Jeden dzień lata:]

Lato wreszcie przyszło do Michigan! Na jeden dzień, ale co z tego:P Upał dziś straszny, bo jakieś 30 st. C. Już się zaczęłam wspomagać mrożoną herbatą z kostkami lodu. Poszaleliśmy też z Czerwonką po okolicy:) A jeszcze wczoraj jeździłam w płaszczu:P Jutro ma być mniej przynajmniej o 10 stopni, ale po cichu liczę, że zima już nie wróci!

Poza przyjemnościami, musiałam dziś i w ostatnie dni pojeździć trochę po sklepach, bo trzeba było zrobić pewne zakupy! Nie wiem jak to się stało, ale szykuje mi się kilka wymianek! Nie będę nic więcej pisać, ale przez najbliższy czas będę musiała porobić trochę tajnych prac, więc od razu uprzedzam, że aż tylu prac co ostatnio to nie będę mogła zaprezentować w Pieguchowie.

Dziś pokażę Wam co dla siebie kupiłam:) A co! O sobie też trzeba myśleć, a poza tym co nieco wykończyłam i musiałam dokupić do nowych projektów:D

Po długiej przerwie odwiedziłam Walmarta i niestety nic tam nie było:( Nadziałam się tylko na taką samotną wstążkę:P

Później w meijerze znalazłam takie przywieszki! Muszę powiedzieć, że mój hipermarket rozszerzył ostatnio ofertę przydasiową:)

Wczoraj w Hobby Lobby znalazłam takie śliczne drewniane guziczki! Oj, nawet nie wiem jak wcześniej mogłam ich nie widzieć?

W JoAnn na próbę kupiłam sobie yoyo makera! Małe joja (?) mają być o średnicy 3cm po skończeniu:) Są jeszcze inne kształty – serduszka, motylki, koniczynki, kwiatki, owalne. Więc jeśli spodoba mi się, to dokupię sobie kolejne:)

Zaopatrzyłam się też w szpilki, bo powoli zaczyna mi brakować kolorków do moich pinkeepów! A muszę je szybko podokańczać:)

W Michaelsie musiałam kupić moją “ulubioną” kanwę – białą 18 :P Cholera się skończyła, a mi szykują się prace, które raczej będę robić na białym tle.

A przy okazji błądzenia po sklepie nadziałam się na promocję czegoś, co już dawno chciałam kupić:D Lubię różne nowości i taki ozdobny pierścionek, który ciacha nitki bardzo mi się podobał:)

Cudny jest, nie?

Pracy sporo, bo chcę wszystko wykończyć przez wyjazdem do Polski, więc mykam na kanapę:D

 

chica111 – Iza, zgadzam się, wszędzie są plusy i minusy, czy w Polsce czy w Ameryce:) No i bardzo dobrze, że nie wszystkim podoba się to samo, bo byłoby nudno. Seansem się nie zraziłam i za tydzień idę na kolejne filmy! Uwielbiam kino kampusowe:) A „Czarny łąbędź” nie tylko mi się nie podobał. Na sali był ciągły śmiech:(

oura512 – Przykro mi, że miałaś problemy z komentowaniem:( Ja z bloxem nie mam żadnych problemów:) Natomiast blogspot bardzo lubi zżerać moje komentarze:P Wszystkie filmy o jakich piszę oglądam w kinie kampusowym, więc nie są to nowości. Zwykle są wyświetlane w weekend premiery DVD. No i wybór nie jest tak duży jak w normalnym kinie, bo tylko 3-4 filmy na jeden weekend. Ale zwykle coś ciekawego pokazują:)