niedziela, 10 kwietnia 2011

Przesyłka zagraniczna:D

Czyli moja wygrana u Brzyduli za złapanie licznika z samymi jedynkami:) A przesyłka jest z zagranicy, bo szła z Zagłębia na Śląsk:) To taki nasz regionalny żart, że np. jadąc do Zagłębia trzeba zabrać ze sobą paszport:P O dziwo przesyłka szła tylko jeden dzień! Czasem listy z Katowic do Katowic idą dłużej:P Prezenciki dostałam już w zeszłym tygodniu, ale później czekałam na zdjęcia od Agnieszki, żeby Wam je pokazać, bo tradycyjnie poprosiłam o przesyłkę do mamy:)


Matkas niestety zaniemogła, ale od czego jest Osobisty Ojciec? Tata stanął na wysokości zadania i wszystko mi ładnie rozpakował i pokazał:)


No to czas się chwalić:) A dostałam sporo fajnych rzeczy!


Część niespodzianek zapakowana była w takie pudełko. Niestety poczta je zniszczyła:(


prezent5


A co było w środku? Śliczny breloczek! Bardzo lubię żółte kwiaty:) A tata aż się dopytywał, gdzie takie plastikowe breloczki się kupuje:P A przecież dostał już ode mnie breloczek, tylko kwadratowy:P


brelok krokus


W środku tata dokopał się też do serduszkowych kości:P


brelok kostka


Trochę się nimi zdziwiłam, bo takie same zrobiłam dla mamy na zeszłoroczne walentynki:P


DSC01666


Ale w liście dołączonym do prezentów, który mi tata ochoczo przeczytał, dowiedziałam się, że Agnieszka zrobiła swoje kości po tym jak zobaczyła moje:) Ale miło jest inspirować innych:) Teraz z mamą możemy pograć sobie:P Każda ma swoją kostkę:)
I jeszcze razem w pudełku:)


 prezent4


Druga część przesyłki była ślicznie zapakowana w kartonik. Tata się ostro namęczył z rozwiązywaniem, ale był delikatny i kordonek (?) nadaje się do recyclu:P


prezent3


A w środku znajdowało się takie „cuś”. Pierwszego dnia myśleliśmy, że to jedna sztuka – zakładka z koniczynką:)


prezent2


Ale jak tylko mama na drugi dzień chwyciła w swoje łapki, okazało się, że to są dwa elementy:P Mama w nagrodę dostała zakładkę, bo lubi żółty kolor:) A dla mnie zostało to małe dzieło sztuki! Dopiero teraz na zdjęciach widzę, jak koniczynka jest perfekcyjnie wykonana! Nikomu jej nie oddam:P


koniczynka


I jeszcze wszystkie cuda razem!


prezent1


Agnieszka, jeszcze raz bardzo Ci dziękuję! Już się nie mogę doczekać aż wszystko sobie dokładnie obejrzę i pomacam:)


 


Dziś wieczorem wybrałam się na oskarowy film „Black Swan”. Powiem tak: nie ma czym się zachwycać:( Po seansie mam podobny niesmak jak po "American Beauty". Szkoda czasu.


 


black_swan-poster-535x792


 


Dziękuję za komentarze odnośnie małego zajączka:)  Mama się cieszy, a ja dziś będę kończyć coś dla siebie, bo Matkas kazała mi zrobić coś dla siebie:P


 


anek-73 – Aniu, nie wiem co się ostatnio z Tobą dzieje, ale Twoje komentarze są bardzo zgryźliwe:( Czasem się zastanawiam dlaczego takie rzeczy piszesz? Wiem, że nie masz teraz wesoło w życiu, ale kto ma? U mnie i mojej rodzinki od roku też dzieją się różne rzeczy, których nie życzyłabym najgorszemu wrogowi, ale zawsze staram się o nich zapominać jak wkraczam do blogowego świata. Zawsze sobie myślę, że jeśli nie mam nic miłego do napisania, to nie zostawiam komentarza. A jak jestem nie w humorze, to sobie daję spokój na kilka dni z blogiem. Dlatego przykro mi, jak czytam co ostatnio piszesz. Aniu, jak chcesz się wyżyć, to proszę gdzieś indziej a nie u mnie. Nigdy nie moderowałam ani nie usuwałam żadnych komentarzy i nadal chciałabym, aby tak było:( I bardzo mi się nie podoba, że na mnie krzyczysz (drukowana czcionka).


