się, że przywiozłam trochę guzików ze Stanów:P


DSC03602


Co tam jeszcze było w paczce, bo to jeszcze nie koniec, hihi! Śliczny morski świecznik! A ja bardzo lubię motywy morskie, więc znowu Dana trafiła!


DSC03601


Dostałam też niebieską kanwę.


DSC03603


Oraz trzy książeczki ze wzorami! Oj, najchętniej bym się za nie wszystkie wzięła już teraz!


DSC03604


DSC03605


DSC03606


Dana! Dziękuję Ci, że tak mnie skrzywdziłaś! Krzywdz mnie kiedy tylko chcesz:P Mam nadzieję, że nie zawiedziesz się tym co dla Ciebie przygotowałam, jak tylko trafi to wszystko w Twoje łapki:) Liczę też, że pomino wszystkich nerwów jakie ze mną miałaś, skusisz się jeszcze kiedyś na kolejną wymiankę:)


 


Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze pod poprzednim postem! Zestaw podróżny prawie wcale nie był używany, pracy było sporo w labie, ale coś tam małego powstało. O wszystkim jednak w kolejnych wpisach. Zrobiłam też małe zakupy w stolicy:) W Polsce wiecie jaka pogoda jest, więc niestety nie sprzyjała mojej wizycie, za to dziś u mnie było 30 st. C!!!!!!!!!!!!  


 


ann_margaret – Soczewek kontaktowych nie próbowałam, wydają mi się kłopotliwe w zakładaniu. A ja jestem wygodnicka:P No i lubię co roku kupować nowe bryle i dzięki temu zmieniać swój wygląd. Pomimo, że moje szkła przed oprawieniem wyglądają jak spodki do filiżanek, to ja już tak się do nich przyzwyczaiłam, że ich nawet nie czuję na nosie:)

wtorek, 7 września 2010

Zestaw podróżny:)

Pakowanie jednej walizki, torby podręcznej i plecaka z laptopem zajęło mi więcej czasu niż coroczne pakowanie dwóch walizek, podręcznego i „małej” torebki na wakacje:( Ale udało się! Choć nie lubię Delty, pozwalają tylko na 5kg podręcznego, a Lufthansa aż na 8kg. Trudno, jakoś to przeżyję:P Zresztą nie wiedziałam zupełnie jakie ciuchy zabrać, bo co innego pakować pamiątki dla rodzinki oraz swoje rezczy xxx, a ciuchy na pobyt w stolicy. Pogoda chciała mi pomóc i od wczorajszej nocy do popoludnia lało i zrobilo się zimniej, więc zaczęłam mieć wyobrażenie co zabrać. Mam tylko nadzieję, że jak jutro będę wychodzić z domu, to będzie sucho, bo nie chcę jechać w wilgotnych ubraniach:( Po męczarniach z pakowaniem zrealizowałam dawno planowany projekt. W internecie już widziałam kilka takich przyborników zrobionych w puszkach metalowych i jak byłam pod koniec sierpnia w Michaelsie, to kupiłam sobie taką puszkę. Tutaj jest ich duży wybór, bo Amerykanie stosują je jako pudełka do kart prezentowcyh dla bliskich, czyli czegoś jak bony do sklepów, tylko z sumą ustalaną przez kupującego. Dla mnie głupota straszna z kupowaniem puszki metalowej na jedną kartkę, ale dzięki temu mam spory wybór takich puszek:) Mój wybór padł na jesienną z liśćmi:) W sobotę dokupiłam w JoAnn prezentowane wczoraj filce i z pomocą największej fanki wybrałam odcień najbardziej pasujący do puszki. Reszta to już moja własna inwencja twórcza! Kilka wstążek, kawałek materiału w liście oraz ćwieki w liście. Jedną stronę przymocowałam klejem do tkanin w sztyfcie, ale strasznie się rozczarowałam, bo słabo łapie, więc drugą stronę przykleiłam taśmą dwustronną, która była strzałem w dziesiątkę! Zdjęcia ciemne, bo robiłam przed pakowaniem aparatu, akurat jak padało. Później się rozpogodziło, ale nie miałam już sił, żeby szukać aparatu:(


Tak wygląda cały zestaw!


DSC03292


Wieczko puszki bardzo mi się podoba:)


DSC03294


Pod wieczkiem filc na igły i szpilki oraz dwa ćwieki:)


DSC03295


A w części głównej – nożyczki, nawlekacz do nitek i przecinacz do nitek. Poszalałam ze wstążkami:) Lepiej wyglądałyby krótsze, ale trudniej byłoby wiązać.


DSC03298


I kilka zbliżeń.


DSC03301


DSC03302


DSC03300


DSC03299


Dół bez zawartości:P


DSC03303


Oraz zawartość w zbliżeniu:) Oba elementy firmy clover, ze ślicznymi zdobieniami:]


DSC03306


Zestaw podróżny już w walizce! Jeśli będę miała trochę czasu wieczorami, to zabiorę się za jakiś mały zestaw do haftu, których trochę zapakowałam do walizki:) W końcu czas najwyższy na kolejne ozdoby choinkowe! Kotek sierpniowy w połowie wyhaftowany, reszta nie wiem kiedy, bo po powrocie sporo mnie czeka, więc nie wiem czy znajdę na niego czas i na blog niestety też:(


To już ostatnia notka przed moim wyjazdem. Do zobaczenia za 2 tygodnie!


 


Dziękuję za wszystkie komentrze i tak liczne ostatnio odwiedziny! Bardzo mnie to cieszy:)


 


damar5 – A nie zauważyłaś :P – to znaczy, że pokazuję Ci język! Ja też żartowałam:) Mama też żartowała:P