sobota, 27 listopada 2010

Zdolniacha :*

Dzisiejszy wpis będzie o mojej największej fance czyli mojej mamie! W czasie krótkiej wrześniowej wizyty w domu miałam trochę czasu na małe robótkowanie z mamą:) Były to bardzo miłe i urodzajne chwile spędzone w kuchni:P Jeszcze nie wiecie, ale moja mama to wielka zdolniacha! Kiedyś dużo szyła, jak nie było w sklepach niczego, to ona wymyślała i szyła sobie ubrania. A dla mnie szyła pierwsze sukienki dla moich lalek Barbie – takie z samych koronek:) A także do dziś mam dość sporą kolekcję korali zrobionych przez mamę z małych koralików, ale nie takich prostych jak ja robiłam, ale z maciupkimi kwiatuszkami z tychże koralików. Zdjęć niestety brak, ale przy najbliższej wizycie w domu, jak nie zapomnę, to coś sfotografuję. To właśnie po mamie odziedziczyłam pierwsze wisiorki i pierścionki srebrne i no chyba też właśnie chęć do robótkowania:) Choć krzyżykowanie mam po babci, mamie mojego taty:) Trochę się rozpisałam, a chciałam pokazać co razem stworzyłyśmy. Projekty mamy, moje tylko wykończenie, bo mam większą wprawę z narzędziami do wykańczania biżuterii. Sporo się namęczyłyśmy, ale i sporo naśmiałyśmy:) Wszystko powstało dla mamy!


Wiecie jakie mam zdanie o kolorze różowym, a moja mama go lubi! I dlatego kupiła sobie takie właśnie koraliki z różowymi kwiatkami. Ja przywiozłam z Hameryki kolorowy sznureczek i zrobiłyśmy taki oto wisiorek:)


DSC03708


DSC03712


Do tych minerałów (niestety nie pamiętam nazwy) zamocowałam tylko zapięcie, ale bez zapięcia nie można ich nosić, nie? Więc moja pomoc była niezbędna:P


DSC03711


A najwięcej czasu zabrało nam przewleczenie tych wszystkich koralików ze szkła weneckiego:( Sznureczek był za gruby na małe dziurki w szkle, ale nie poddałyśmy się i pomimo bólu łapek, przewlekałyśmy zawzięcie! Koraliki mama miała już kupione wcześniej, sama sobie wybierała kolorki i ten rogalikowaty też. Ja byłam tylko masą mięśniową do przeciągania i zamocowania zapięcia. Kolejność koralików to już inwencja mamy:)


DSC03710


Jak widać moja mama lubi kolory:) Ja najbardziej lubię ciemne kolory, a już zwłascza czarny:) Tą miłość też odziedziczyłam po mamie:P Ale teraz trochę jej przeszła.


Ale to jeszcze nie wszystko! Odkąd wyjechałam nie mogłam oprawiać moich obrazków xxx, bo zawsze ja to robiłam, czy wisiały one później u mnie czy u rodziców lub w kuchni, to już nieważne – mama się tego nie tykała. Ale jak już dostała obrazki greckie, a tata konie, odważyła się je samodzielnie oprawić i jestem z niej bardzo dumna, bo wszystko jest idealne! I kolory ramek i rozmiary, po prostu nic bym nie zmieniła:) Wszystkie obrazki wiszą teraz u rodziców w pokoju i ponoć cieszą ich oczka:) Przepraszam za jakoś zdjęć, ale jak zwykle robione w pośpiechu:P


DSC03409


Clipboard01


DSC03410


DSC03411


Matkas, mam nadzieję, że nie pogniewasz się za ten wpis:)


 


Dziś znowu wybrałam się na zakupy, o wiele mniejsze. Teraz już za późno na zdjęcia, bo już ciemno, ale pochwalę się na pewno, bo znowu coś nowego wyczaiłam:P


 


paga-tek – U mnie muliny też po 35-37 centów, ale od tego są kupony, żeby cena była niższa:) A śniegu nie ma, bo wiało, więc tylko w powietrzu fruwał. I mam nadzieję, że nieprędko spadnie kolejny, bo nie cierpię go! Zimie mówię zdecydowane nie!


alexls – Większość kuponów dostaję na maila, co tydzień przysyłają nowe. Dlatego radzę się zapisać na stronce Michaelsa i też będziesz sobie mogła drukować te, które będą Ci najbardziej pasować:) I już jestem ciekawa Twoich nowych projektów!