A jeśli chodzi o Twój dzisiejszy komentarz. Pisałam o moich własnych przeżyciach. Moja polonistka miała taki sposób uczenia. Jeśli w innych szkołach jest inaczej to tylko się cieszyć. Moje interpretacje wierszy były zawsze niewałściwe i na sprawdziany uczyłam się tych właściwych z zeszytu. Nie wiem też dlaczego jesteś taka cięta na Amerykę? Z takim nastawieniem, to by Cię tu nigdy nie wpuścili:P I skąd znasz jakie tu są metody? Uczyłaś kiedyś w amerykańskiej szkole? Ja nie, dlatego się nie wypowiadam. Choć jestem tu już prawie 3 lata, nadal nie wiem jak uczą w szkole podstawowej ani w high school. Moje jedyne doświadczenie to college. I powiem Ci, że się mylisz. Egzaminy z chemii ogólnej są testowe, więc liczy się tylko poprawna odpowiedź, a nie sposób w jaki do niej dochodzisz. Jak masz szczęście i potrafisz dobrze „strzelać”, to też możesz mieć dobre oceny. Wiem, bo miałam takich studentów, co przychodzili i dopytywali się dlaczego ich odpowiedz była poprawna, bo oni tylko strzelali, a chcieliby wiedzieć:P Teraz jak uczę chemii analitycznej, czyli już kursu bardziej zaawansowanego, mam doświadczenie w sprawdzaniu egzaminów. Pan doktor przygotowuje dla nas, asystentów klucz odpowiedzi, ale zawsze nam mówi, że jeśli studenci doszli do prawidłowego wyniku innym sposobem, to mamy im dać maksymalną ilość punktów. Jeśli chodzi o przedmioty z najwyższej półki, czyli te dla magistrantów i doktorantów, to jest tak samo. Nikt nie sprawdza, jak rozwiązujesz zadanie, ale czy wynik jest dobry.


Kończąc wyjaśnianie dowcipu, który miał być dowcipem, a nie analizą matematyki. Aniu, na chłopski rozum: dwie osoby wchodzą do domu (+2), trzy osoby wychodzą (-3), jak zsumujesz: +2-3 = -1. Czyli, żeby mieć zero (pusty dom) ktoś musi do niego wejść (+1). I to nie jest logiczne? Jakby powiedział mój kolega Krzysiu z polibudy: „simple mathematics”:)


Aniu, życzę Ci wszystkiego dobrego, a przede wszystkim poprawy humoru! :)


beatrix73 – Hej, ale czy ja gdzieś atakowałam przedmioty humanistyczne? Ja tylko skrytykowałam sposób w jaki ja byłam uczona:( Widać, miałam pecha, że trafiłam na taką nauczycielkę. W podstawówce uwielbiałam język polski! Czytanie i omawianie lektur nie było mi straszne. Gramatykę kochałam, bo jest taka logiczna:) Słowotwórstwo było bardzo ciekawe i też je lubiłam. Niestety w liceum polski to była głównie interpretacja wierszy:( No i taka jaką nauczycielka uważała za właściwą. Dlatego dziennie zakuwałam swoje notatki. Chyba tyle czasu co spędziłam na nauce na polski to nie przeznaczyłam na żaden inny przedmiot. Nie było dnia, żebym nie powtarzała czegoś na polski. Zresztą i tak nauczycielka, chyba w pierwszej klasie stwierdziła, że moja ocena to 3 i tak przez cztery lata dostawałam prawie same 3:( Do dziś jestem w szoku, że z matury dostałam 4. Chyba ktoś inny sprawdzał:P W czwartej klasie sami sobie wybieraliśmy fakultety i mój to był chemiczno-humanistyczny:P Zdawałam później na anglistykę na UŚ, więc przydało mi się. I muszę powiedzieć, że to były najciekawsze lekcje z polskiego jakie w życiu miałam. Choć z tą samą polonistką:( Na wstępnym na UŚ, tak dobrze wypadłam, że dostałam 4,5 z polskiego! Do dziś jestem z tego dumna:) Wypracowania też nie sprawiały mi problemów. Zawsze miałam coś do powiedzenia, błędów ortograficznych nie robiłam, bo słownika się nie bałam. Tylko jakoś moje wypociny zawsze wg polonistki zasługiwały na 3:(


A jeśli chodzi o inne przedmioty, to nie było nigdy żadnego, ktorego bym bardzo nie lubiła. Oczywiście przedmioty ścisłe to była bułka z masłem, ale i z innych zdarzało mi się dostać 5 na sprawdzianie:) Z historii lubiłam antyczną Grecję i starożytny Rzym, z geografii geologię:) Nasz nauczyciel skałki nazywał ciasteczkami i nawet mieliśmy taki sprawdzian, co każdy dostał własne „ciasteczko” i pisał wszystko co wie na jego temat. Z biologii prawie sama mi wchodziła wiedza nt pasożytów i obleńców. Normalnie zafascynowały mnie! Angielski i niemiecki to były moje ulubione przedmioty. I nawet mi nie przeszkadzało, że pani z niemieckiego mnie nie lubiła:P Bardzo lubiłam też PO, zwłaszcza jak ćwiczyłam obandażowywanie głowy na mamie:) I nawet WOS był ciekawy. Jako zadanie domowe pierwszy raz wypełniałam PIT:) Tata mi sporo wtedy pomagał:)


