Największa fala upałów w historii Holandii właśnie minęła. Trwała 13 dni, z czego przez 9 dni mieliśmy temperatury ponad 30 st. C. Niestety 400 osób zmarło z powodu upałów.
Teraz mamy bardziej typowe holenderskie lato czyli temperatura lekko powyżej 20C, deszcz na zmianę ze słońcem lub jednocześnie deszcz i słońce, wiatr... I jakoś leci :)
A dziś chciałam Wam pokazać ostatnie hafty z mini serii od Marjolein Bastin.
Po motylkach (tu) i grzybkach (tu i tu), nadszedł czas na kwiatki :)
W marcu zaczęłam haftować żółte polne (?) kwiatki. Nie wiem co to dokładnie, ale są wesołe.
Zestaw z ramką dorwałam w Mechelen w Belgii w czasie jednej z delegacji. Lanarte, czyli made in Holland :)
Haftowałam go dwa dni. Bardzo przyjemnie szło, 2 nitki muliny, moja ulubiona tkanina (w Stanach nazywała się Monaco, jak Holendrzy ją nazywają nie wiem).
Tu same xxx.
A tu z nielicznymi backstitchami :)
A kilka dni później machnęłąm szafirki.
Z zielonym poszło szybko, ale z błękitami się pomyliłam i musiałam nieco pruć:P
Backstitchy brak.
Oba obrazki trafiły do oryginalnych ramek z naklejką i pojechałam z nimi na małą sesję zdjęciową. W kwietniu wszystko pięknie kwitło!
A bzy jak pięknie pachniały!
Wszystkie hafciki z tej serii są maciupcie, bo mają tylko 6,5 x 6,5 cm. Mam już 6 i na nich poprzestanę. Krzaki w doniczkach sobie odpuszczę:P
A tu moja mini kolekcja :) Gotowa do zawiezienia do Katowic i powieszenia na moich ścianach w bardzo własnym M :)
Dziś zaczęliśmy ostatni wspólny tydzień w Niderlandach. 6 tygodni już za nami, a tak szybko minęło.... Dopiero czekałam aż przyjadą :(
Mykam na barszczyk! Smacznego!