kinia_1979 – Przepraszam:) A ja Wam w Polsce zazdroszczę, że wszystko inne macie tańsze. Zakupy robótkowe, to tylko rozrywka, a jedzonko, chemia, ciuchy to już droższe są. U mnie ceny są podobne jak w Polsce, tylko na końcu $ a nie zł i dlatego wychodzi, że 3 razy drożej:(


anek_73 – Hihihi, sorry:) Ale ja tak bardzo lubię się chwalić moimi kolczykami:) A guzik dziś kupiłam tylko jeden:P


haftowaneprezenty – „Super fajnie”? Z zakupami robótkowymi rzeczywiście, ale z całą resztą to już nie jest tak różowo:( Kolejne święta tutaj... Będę musiała przeczytać sobie Twój komentarz w wigilię. Cieszę się, że przynajmniej na blogu to tak wesoło wygląda, bo rzeczywiście to jest ciężko:( Ale nie będę marudzić:) Fajnie, że spróbowałaś haftu dwustronnego. Tyle dziewczyn po kursie pisało mi, że spróbuje, a ja czekam i czekam i nic:( Ciekawa jestem na jaki wzór się zdecydowałaś? No i może jednak zmienisz zdanie? Mnie takie haftowanie nie sprawia problemów – nawet jedną zakładkę haftowałam tą techniką mulinami metalizowanymi (pokazywałam tutaj). Dziękuję bardzo za miłe słowa:) Właśnie tak sobie ostatnio myślałam, że dawno nie popełniłam żadnej zakładki. Chyba czas to zmienić:) A co do gazetek, to mnie nie zrozumiałaś - u mnie w sklepie są i amerykańskie i brytyjskie i nawet australijskie. Obejrzałam sobie najnowsze wydania Cross Stitcher, World of Cross Stitching, Cross Stitch Crazy i Cross Stitch Gold i nic tam nie znalazłam poza pojedyńczymi wzorami. Ostatnio bardzo jestem rozczarowana angielskimi gazetkami i dlatego ich już nie kupuję. A moje ulubione to włoskie - Susanna i Pro Filo, niestety w moich sklepach ich nie ma:(


damar5 – Ja już od dawna wiedziałam, że gust mamy podobny:) Szaleję na Czerwonce, bo nie umiem już bez roweru żyć. A sezon mam długi, bo nie jeźdzę tylko jak jest śnieg. A kondycję mam już coraz lepszą, dziś nawet sobie śpiewałam w czasie jazdy, a nie tylko sapałam:P No i czekam na nowe wpisy, bo już nie chciałam nic „mówić”, ale jakoś ostatnio się ostro opinkalasz:P


magda.madziula – Dzięki:) Rzeczywiście mam szczęście do sklepów – na rowerze jakieś 15-20 minut, a jak się uprę, to w zimie nawet w niecałą godzinę dojdę na piechotę:P


damar5, ann_margaret – Na Wasze specjalne życzenie o kanwie winylowej będzie trochę więcej następnym razem:) I nawet zdradzę, jak ją można wykorzystać:)

Czarny Piątek:]

Amerykanie od rana, a właściwie od środka nocy wariują z zakupami. A jutro i w niedzielę ciąg dalszy przecen. Ja takie sceny to tylko w telewizji oglądam i zawsze przypominają mi otwarcie Saturna w Silesia City Center, gdzie ludzie już kilka dni wcześniej stali w kolejce na dworze:( Przesada! Ja nie biegam za sprzętem elektronicznym ani ciuchami i jedyne co w ten czas przecen mnie interesuje to zakupy robótkowe:) Tak jak pisałam, już wczoraj załapałam się na kilka promocji. Po obiedzie dziękczynnym ruszyłam na Czerwonce do Michaelsa. Sklep otwierali o 16:30 i jak dotarłam po 17 to były już tam tłumy! A po co ja pojechałam? Po mulinki:) Z kuponem 30% na całe zakupy zrobiłam sobie własną promocję i kupiłam „kilka” kolorków po 24 centy za motek! Mam już zapas na kilka nowych projektów – pewien obrazek, za który zabrać się nie mogę od miesięcy oraz zawieszki halloweenowe:P Bo ja jeszcze z tą tematyką nie skończyłam w tym roku:P


DSC04242


A jak już byłam w sklepie, to się trochę przeszłam. Prawie dopchać się nie mogłam, ale jak się już udało to chwyciłam jeszcze dwie szpulki ze wstążkami. A są dokładnie takie jak lubię, bo cieniutkie i świąteczne:) W każdej szpulce po trzy kolory. Będą idealne do przywieszek bożonarodzeniowych, jak mnie wreszcie natchnienie na nie weźmie.


DSC04221


Poderwałam też mikołaja:P Chyba umieszczę w tej puszce moje świąteczne kolczyki, bo tegoroczna mała kolekcja już powstaje:P Na zdjęciu wygląda jak gigant, ale w rzeczywistości to jest mała puszka (10,5 cm średnicy).