Tylko ten polski mnie męczył:( I do dziś się zastanawiam, jak to możliwe, że mojej polonistce prawie zawsze wychodził mój numerek w dzienniku jak zaczynała pytać? A niby bawiła się w liczenie szczebli w kaloryferach, kwiatków w doniczkach, czy wariacje nt aktualnej daty w kalendarzu, etc. Nie wiem jak mozna z tego dostać nr 30?


Natomiast w moich ulubionych przedmiotach też są rzeczy, których nie lubię. Nie cierpię i nie wszystko rozumiem w chemii organicznej i nieorganicznej. A z fizyki np. astronomia to dla mnie flaki z olejem:P


damar5 – Mnie moja polonistka też nie rozumiała:( Ale za to chemiczka bardzo lubiła:) Chciałabym ją kiedyś spotkać i podziękować za bycie tak dobrym nauczycielem, ale niestety niedługo po mojej maturze poszła na emeryturę, więc nie wiem czy nie będę musiała chodzić po Śląsku i szukać jej:P


brzydula13 – Niezły ten dowcip:) Ja też się lubię z siebie śmiać:P I tylko żałuję, że tak mało jest żartów o chemikach:P

2 komentarze:

  1. chica111
    2011/04/10 09:10:39
    Hej !
    Dziś napisze ci za i przeciw.
    Przeciw - to jednak inny odbiór filmu. Ja również byłam w ubiegłym tygodniu (dopiero) na Czarnym łabędziu. Ja wręcz odwrotnie jak Ty jestem zachwycona tym filmem. Dawno nie widziałam tak dobrego filmu - pozostawił ogromne wrażenie. To tak a propo innego zdania w tej samej kwestii.
    A za - a również w szkole (średniej) miałam nauczycielkę która w zależności od dnia traktowała moje interpretacje wierszy jako dobre lub złe. A co teraz dzieje się w szkole to faktycznie prowadzi do kształcenia półgłówków. Mam koleżanki uczące języków obcych. Każda z nich po wytłumaczeniu mi jak wygląda obecnie matura z j.obcego i jak należy ja oceniać i przygotowywać pod nią uczniów nie wróży nic dobrego.
    Do Ameryki nic nie mam bo nie odwiedziła jeszcze tego kraju. Jak go odwiedzę to będę miała własne zdanie co o tym kraju myśleć. O Hiszpanii (w której mieszkałam) też mam różne zdanie. Są pozytywy i negatywy jak wszędzie.
    Miłego dnia Iza N-P.
    Mam nadzieję że kolejny egzamin masz do przodu.


    damar5
    2011/04/10 09:13:49
    Koniczynka jest bombowa :) tez bym jej nie oddala :)niech przynosi Ci szczescie.
    Poz.Dana


    oura512
    2011/04/10 10:39:33
    - polecam!
    Szczerze mówiąc "Czarny Łabędź" był troszkę obrzydliwy, w jednym momencie chciałam przestać go oglądać. No ale dotrwałam do końca. "Requiem dla snów" tego samego reżysera jest zdecydowanie lepszy. Bardzo ten film przeżywałam.
    Pozdrawiam serdecznie!


    oura512
    2011/04/10 10:46:07
    - polecam!


    oura512
    2011/04/10 10:51:37
    Dziś chyba nie jest mój dzień. Już drugi raz mi zeżarło połowę komentarza. :P
    Bardzo mi się podobają rzeczy, które dostałaś. Koniczynka jest niesamowita.
    "Czarny Łabędź" bardzo przypominał mi "Pianistkę" w reżyserii Michaela Haneke - polecam!
    Co do interpretacji wierszy to zawsze miałam z tym problem. Moja polonistka trzymała się klucza bardzo ściśle. Też wkuwałam interpretację wierszy na pamięć.
    Przypomniał mi się fajny dowcip: Stoją dwa koty na pustyni. Jeden mówi do drugiego: "Stary, nie ogarniam tej kuwety." heheh
    i tym miłym akcentem kończę, bo kurcze znowu mi zeżre komentarz :p
    Pozdrawiam serdecznie!


