...ze mnie jest! Choć skutecznie się kamufluję, chodząc codziennie w portkach, bo wygodnie, ale i bezpiecznie w labie. Wczorajsza wyprawa zakupowa przypomniała mi, że jednak jestem dziewczyną i lubię chodzić w sukienkach:) Na dworze coraz cieplej, wakacje w Grecji powoli się zbliżają, więc zakupy jak najbardziej usprawiedliwione! Nie mogłam po prostu przejść obojętnie obok sukienki, o której od dawna marzyłam – czarnej, długiej i z przekładaną górą. Już od lat w lecie chodzę w indyjskich sukienkach, a odkąd jestem w Stanach to zauważyłam, że wcale nie są tu takie drogie! I tak wczoraj nabyłam kolejną. Oto jak się prezentuje to moje cudo! Zdjęcia trochę słabo mi wyszły, bo na moich „pięknych” drzwiach do sypialni, ale z braku laku, takie są. Mamie najbardziej podobają się margaretki:) A mnie, że sięga mi do kostek!
I zbliżenie na przekładaną górę.
W zeszłym roku kupiłam sobie, aż trzy inne sukienki, wszystkie krótkie, przed kolano. Dwie kupiłam przed wakacjami, a jedną po powrocie z Grecji i że niestety było już zimno w Michigan, to ani razu nie byłam w niej. Też bardzo mi się podoba, bo taka patchworkowa jest. A jak się opalę, to będzie nieźle wyglądać na mnie:P
Ta również ma przekładaną górę.
Z pozostałych dwóch, tylko jedną mam w domu, a druga została w Katowicach. Ta, która wisi w szafie jest podobna do brązowej, ale jest cała czarna, w jednym kawałku i bez nadruków – czyli cała w moim najulubieńszym kolorze:)
Wczoraj jak chwaliłam się mamie z nowego zakupu, uświadomiłam sobie, że nie pokazałam jej jeszcze dokładnie szala, który sobie kupiłam rok temu zaraz po przyjeździe do Michigan. Musicie niestety pocierpieć przez moje chwalipiectwo:P Na skypie nie wszystko widać w szczegółach, a wiem, że mama tu zagląda rano, więc zdjęcia są głównie dla niej, a Wy możecie sobie przy okazji poogladać, hihihi :P A szale to moja kolejna słabość. Mam ich tyle, że przez długi czas mogłabym codziennie chodzić w innym. Niestety większość została w Katowicach. Do Stanów zabrałam chyba 3 czy 4. A oto i szal, jak widać też indyjski i ze złotą nitką. Jest taki śliczny, że żal mi go nosić, ale jakoś się przymuszam:P
I zbliżenie na wzór oraz złotą nitkę.
Nie obyło się też bez robótkowych zakupów:) Kolejne koraliki, tym razem zielony mix, jeszcze bez przeznaczenia, ale szybko coś wymyślę. I kolczyki – drewniane.
I guziczki z motylkami.
Bardzo się dziś rozpisałam, a to i tak nie wszystko co chciałam dziś napisać:) Teraz czas wracać do kartonów i pakowania:(
damar5
OdpowiedzUsuń2010/05/10 08:47:37
Sukienka piekna sama lubie takie do kostek bo zakrywaja wszystko co mam brzydkie hihihi tylko z tymi zakladkami w czesci gornej mam zawsze problem bo brak "wypelniaczy" hihihi i jakos mi to nie lezy :( Kolczyki mniaaam bardzo w moim guscie :) Bedziesz blyszczec w tej Grecji :) Troche Ci zazdroszcze tego wyjazdu ,mnie w tym roku zadne wakacje nie czekaja :( Poz.Dana
chica111
2010/05/10 10:45:09
Hej !
Ale machnęłaś posta-y. Chyba miałaś wenę albo odrabiasz zaległości. Takie sukienki na pewno są praktyczne szczególnie w letnie upały. Na pewno każdy znalazłby coś dla siebie bowiem wybór w deseniach jest pewnie ogromny. W Hiszpanii w niedzielę można na Rastro (targowisko w centrum Madrytu) kupić podobne sukienki.
Pozdrawiam Iza
P.S. Ja ostatnio też się obkupuję, co chwilkę wpada w moje łapki coś co może się przydać ;)
monika12d
2010/05/11 16:45:05
Wczoraj trafilam na twój blog i musze przyznac , że tak ślicznych rzeczy dawno nie widzialam . Podziwiam