DSC04250


DSC04251


Kupiłam jeszcze coś małego, ale to pokażę jak już przerobię na kolczyki:P


Niestety jak wracałam z zakupów rozpadało się:( Na szczęście jazda na rowerze z parasolem w ręku nie jest mi obca, więc jakoś dojechałam do domu:) Zwłaszcza, że okolice były opustoszałe, bo wszyscy wcinali indyki i ciasta dyniowe:P


A dziś już bardziej się poświęciłam i wstałam przed 6, żeby na 7 dojechać do World Marketu, gdzie 100 pierwszych klientów dostało darmową bombkę:) No i jak miałam spać dalej w łóżku w takiej sytuacji?:P Szkoda tylko, że temperatura spadła poniżej zera i zaczął padać śnieg, a wczorajsze kałuże pozamarzały na amen:( Ale my się z Czerwonką takiej pogody nie boimy i dojechaliśmy bez problemu, gdzie chcieliśmy:) A oto i moja pierwsza bombka w tym roku! Bałwanek prosto z Francji, choć produkcji chińskiej:P


DSC04246


A na „kuperku” ma datę:P


DSC04249


Jutro oraz w niedzielę mają rozdawać kolejne bałwanki:) Tym razem o 8 rano, więc chyba się skuszę:P


Jak już poczęstowałam się darmową kawą oraz ciasteczkiem, ruszyłam do JoAnn! Oczywiście uzbrojona w 3 kupony z 50% zniżką na pojedyńcze produkty oraz jeden z 20% zniżką na całe zakupy. Tłumy kłębiły się w okolicach materiałów na belach a ja po cichutku oglądałam sobie mnie interesujące części sklepu:)


Najpierw ruszyłam na gazetki xxx, ale nic ciekawego nie było wśród najnowszych wydań:( Później z nadzieją poszłam w kierunku świątecznych zestawów xxx, ale nic nowego nie dołożyli:( Ale nie jest tak źle, bo już się jakiś czas temu skusiłam na taki zestaw:) A najlepsze, że dzięki kuponowi kosztował mnie niecałe 9$!!!!!! Wiem, cena na opakowaniu „mówi” co innego, ale od czego są kupony:P


DSC04253


DSC04254


Następnie skierowałam się ku dwóm ścianom guzików. I to był mój największy błąd, bo była kusząca promocja:P Buy one, get one free. No i jak ja miałam nad sobą zapanować?


Anek-73, z góry przepraszam za dalsze zdjęcia:(


Na kilka guzików patrzyłam już od dłuższego czasu i czekałam na jakąś promocję, a inne właśnie się ze mną przywitały:P


Te są właśnie nowe:)


DSC04227


Na te metalowe właśnie czyhałam od kilku tygodni:P


DSC04228


Kwiatuszkowe zawsze się przydadzą:)


DSC04230


DSC04233


I kolejne nówki.


DSC04235


Coś z recyclu:P


DSC04238


Oraz moja ulubiona masa perłowa! Choć te z lewej są metalowe.


DSC04239


Anek, mam nadzieję, że przeżyłaś:)


Póżniej przebijałam się przez tłumy, ale udało się i dotarłam do kanw a tam wyczaiłam kanwę winylową, na którą mam już bardzo użyteczne przeznaczenie, ale o tym cicho sza:P Żałuję tylko, że nie było w kolorze czarnym:(


DSC04224


Nie mogłam oczywiście pominąć mojej ukochanej rai z zestawami do haftu:) I tu wiedziałam na co się skuszę, bo już od dawna macałam, ale czekałam na kupon 50%. Po prostu uwielbiam toskańskie motywy! Bo nie jest to mój jedyny toskański zestaw:P


DSC04223


Dokupiłam jeszcze kilka mulinek, których akurat zabrakło w Michaelsie. Tu „strasznie” przepłaciłam, bo motek kosztował mnie aż 26 centów:( Zdjęcie już Wam daruję:P


Zmierzając do kasy, zahaczyłam jeszcze o półki ze wstążkami, a tu niespodzianka! Pojawiły się zupełnie nowe wzory i jakoś zawędrowały do mojego koszyka:P Bezczelne skubańce!


DSC04226


I to wszystko! Ostrożnie szalałam, nie?:P Najbardziej się cieszę, że kupiłam zapas mulinek, bo nie lubię przepłacać i zawsze mi żal jak muszę zapłacić 35-37 centów za motek.


A jak wracałam do domu, to widziałam w jednym oknie ubraną choinkę!!!!!!!!!! Ja z tematyką świąteczną na blogu oraz w domu poczekam do grudnia!