    OdpowiedzUsuń
  2. ulikop
    2011/04/11 16:34:34
    to ja się teraz troszkę powymądrzam, choć wiem, że to już kotlet odgrzany. Dziś dopiero poczytałam i z lekka mną zachwiało.
    Matematyki można nie lubić. Można jej nie rozumieć, ale twierdzić, że jest nielogiczna, to przesada! Matematyka poza logiką, to czysta logika właśnie i konkret! Tu wszystko jest klarowne i czytelne. Pisze to ludź z wykształcenia i wykonywanych zawodów - humanista. Nad logiką ubolewam, że jej w szkołach nie ma, w każdym razie za moich czasów nie było.
    Interpretacja wierszy (polonista z wykształcenia to pisze): raz - nauczyciel wyrocznią nie jest i jak każdy durniem być może. Nawet polonista. A im bardziej się wymądrza, tym większym, jak uczy doświadczeniem, neptkiem jest. No, ale to ludzkie i nie ma co dyskutować. Ubolewać co najwyżej można, że trafiło się nie zawsze szczęśliwie, tudzież starać się przetrwać; 2) swojego czasu Białoszewski po napisaniu kolejnego z wierszy z zainteresowaniem wysłuchiwał, co też mądrzy znawcy mają do powiedzenia. Interesowało go głównie, co też poeta miał na myśli wiersz ów pisząc, gdyż jak sam przyznał, myślał pisząc niewiele, to może od innych się dowie...
    Testy w szkołach amerykańskich jako wykładnia tępoty ludzkiej: zdaje się, że niższy poziom nauczania od amerykańskiego jest we Francji, Włoszech i niestety Hiszpanii. Ale nie wiem, to tylko ze słyszenia... W Polsce zdecydowanie się obniżył. Acz sądzę, że winne temu są nie tylko testy, ale i program nauczania, tudzież nauczyciele, którym się nauczać chce lub też nie. Ludzie są różni.
    W szkołach hamerykańskich, np.podstawowych, cały tydzień omawia się określony temat. 4 dni wciąż to samo, aż do zmęczenia i znudzenia. Największy gamoń ma zrozumieć. Piątek to dzień testów. Te testy, to nic innego jak nasze polskie odpytywanie codzienne i sprawdziany, kartkówki itp. Same testy durne nie są. W sprytny i przemyślny sposób sprawdzają, czy uczeń materiał tygodniowy opanował. I wychwytuje się w nich wszystko. Zwłaszcza językowe są piękne. 5 pytań, a nauczyciel wie, czy uczeń: umie czytać, czy rozumie przeczytany tekst, ortografia, gramatyka i jeszcze trzeba kilka zdań od siebie napisać, w sposób zwięzły i logiczny, acz zwięzłość dobrze, by nieco popłynęła....
    Testy roczne to już troszkę inna bajka. Pewne jest jedno - nie ma dowolnej interpretacji - trudno to punktować, zatem omija się. Z matematyki zaś ważny jest wynik, a nie sposób jakim do niego się dochodziło...
    Myślę, że warto coś najpierw poznać, by móc się wypowiadać. Trudno opierać się na opowieściach cioci kloci. Każdy człowiek ma inne doświadczenia, inne spostrzeżenia. Kraj zaś jak kraj, dla jednych siódmy cud, dla innych kloaka, dla innych jeszcze zwyczajnie miejsce, w którym przyszło żyć. I podobne jak w innych krajach, jest dużo pozytywów, może jeszcze więcej negatywów, myślę, że dużo zależy od nastawienia. Sama nie jestem pasjonatką Hameryki, troszkę mnie dziwią i śmieszą nawet zachwyty nad tym krajem, ale tu też żyją ludzie i należy to uszanować. Ważne jest, że szkoła podstawowa jest przez dzieci lubiana. Jest im przyjazna. Może poziom nauczania nie jest tak wysoki, jak swojego czasu w Polsce, ale jest tu coś, czego w Polsce od -dziesięciu lat nie ma - postawa obywatelska! Może to wyuczone mechanicznie, niemniej hymnu narodowego nikt się tu nie wstydzi. Każdy dzieciak wie, że powinien wstać, nie robić małpich min i w miarę możliwości przyłączyć się do śpiewu, że flaga narodowa to nie kawałek szmaty. Gdy zbliżają się święta narodowe Amerykanów nie trzeba namawiać do wywieszenia flagi. Flagi tej nie brakuje przed żadnym urzędem miejskim, stanowym czy federalnym, nie tylko na czas świąt. Wybory zaś, nawet miejskie, są zwyczajnie obowiązkiem obywatelskim. Kto wie, może te nawyki to wynik testów...
    Dowcipy Aniu rewelacyjne. Przyznam, ze najbardziej spodobał mi się ten "matematyczny".
    Przy okazji, 2-3=-1, by otrzymać zero do -1 należy dodać 1. Klasa 4 szkoły podstawowej!
    Pozdrawiam gorąco,

    OdpowiedzUsuń