środa, 31 lipca 2024

Wypady xxx

 Chyba wreszcie czas coś napisać! 

Z Grecji wróciłam po 4 tygodniach, 16 czerwca. Od tego czasu zdąrzyłam posiedzieć trochę w NL, pojechać na małe szaleństwo xxx do Belgii, być w delegacji w Poznaniu i moich ukochanych Siemianowicach Śląskich, wyskoczyć z rodzinką do polskiego i czeskiego Cieszyna, wrócić do NL i posrżtać chałupę na czas, bo... Rodzinka wczoraj do mnie przyjechała na holenderskie wakacje. I zostają do września :) W pracy też szaleństwo, w firmie duża reorganizacja, w projektac szaleństwo, ale przynajmniej czas szybciej leci. Także czasami, żeby zająć głowę haftowałam jeden haft za drugim. 

Ale dziś czas nadrobić zaległości. Zobaczymy ile zdjęć uda mi się wrzucić?

Pierwsze będą wypady kwietniowe :)

W sobotę 20 kwietnia ruszyłam pod Rotterdam do jednej z ulubionych pasmanterii na kolejną edycję Dolle Borduurdagen. Uwielbiam to miejsce :) Jakbyście były w okolicy to macie adres :)

Tylko zawsze się dziwią, że przejechałam 100km, żeby u nich być?

 


Nie wiem ile buszowałam, ale było co pooglądać i powzdychać. Ale najgorzsze było wybieranie co kupić a co nie :P To pooglądajcie! Nowości, starości, dużo fajnych rzeczy ....










Ile razy wchodzę do przybudówki pełnej pojemników z zestawami do xxx, ze ścianami pełnymi gotowych haftów, to nie wiem od czego zacząć oglądanie i wzdychanie? :)









Czasem zupełnie nie moja tematyka, a nie da się przejść bez dokładnego obejrzenia haftu :)













Piękne nowości z Lanarte były najpopularniejsze wśród kupujących. Przynajmniej tak było napisane w mailu z podsumowaniem całej imprezy.
Oba miasta znam, bo byłam w nich osobiście kilka razy. No ale co się dziwić, jak belgijska firma to musiały być belgijskie miasta.

Gent


I dworzec w Antwerpii! Uwielbiam go! Mogłabym sobie tam siedzieć przy peronach bardzo długo i cieszyć oczy widokami!







Amsterdam to na pewno nie jest moje ulubione miasto, ale haft jest piękny! I nie pachnie ziołem jak stolica Niderlandów :P



Lniane nici od Anchor. Ale ten stojak jest boski!!!!!!!















Jak widać, ekspozycja była od sufitu do podłogi :P




A te ozdóbki są na perforowanych papierze.











Tu zestawy z filcem.











I zestawy z tamborkami.


Takich przeźroczystych tamborków jeszcze nie widziałam.










Zdecydowanie za mało było halloweenków :(









Od sufitu :D




Fajny pomysł z przyszyciem filcowych serduszek.









Rico design z drewnianymi ramkami.





















A przy kasie nowa mini komoda od DMC. 


I trochę propozycji z haftem płaskim.


Holenderska Nijntje musi być! Szkoda tylko, że haft płaski :(




Zastanawiałam się długo jakie Murano wybrać....



Anchor był pierwszy, ale DMC też w zeszłym roku wypuściło lniane produkty.


I zestawy od Rico Design z różnymi technikami haftu.


Igielnik przyczepka :)



Impreza bardzo udana a tu moje zakupy i gratisy :)


Po Olive jechałam z premedytacją, dzień wcześniej wrzucili na FB, że mają nowości od Bree Merryn :) Matkasowi sowa się nie podoba, ale ja musiałam ją mieć.


Domki z ptaszkami też już widziałam dawno temu na necie, a ponieważ nie umiałam się zdecydować na jeden to kupiłam całą serię. Jak rozpusta to rozpusta!


Lniana mulina od Anchor do wypróbowania i wzór oraz zestaw od Riolis gratis.