 


Cieszę się, że moje nowe biscornu zainspirowało kilka z Was:) Mam nadzieję, że kolejne prace też będą miały podobne skutki:P A jedną to szykuję ekstra, nawet największa fanka jest w szoku:D


 


fiolqak – Dzięki:) Ja też uwielbiam do Ciebie zagladać, bo zawsze coś fajnego wymyślisz:) Bardzo podziwiam Twoje wszelkie produkcje wiklinowe:)


anek-73 – Oj, już nie przesadzaj z tą oryginalnością:P Takie są w sklepach to takie kupuję, albo robię z tego co znajdę w okolicy:) Przecież najważniejsze, żeby się podobały, nie?


damar5 – No i wykrakałaś ten śnieg! U mnie też padał:( Ale że wiało, to nie zagrzał nigdzie dłużej miejsca i nie jest jeszcze biało na dworze!


paga-tek – Mnie prawie wszystko co tutaj próbowałam w knajpach wydaje się bezsmakowe:( Dlatego też sama sobie gotuję i bez ograniczeń przyprawiam oregano i bazylią prosto z Grecji:) Co do sklepów, to oprócz robótkowych, nie lubię i nie chodzę za często, bo wpadam w depresję jak widzę ceny, zwłaszcza ciuchów. A szaleństwo Amerykanów oglądam tylko w tv:)


magda.madziula – Wzór z listkami jest o tyle fajny, że każdy może wymyślić inną kombinację. Widziałam już kilka wersji tego biscornu w necie i każda mi się podobała, nawet na białej kanwie fajnie wyszły, więc wymyślaj swoją wersję i na pewno fajnie wyjdzie:) A haftowanie w różne strony było zamierzone:)


ann_margaret – Ktoś lubi moje wodolejstwo! Hura! :D Mnie tata też na dzień dobry opierniczył, że nie kupiłam laptopa za 200$:P Żartował oczywiście, ale ludzie naprawdę tak robią. Najgorsze, że co roku biorą kolejne kredyty czy wyrabiają kolejne karty i później nie ma kto spłacać tego. Ja tylko xxx jestem rozrzutna, bo inne rzeczy jakoś mnie nie ruszają i staram sie oszczędzać.


isana_haft – I jak? Polowanie się udało, nie?:) A jutro ciąg dalszy:P


magdor2009 – To do dzieła! Czekam na Twoją wersję biscornu:)

piątek, 26 listopada 2010

Jesienne liście:)

Najpierw zacznę od inspiracji. Jesień to moja druga ulubiona pora roku, po prostu uwielbiam kolorowe liście na drzewach! A jesień w Michigan jest przepiękna! Szkoda tylko, że już się kończy:( Obecnie drzewa są „łyse”, a na dworze pada. Ale zawsze to lepsze niż zima!


A oto moja inspiracja:) Jesień na kampusie.


DSC00713


DSC00718


DSC04095


I jeszcze widok z mojej sypialni:)


DSC04149


A oto biscornu, które powstało już jakiś czas temu, bo na początku października. Niestety brak czasu nie pozwolił mi się wcześniej pochwalić na blogu:P Haftowałam ośmioma różnymi mulinami DMC. Każdy liść haftowałam w inną stronę:P A zwykle jak haftuję biscornu, to wszystko jest w jedną stronę, tak jak przy zwykłym obrazku. Tutaj jest inaczej i bardzo mi się podoba jak to wyszło:) Kanwa czekoladowa, 18ct Zweigart, jedna nitka muliny.


Z jednej strony wybrałam cztery różne muliny Color Variations DMC.


DSC03985


Z drugiej, zwykła cieniowana mulina DMC.


DSC03986


Całość też zszywałam cieniowaną muliną DMC. Dołożyłam jeszcze brązową wstążkę z napisem Autumn i bordowym liściem, dwa liściaste guziczki i voila! Oczywiście wiadomo do kogo trafi:P Do największej fanki! Matkas, jest Twój:)


DSC03994


DSC03996


DSC03998


DSC03999


DSC04006


DSC04007


DSC04008


Dla zainteresowanych – jest to Maple biscornu, do którego wzór znajdziecie na blogu Trillium Creates.


 


Długi weekend w trakcie, a ja już po dwóch dziękczynnych obiadkach:) Wczoraj było pełno ludzi, prawie jak na koncercie. Prawie godzinę stałam w kolejce po jedzonko, a niestety było go na polizanie, ale przynajmniej pogadałam sobie ze starymi i nowo poznanymi znajomymi. Z gadaniem z obcymi ludźmi nie mam problemów:P Ostatnio, gdzie idę to na kogoś znajomego się natykam, a jak nie to poznaję nowych znajomych:P


