Wykańczam się :P

Maj coraz bliżej, więc biorę się i wykańczam niewykończone prace:) W tym tygodniu, po chyba miesiącu myślenia, skończyłam wreszcie kalendarz lodówkowy Lizzie Kate!

Zadanie trudne nie było, ale jak już wiele razy wspominałam, jak mi na czymś zależy to mam rułę:P Ale przynajmniej jestem bardzo zadowolona i nic bym nie zmieniła:)

Kalendarz zaczęłam haftować w grudniu 2012 roku a skończyłam na początku marca 2013 roku. Szybko i sprawnie:) Tylko styczeń był dokończony, reszta miesięcy czekała na moją litość:P

Do wykończenia całości potrzebowałam:

-magnesów w taśmie

- cieniutkich wstążek satynowych

- drewnianych tabliczek i niezastąpionego w labie – Sharpie:)

Na tabliczkach pojawiły się moje ukochane liczby rzymskie, do dziś pisane w dacie w notatkach z wykładów i w zeszycie z labu:) A niech sobie Amerykanie podziwiają:P

Najgorszym zadaniem okazał się wybór wstążek! Za dużo miałam opcji, ale jakoś się udało:) I każda tabliczka została ozdobiona satynową kokardką. Oj, jak ja lubię satynowe wstążeczki, zwłaszcza te cieniutkie:)

Przyszywanie były nieco czasochłonne, ale coś tam w tv oglądałam, więc nie zanudziłam się na śmierć:P Jak zobaczycie poniżej, tabliczki znajdują się z różnych stron hafcików. Przyszywałam je tak jak mi pasowało wizualnie do danego miesiąca.

Kolorki wyszły w większości akuratnie, więc chyba nie muszę nic podpisywać. Pooglądajcie w spokoju:)

I moja radosna kupka razem:D

Z tyłu każdy miesiąc ma przyklejone magnesiki.

Na koniec wszystkie razem:) Ojej, nie będę skromna i powiem, że to jest jeden z moich ulubionych kalendarzy Lizzie Kate:) Bardzo wesoły mi wyszedł:)

No i już wyjaśniam, bo pewnie kilka osób do teraz jest w szoku:P Tak, tłem jest różowy materiał w różowe róże:P Taki brudny róż i kupiłam go o zdrowych zmysłach. Nawet ździebko mi się podoba i na pewno powstanie z niego coś dla Matkasa:)

Aaa! To jeszcze wrzucę zdjęcie drugiego kalendarza. Kurak w jaju od kilku dni „straszy” mnie ze ściany:D

Dzisiaj wracając z zakupów udało mi się “upolować” świstaka! Już od dawna wiem, że zamieszkuje norkę na mojej wiosce, a nawet raz widziałam parkę! Także nie wiem czy na zdjęcie załapał się on czy ona, ale bardzo się cieszę, że na mój widok udawał umarlaka, więc tak szybko nie citnął:P

W tle moja pralnia i listonosz. A tu zbliżenie na świstaka:)

 

Już na sam koniec muszę Was zarazić:P 20 kwietnia nasz kampus odwiedzi zespół z Karoliny Północnej, Delta Rae. Do wczoraj jeszcze o nich nie słyszałam, ale od wczoraj nie umiem przestać ich słuchać. A zwłaszcza dwóch piosenek. Jedna z nich poniżej. Melodia wpadająca w ucho a tekst super:) Bardzo energetyczna piosenka, a energii ostatnio sporo potrzebuję:)

 Druga piosenka wpisuje się w moje ulubione halloweenowo-wiedźmowate klimaty:D

Dziękuję za komentarze:) Matkas wybrała czerwoną ramkę.

 

edytag74 – Zapomniałam ostatnio się spytać! Edyta, podlinkuj mi blogi na których widziałaś „moje” elfiki! Chyba zaglądamy w inne miejsca, bo ja ich jeszcze nigdzie poza działem listowym w Crazy i kilka lat temu na blogu damar5 nie widziałam:(