Katalogi też gratis.


A materiał Murano wybrałam w kolorze dymnym. Fajny!!!!!



Po wizycie w CR Couture pojechałam do Warnsveld do pasmanterii Pieterse Handwerken. 160km to kicha dla Esmeralci, żeby odebrać zamówienie z UK. W czasie pobytu w Londynie kupiłam kilka zestawów Textile Heritage, tych dostępnych w sklepach z pamiątkami, ale miałam wiele innych wymarzonych, gdzie koszty przesyłki byłyby o wiele wyższe niż same zestawy. A tu właścielka pasmanterii zamówiła co chciałam plus drugie tyle do własnego sklepu. A zagadałam na targach w Houten na początku roku. Zawsze na imprezach robótkowych dobrze pogadać z wystawcami :)



A teraz jak mam Osty i brelok inspirowany ksiażką i serialem Outlander, to może uda mi się pojechać do Szkocji! To moje marzenie od dawna :)




Jeszcze tylko 75km do domu i szaleństwo krzyżykowe i za kierą Esmeralci dobiegło końca. Uwielbiam takie soboty. Xxxx i zwiedzanie to najlepsze połączenie! Ile fajnych miejscowości w Niderlandach i Belgiiii odkryłam dzięki pasmanteriom :P

Natomiast w niedzielę pojechałam pociągiem do Utrechtu na wiosenną edycję KreaDoe!!!!


Był nawet DJ!



Jak zwykle stoisk z haftami było niewiele, ale zawsze coś niecoś było. Zresztą tu też chodzi o tą atmosferę, te kilka godzin wśród fanów wszelkiego rękodzieła. Fanów, bo Holendrzy przychodzą całymi rodzinami, sami panowie, matki z dziećmi w wózkach, starsze panie na wózkach inwalidzkich, kilkupokoleniowe rodziny, ogółem wszyscy! I to jest właśnie w NL fajne :)







Kilka zestawów było tych samych co dnia poprzedniego, ale było też kilka innych nowości.






 

Jesienne kotki na plastikowej kanwie były cudne, ale nikt nie miał zestawu do sprzedania :( Nie lubię jak można tylko pooglądać, pomacać a później zamawiać online... No nic, może na jesiennej edycji ktoś będzie miał!








Wszystkie wiedźmy mam na zdjęciach :P


Pieczątki z wosku to było coś nowego tym razem.


Hmm, pisałam już, że na KreaDoe są różne rękodzieła? :P


Ach przypominają mi się Stany! Te ściany ozdobnych guzików w HobbyLobby, Michaels i Joann.... Tęsknię!



Ostatnio i ja wpadłam w kwiatki Lego, a tu na targach były ciekawe kwiatki z drewna! Nie mogłam od nich odejść! Może następnym razem skuszę się na jakieś...


Ten słonecznik i bez...boskie!!!!!!!


A tu producent jakbyście chciały więcej pooglądać.



Moja sowa też była, ale tym razem w diamencikach!


Kwiatki z wyciorków też były, nawet na warsztaty można się było zapisać. Choć mnie się bardziej kojarzą z fajkami taty.


Księgi jak z Władcy Pierścieni albo innych podobnych filmów :)





Super hasło, nie? Nie jestem dziwna, jestem edycją limitowaną ! To chyba o każdej z nas!






Puzzle w fajnej puszce!


Kursy zdobienia ciastek zawsze cieszą się popularnością!




Świeczki


I gadżety pamiątkowe z targów :P


Tu można było nawet przysiąść na chwilkę i zebrać siły.


No i moje zakupy! Halloweenki i jesień rządzą!


Kolejne KreaDoe na jesień i na pewno się wybieram!
A wizytę w Utrechcie tradycyjnie zakończyłam najlepszym greckim gyrosem, lepszym niż w Grecji :) Pod De Dom! Pycha!