Natomiast dzisiejszy obiad mile mnie zaskoczył, jedzonko ciepłe, bo mieli specjalne podgrzewane tace, każdy dostawał ile chciał i nie było tłumów. Najadłam się po uszy, ostatnio tak byłam pełna jak jadłam rolady moich rodziców:) Na obu imprezach serwowano tradycyjnego indyka, dokładnie takiego jak na filmach, a właściwie to na każdej imprezie było kilka indyków. Indyka pieczonego jadłam pierwszy raz i smakował mi tak samo jak kurczak czyli pychotka. Puree ziemniaczane, którym zachwycała się nowo poznana Amerykank,a jak dla mnie mdłe:( Nasze polskie „ziemniory” są pyszne! Farsz do indyka, który serwowali osobno, jakoś nie był za smaczny:( Chyba jednak inne smaki lubię:P Za to żurawiny były pyszne! Mniam! Na deser serwowano ciasto dyniowe oraz szarlotkę. Jak dla mnie ciasto dyniowe smakuje jak jabłka z cynamonem:( A cynamomu nie bardzo lubię, ale poszłam na obie imprezy z przekonaniem, że muszę spróbować takich tradycyjnych potraw, żeby wyrobić sobie o nich zdanie! Oczywiście nie zabrakło także nieśmiertelnego mac&cheese:P Jedyne na co się nie skusiłam to sosy do mięsa oraz masełko. Oni tutaj lubią jak wszystko pływa, a ja lubię jeść na sucho:P No i nie może przecież zabraknąć im pustych kalorii – patrz masełko:P


Jedyne co mi się nie podobało, to że ludzie wywalali jedzenie do śmieci:( Mnie rodzice nauczyli, że co mam na talerzu to muszę zjeść, nawet jakby mi nie smakowało. Ja znam swój spust, więc nakładałam sobie tyle, żeby się nie przejeść, a inni po prostu nakładali sobie kopy jedzenia i wyrzucali. Ja tego nie rozumiem:( A niektórzy zaczynali jedzenie od deseru, co było dla mnie szokujące:P


No i jesszcze jedno. Ludzie naprawdę mało wiedzą o żródłach Święta Dziękczynienia:( Jeden z moich studentów – Amerykanin, zdziwił się, że ja nie obchodzę tego święta! Tak samo jedna z Chinek spotkanych wczoraj. Dla niej to święto to prawie to samo co Boże Narodzenie:(


Jutro Czarny Piątek, czyli największe wyprzedaże w roku! Od kilku dni reklamują w telewizji te wszystkie okazje oraz godziny otwarcia sklepów. W zeszłym roku jakiś sklep z zabawkami otwierali o 4 rano i myślałam, że to jest wcześnie. W tym roku Walmarta otworzą o północy!!!!!!!!! Mnie co roku przeraża jak w wiadomościach pokazują ludzi spędzających Święto Dziękczynienia w namiotach przed sklepami!


Mnie interesują tylko promocje w Joann i Michaelsie, więc jutro też rano pojadę:P W końcu raz do roku można się ponieść szaleństwu! Już dziś była promocja w Michaelsie i coś zakupiłam, ale o tym i innych zakupach weekendowych będzie osobno!


 


Dziękuję za wszystkie miłe komentarze! Nawet nie wiecie co czuję, jak czytam, że cieszycie się, że już wróciłam do blogowania i że stęskniłyście się za mną:) To takie inne niż zachowania moich amerykańskich znajomych. Czasem zastanawiam się, czy oni w ogóle zwracają uwagę jak mnie nie ma:( Ostatnio coraz rzadziej słyszę „cześć” w labie:(


paga-tek – Ja też do Ciebie codziennie zaglądałam:) Obiecuję się poprawić z komentowaniem! Teraz już więcej czasu na to będzie:)


alexl – A u mnie nie ma zbyt wielu naparstków:( Byłam ostatnio w Lansing, czyli naszej stolicy i były 4 metalowe naparstki z napisem Michigan, ale strasznie szpetne:( Za to we wrześniu kupiłam kilka międzynarodowych naparstków, ale o tym w osobnym wpisie. Co do kolekcji butków mojej mamy –wyraziła zgodę na pokazanie na blogu, ale musisz poczekać na wakacje, jak będę w domu i zrobię zdjęcia, bo powiedziała, że ona nie będzie ich fotografować:P Leniwiec, ale bardzo kochany:P


anek-73 – Ja już przestałam liczyć ile mam kolczyków, skończyłam na tych 250 co Ci pisałam, ale podejrzewam, że w tempie jakie ostatnio mam w kupowaniu i produkcji, to przekroczyłam już 300:P No i niestety będziesz musiała dalej pocierpieć, bo mam kilka zaległych wpisów kolczykowych i naparstkowych.


