Ździebko mnie tu nie było, ale działo się sporo. Rodzinka posiedziała u mnie do 4 września. Po chwili rozłąki byliśmy znowu razem, bo tym razem ja pojechałam do Katowic na dwa tygodnie. Później było sympozjum w Berlinie, szkolenia w Niderlandach i dziś rozpoczynam pierwszy zwykły i pełny tydzień pracy od wielu tygodni.
Zaległości blogowych sporo, ale już dawno przestałam się tym przejmować. Dziś wracam, bo to przecież Halloween - moje ulubione święto, więc musi być odpowiedni wpis! A hafcik do pokazania zaczęłam xxx w zeszłym roku w listopadzie, skończyłam w lutym tego roku, a oprawiłam w sobotę :P Na wycieczkę zabrałam go wczoraj.
Hafcik i ramkę do niego zobaczyłam na FB, zamówienie było nieco bardziej skomplikowane, bo przesyłka szła z Rosji i niestety nieco uszkodzona doszła, co zauważyłam dopiero później, ale właściwie nie ma problemu (zobaczycie później).
Także na ten widok padłam i musiałam mieć!
I moje zamówienie :)
Pewnie tego nie zauważyłyście, ale kościółki straciły krzyże :P No cóż, szukałam ich na podłodze i w śmieciach i znalazłam 3 z 4 sztuk, ale na koniec stwierdziłam, że kicham to, bo ja i superglue tak się lubimy, że zawsze mam poklejone palce i ślady na tym co sklejam.
Haftowałam w swoim tempie :) Kilka nitek świecących w ciemności - biała, zielona, niebieska i żółta.
No i skończyłam xxx i zaczęłam poszukiwania domu pasującego do tego z mojego haftu, żeby jechać na sesję zdjęciową w terenie.
Niestety okazało się, że domów które pasowałyby mi idealnie już nie ma. Zburzyli w ostatnich latach to co z nich zostało i nie było już po co jechać do Belgii :( Motywacja do oprawienia w tym momencie mi uciekła i tak czekała do tego ostatniego weekendu przed Halloween. Choć najbardziej dom z haftu przypomina mi dom Normana Batesa z Psychozy Hitchcocka :)
Oprawiłam wreszcie w sobotę. Wyszło super!
Nie umiem uchwycić nitek świecących w ciemności, więc musicie mi uwierzyć, że wygląda tak samo jak na stronie producenta.
I wczorajsza wycieczka tematyczna. Po roku pojechałam odwiedzić Mechteld w s'Heerenberg. Byłam tam już rok temu z innym haftem (wpis
tu).
W celi, gdzie siedziała Melteld było ciemno...
tylko małe okienko na świat...
Ale niedawno zainstalowali lampę :P
Wejście do celi.
Połaziłam po okolicy zamku, byłam w lesie. Fajne miasteczko na niedzielną wycieczkę!
W domu dokończyłam sesję zdjęciową. Od lat już nie kupuję czekoladowych mikołajów ani zajączków, ale na halloweenki musiałam się skusić :) Nawet w US czegoś takiego nie widziałam, a w NL było!
A jak mój nowy zegar pasuje? Idealnie, nie?
A jak się włączy lampki i dźwięk to jest już obłęd :D
Zegar z TK Maxxa z Katowic, a w Amsterdamie trafiłam w tym roku na australijski zestaw do xxx. Cudniasty!
W sobotę natomiast byłam w Utrechcie i niespodziewanie trafiłam na ciekawych "przechodniów" :)
A niby w NL nie obchodzą Halloween :P
Nad kanałem jedna z rzeźb też przedstawia wiedźmę na miotle! Spójrzcie dokładnie pod lampę!
Poznałam nowe koleżanki :)
A w Utrechcie byłam na targach robótkowych, KreaDoe!
Stoisk xxx było tylko 4, ale 3 hale pełne wszelakich robótek i ich wielbicieli. Fajnie było wrócić po przerwie covidowej.
Następna edycja już na wiosnę :)
Nacieszyłam oczy i oczywiście trochę pomaszkieciłam i wróciłam z torbą zakupów :) Nawet nieliczne halloweenki udało mi się upolować!
Buteleczki są boskie! Teraz muszę wymyślić jak je wykorzystać :)
I wszystkie łupy w kupie :)
Aaaaa, w czasie pobytu w Katowicach udało mi się na szybko spotkać z Daną (
damar5)! Wizyta była szybka i z mojej strony zainicjowana niespodziewanie, bo Dana nie wiedziała, że też będę w PL, ale i tak dostałam tasię prezentów :) Dana, dzięki za spotkanie i prezenty i liczę, że na kolejne spotkanie nie będziemy musiały znowu czekać kilka lat?
To na koniec jeszcze Bebok spod Spodka w Katowicach!
Oraz Don Pedro, czyli szpieg z krainy Deszczowców, który jak wielu bohaterów dawnych kreskówek znajduje się w Biesku-Białej :)
Happy Halloween!