To był przedostatni weekend kwietniowy, a w ostatni czyli 27 kwietnia w Dzień Króla jak zwykle ewakuowałam się z Niderlandów i pojechałam do spokojnej Belgii. I nie męczyłam się, żeby wcześnie rano wstać. Dzieci i młodzież z mojej wioski od 4 czy 5 rano hałasowały obchodząc z całą wioską i okolicą urodziny króla Wilhelma Alexandra....
A ja zaplanowałam sobie dzień w Antwerpii ze zwiedzaniem kilku tamtejszych pasmanterii. W Antwerpii byłam już kilka razy, piękne miasto, cudowny dworzec kolejowy, ale pasmanterii jeszcze nie poznałam. A to tylko 150km ode mnie, więc idealnie na jednodniowy wypad :)
Dworzec! Zapiera dech w piersiach, więc nie dziwię się, że Lanarte wzięło go na warsztat!







Pierwsza na liście była Het Wollen Bolleke czy wełniana piłka. Taka jak wisi nad wejściem!



Właścicielka przemiła. Cały sklep dokładnie obejrzałam, kupiłam co wypatrzyłam na stronie internetowej, część rzeczy zostawiłam na następny raz. Dostałam też gratisy - torbę i linijkę. Obgadałyśmy hałaśliwe obchodzenie dnia króla w NL i pożegnałyśmy się. Na pewno tu wrócę!


Tyle starości a tyle radości! 
Zstawy Rico Design z zajaczkami.


DMC z drewnianym wieszaczkiem i RicoDesign z ranka drewniana.


Zestawy DMC z drewnianymi ramkami!!!!!!


I RicoDesign z filcowymi rameczkami.


No i gratisowa torba i linijka!



Kolejny punkt to Het Naaldje, czyli igiełka. Naszukałam się tego dziadostwa i jak tylko weszłam to poczułam się jak w magazynie zbieracza a nie sklepie. Zresztą właścicielka nawet mnie nie zauważyła, bo szykowała sobie deser i kawusie :P Obejrzałam całość, nic nie kupiłam i ruszyłam dalej!



Niedaleko muzeum i małego portu mój ulubiony parking w centrum.


W sobotę większość żydowskich sklepów ze złotem jest zamkniętych, ale kilka wystaw sobie pooglądałam!









Wystawy belgijskich cukierni też lubię oglądać :)  


Do dzielnicy uniwersyteckiej trafiłam na ślepo. Pomimo, że ostatni raz broniłam się w 2015 roku to nogi w każdym mieści same mnie prowadzą do budynków uniwersytetów :) Jednak 13 lat studiowania pozostawia po sobie pewne nawyki!



Przed zamknięciem trafiłam jeszcze do ostatniej pasmanterii na przedmieściach Antwerpii. 


Tu skusiłam się na wstążkę ;)


Lokalnie też trafiłam na coś ciekawego. W sieci sklepów Wibra pojawiły się drewienka do xxx :) Niecałe 2 euro, a można pomaszkiecić :)




Natomiast po prawie 7 latach w Geldii (największa prowincja Niderlandów), trafiłam przypadkiem na mały sklepik robótkowy. W Nunspeet, czyli 55 km ode mnie! Hiszpanka prowadzi ten sklep od 15 lat! 


I moje małe zakupki!




Widziałam też przed wakacjami w pasmanterii w Elst, nowe zestawy ze Smerfami :) A ja kiedyś byłam Smerfetką na balu przebierańców, a Maciek Papą Smerfem :)



To tyle z rozpusty na dziś.

A na koniec jeszcze kilka zdjęć haftu z przedwakacyjnego wpisu. Dmuchawiec to zestaw Riolis - Light Breeze. 


Fajnie się go haftowało w zeszłym roku, na przełomie kwietnia i maja. 


Same krzyżyki i półkrzyżyki wyglądały blado. Dopiero backstitche robione specjalną puchatą nitką dały efekt wow!


Na oprawę czekał rok, ale ramka z niemieckiego DM idealnie pasowała.


Miłej reszty tygodnia!