ann_margaret – Dzięki:)


damar5 – No to już nie będę się martwić, że w deszczu zasuwasz do pracy na rowerze! Zdjęcia kolekcji będą w lecie, ale uprzedzam, że kolekcja jest mała, zarówno jeśli chodzi o ilość eksponatów jak i ich rozmiary:P Choć na pewno większa niż ilość moich naparstków. Laptop jest rzeczywiście mocno eksploatowany, bo 5 razy w tygodniu jeździ w moim plecaku na wydział i z powrotem, no i sporo godzin w ciągu dnia chodzi. Ale ja go lubię, bo dzięki niemu mam ciągły kontakt z rodzinką, no i mam nowe blogowe koleżanki:P


magda.madziula – No i już jestem:) I nie wybieram się nigdzie, więc wpisy będą się regularnie pojawiać:) Co do prześwietlania, to jeszcze nie wszystko, często jeszcze mnie macają zaraz po obejrzeniu na ekranie. Ale mnie już jest wszystko jedno, bo zwykle jestem zmęczona podróżą. Zresztą nie można „podskawiwać”, bo zawsze mogą bez powodu cofnąć wizę i wtedy co?:( Pytania też zadają głupawe, bo zawsze Amerykanie pytają się mnie ile kasy wwożę, a ja w portfelu mam tyle, co na taxi. I nie umieją zrozumieć, że to uczelnia płaci mi, a nie odwrotnie:P


magdor2009 – Dzięki:) Te prześwietlanie to taka nowość, po tych wszystkich incydentach w Amsterdamie:( We Frankfurcie jeszcze czegoś takiego nie spotkałam.


xgalaktyka – Dla mnie niestety powroty oznaczają powroty do Stanów, a to nie jest tak miłe jak przyjazdy do Polski:( Jak latam do Europy to zawsze mam banana na twarzy i nic mi nie psuje humoru. Jak wracam do Michigan, to smutno mi i wiele rzeczy zaczyna mnie denerwować, a przede wszystkim jak tak mnie traktują na lotniskach.

środa, 24 listopada 2010

Buntaro!

Moj kochany laptop znowu sie zbuntowal. Po wiatraku w sierpniu, wczoraj stwierdzil, ze nie podoba mu sie twardy dysk i padl. Na szczescie wszystkie pliki odzyskalam - teraz kopiuje je z powrotem z serwera uczelni na laptopa. Szkoda tylko tego czasu i 75$ na nowe ustrojstwo. Na szczescie laptop zdazyl sie popsuc przed swietem dziekczynienia, wiec grupa komputerowcow z wydzialu mi pomogla! Dzis juz mam glowne programy zainstalowane (choc juz ktoras godzine instaluja mi sie aktualizacje do windy - 97 sztuk!!!!!!!!!) i najwazniejsze - skype dziala! Nie wiem kiedy nastepny wpis na blogu sie pojawi, bo musze wszystko przywrocic do starego stanu, a sil brak:( Ostatnio jestem bardzo wykonczona - fizycznie i psychicznie i jak docieram do domu to kieruje sie zaraz do lozka:( Ale zeby nie bylo, ze tylko cierpie:P Dzis i jutro ide na obiady swiateczne! Dla takich "bidokow" jak ja, co to siedza na kampusie i nigdzie nie jada na swieto dziekczynienia organizuja jeden dzis a drugi jutro - obiady! Juz mi slinka cieknie! Wiem, ze jutro bedzie indyk, ale dzis obawiam sie ze tylko pizza:P Ale przynajmniej nie musze gotowac, a brzuszek bedzie pelny, no i jeszcze w towarzystwie zjem!


Na wydziale juz pustawo, wiec i ja bede sie zwijac! W koncu jak swieto to i ja ide odpoczywac! Oficjalnie zaczynam moj dlugi weekend:)

wtorek, 23 listopada 2010

Pamiątki z Amsterdamu:)

Mam pełno zaległości we wpisach i już się nawet sama nie orientuję, o czym nie zdążyłam jeszcze napisać, ale nic straconego wszystkie zdjęcia są na moim dellu i w końcu sobie o wszystkim przypomnę. Przecież sklerozę mam dopiero początkową:P A dziś będzie bardzo archiwalnie, bo wrześniowo. Z krótkiego pobytu w Warszawie i weekendu w domu, wracałam do Stanów przez Amsterdam i tam właśnie zrobiłam malutkie zakupy:) I to jest moje jedyne miłe wspomnienie z tego lotniska. Pierwszy i mam nadzieję ostatni raz czułam się jak przestępca:( Tak durnych pytań jeszcze nigdy nie słyszałam, np. kto pakował Twoją walizkę, gdzie walizka była między pakowaniem a lotniskiem, do kogo należą rzeczy w walizce, gdzie leżą Siemianowice Śląskie, czyli moje miejsce urodzenia, etc.  A po krótkim przesłuchaniu, dokładne prześwietlenie! Nie zwykły rentgen, ale to prześwietlenie, gdzie widzą jak człowiek wygląda bez ubrania. A to wszystko trzeba przejść, żeby się dostać do Hameryki:( Nie przepadam za "Niemcowicami", ale na ich lotniskach czuję się jak normalny człowiek, a nie jak potencjalny terrorysta:( Na szczęście więcej wizyt na amsterdamskim lotnisku nie planuję, więc więcej takich przeżyć nie będzie:)


A co za pamiątki zakupiłam w sklepie? Naparstek do mojej małej kolekcji:)


 DSC03946


Oraz cholcoki dla mamy:) W Holandii byłam dopiero drugi raz w życiu. Pierwszy raz z tatą, kilkanaście lat temu, jak pojechaliśmy w dwójkę po przyczepę kempingową. Przyczepę mamy do dziś, a na pamiątki nie mieliśmy wtedy czasu i bardzo żałowałam, że nie udało nam się kupić cholcoków dla mamy, bo jeszcze nie wiecie, ale mama zbiera różne małe butki:) I teraz ma jedne z Holandii:)


DSC03947


Na koniec chciałam podziękować Pagatkowi za wyróżnienie:) Dostałam je już prawie miesiąc temu i zapomniałam wczoraj o nim wspomnieć:( Agata, bardzo Ci dziękuję!


1


Nie będę go przekazywać dalej, bo w czasie tego miesiąca co mnie nie było wyróżnienie krażyło po blogach i teraz bym się powtarzała z przyznawaniem go.


I jeszcze coś, co znalazłam w czasie konsultacji. Myślałam, że się przewrócę jak to zobaczyłam:P


1289749647_by_artekgo2


 


anek-73 – Przykro mi, ale jeszcze trochę Cię pomęczę moimi kolczykami. Oprócz nowych xxx kolczyków, kupiłam w sobotę świąteczne kolczyki, ale nimi pochwalę się w grudniu, bo teraz jeszcze nie czas na świąteczną atmosferę na moim blogu.


fejferek – Coś mało się chwalisz na swoim blogu! Popraw się! Tak samo było z kuferkiem DMC. A przecież nie oto chodzi, żeby nie powtarzać co już na innych blogach było, ale żeby pokazać co u Ciebie się dzieje:) I nie wiem co Ty sobie myślisz, ale ja też mam sporo zajęć w domu:P Wiem, że sama mieszkam, ale właśnie dlatego wszystko jest na mojej glowie – sprzątanie, gotowanie, pranie, etc. Trochę ostatnio zaniedbałam sprzątanie mieszkanka, więc teraz takie gruntowne mnie czeka, a wigilię też muszę sobie przygotować, bo niestety kolejna mnie tu czeka, a coś przecież muszę zjeść z rodzinką na skypie:P Przecież nie będę siedzieć o suchym pysku i tylko ślinić się jak będą jeść:P


magdor2009 – Witam i dziękuję za pierwszy komentarz:) Miło poznawać nowe osoby:)


damar5 – Ty się tak nie rządz, to mój blog:P Obiecuję jednak, że następny wpis będzie xxx:) Jeszcze raz gratuluję czerwonego! Mój jest jednak o tyle lepszy, że bardziej ekonomiczny – pali 0 litrów benzynki/km :P I dodatkowo spala kalorie:D

poniedziałek, 22 listopada 2010

Na szybko!

Wracam! Do blogowania, do haftowania, do życia:) Trochę się działo, trochę się będzie działo, ale przede wszystkim będę miała teraz więcej czasu na xxx:) Semestr powoli się kończy, 9 grudnia mam ostatnie laboratorium ze studentami, później jeszcze tylko ich egzamin końcowy i mam spokój z uczeniem do stycznia. Jak mnie nie było, nie miałam niestety ani czasu ani sił na krzyżyki, ale od kilku dni ostro wracam! Mam taką chcicę do xxx, że ostatnio sporo powstaje. Próbuję też nowych rzeczy, w głowie pełno pomysłów – jeden zrealizuję, a już pojawia się kilka następnych:P Tematyka różna – nawet po głowie chodzi mi jeden zajączek wielkanocny:P Przez ostatnie tygodnie jedyny kontakt jaki miałam z haftem, to wizyty na Waszych blogach. Nie miałam czasu na komentowanie, ale widziałam, że sporo się dzieje:) Zwłaszcza w sferze świątecznej. U mnie inaczej, jeszcze nie myślę o Bożym Narodzeniu, choć w sklepach już od dawna ozdoby choinkowe. Od razu uprzedzam, że zadnych bałwanków, śnieżynek, etc u mnie nie uświadczycie, nie mam na nie jeszcze weny i nie wiem kiedy przyjdzie? Pewnie w święta:P W Michigan jesień zbliża się ku końcowi, na drzewach nie ma już żadnych liści, a 5 listopada mieliśmy nawet pierwszy śnieg:( Taki bardzo słaby, bo temperatura była na plusie, ale był. Nie cierpię zimy i mam nadzieję, że szybko nie będę musiała oglądać tego białego świństwa:P Co poza tym? Czuję się jak dziurawa dętka:( Byłam ostatnio chora, sama się leczyłam antybiotykiem, bo jak mnie wzięło, to nawet z sypialni nie umiałam wyjść a co dopiero do lekarza. Czułam się jak, gdy kilka lat temu miałam zapalenie płuc, więc chyba było blisko:( Już pierwsza dawka leku pomogła, więc dobrze się leczyłam:) Trochę tylko zazdrościłam Wam jak czytałam, że jesteście chore i macie siły robótkować. Ja niestety nie miałam sił na nic, przez pierwsz dni tylko spałam albo leżałam w łóżku. Prawie nic nie jedłam, bo po pierwsze nie miałam sił, żeby sobie coś przygotować, a po drugie apetytu nie odzyskałam do dziś. Jest jednak kilka plusów:P Schudłam kilka kilo! :) I nie zamierzam na tym poprzestać:P Już teraz jestem zdrowa, tylko strasznie osłabiona, ale powoli wracam do starej kondycji. Czerwonka mi w tym pomaga:) Wczoraj byłam na pierwszych pochorobowych zakupach, bo wszystko przetrzebione w domu miałam po tym przymusowym kiblowaniu w czterech ścianach i udało mi się załatwić całe zakupy na rowerze! Niestety z kazdą taką sytuacją przekonuję się, że amerykańskie filmy a prawdziwe życie to dwie różne rzeczy i dlatego najlepiej liczyć tylko na siebie.
A zanim jeszcze zachorowałam to miałam jednego wieczoru wenę na kolczyki! I tak na szybko, bo chyba w pół godziny, jak oglądałam halloweenowy odcinek Glee powstały poniższe pary. Choć te pierwsze to właściwie pojedyńcze kolczyki, które luźno można dobierać w pary. I tak właśnie robiłam:) Nawet moim studentkom się podobały:)

DSC04161


DSC04162

DSC04163

DSC04164

DSC04165

DSC04166

Mam też kolejne kolczyki z dyniami:) Tym razem filcowe.

DSC04159

Jakiś czas temu kupiłam też sporo podwójnych przywieszek i tak powstały tematyczne kolczyki.
Kolczyki z czachami dedykuję mojej mamie:) Ona już wie dlaczego:P Matkas, jak będziesz chciała, to chętnie pożyczę:)


DSC04167

DSC04168

DSC04169

DSC04170

DSC04171

I kilka kolorowych par, żeby nie było, że tylko w metalowych biegam:) Te ostatnie przypominają mi patchworki.


DSC04176

DSC04177

DSC04178

A właśnie teraz wybija u mnie 19:00 na nowych zegarach z kukułką:P

 DSC04218

To tyle kolczyków na dziś. A będzie więcej, bo jeszcze kilka par dokupiłam, wyhaftowałam dwie kolejne pary, a trzecie właśnie się robią:P Wpisów w najbliższym czasie powinno być sporo, bo mam kilka robótek do pokazania, zakupów a także nie pisałam jeszcze o mojej październikowej wyprawie do Chicago. Dziś też byłam na ciekawej imprezie, o której będzie osobny post:) A w najbliższym czasie kilka fajnych imprez w okolicy też się odbędzie, więc Wasz „reporter” Wam o nich opowie:)

Wiernym czytelnikom dziękuję za odwiedziny:) Licznik pognał strasznie do przodu jak mnie nie było i ze statystyk widzę, że zaglądaliście tu nawet jak nowych wpisów nie przybywało. To bardzo miłe:)
Dziękuję też za wszystkie komentarze do ostatnich notek. Mama ozdobiła nasze mieszkanko moimi podusiami a także tymi od Dany:) I nawet po ciemku rodzice wpatrywali się w duszka:)
Co do żartu, cieszę się, że nie tylko ja go rozumiem. Czyli nie jest ze mną jeszcze tak źle:P
Z ciekawostek uczelnianych, w tym tygodniu moi studenci pisali kolejny egzamin a ja miałam tą „przyjemnność” go oceniać i dzięki temu dowiedziałam się, że pH może wynosić -0.4!!!!!!!! (minus!!!!!!!!!) Cóź, człowiek zawsze się czegoś uczy:P
Za Wami już dwa długie weekendy, które ja przepracowałam, więc teraz kolej na mnie. W tym tygodniu ja mam długi weekend – w czwartek Święto Dziękczynienia, więc całe Stany mają wolne! A później Czarny Piątek!!!!!!!
A 1 listopada dostałam od rodziców takie zdjęcie, na pocieszenie:) Już Wam wspominałam czego mi brakuje odnośnie Wszystkich Świętych:( Oto właśnie widok z naszej katowickiej kuchni:) Tata, dzięki:)

wszystkich 005