W zeszłym roku wzięłam się za moje dwa ostatnie UFOki z poniższego zdjęcia i je dokończyłam! A zdjęcie z urodzinowego postu z grudnia 2019. Poduszkę już Wam pokazałam (tu), więc został się ten najmniejszy UFOk, te małe elementy zaraz nad podpisem.
I to by było na tyle zdjęć z powstawania :P Niestety, ale część zdjęć do publikacji na blogu straciła się na starym kompie. Nie wiem jak to zrobiłam, ale chyba miałam dwa foldery z tą samą nazwą i tylko jeden się skopiował na dysk zewnętrzny. Trudno, jakoś to przeżyję. Najważniejsze, że niebieski lapek jest już naprawiony. Tylko lub aż twardy dysk padł i po wymianie na nowy dysk, lapek śmiga jakby był nowy i sprawia radość rodzince w Katowicach :)
A poniższy UFOk to kolczyki, które chciałam dla siebie zrobić po tym jak machnęłam podobny wisiorek dla Dany w 2015 roku. Cały wpis tu, z dokładną instrukcją powstawania, a poniżej tylko zdjęcie z obu stron.
Mój własny projekt, do dziś jestem dumna sama z siebie :P
Jakoś jestem bardziej kolczykowa niż wisiorkowa i jak wręczyłam Danie prezent to zaczęłam robić dwie rozgwiazdy dla siebie. No i po wyszyciu i zszyciu 5 elementów w jeden, tak mi zostały. Maciupcie, ale nie miałam do nich już siły. I tak sobie leżały w Kato od 2015 roku. Na Mazury ich nie brałam ani do Brazylii, ale do Niderlandów już ze mną trafiły i w 2019 roku załapały się na wstydliwe zdjęcie z wszystkimi UFOkami:P
Zdjęć ze zszywania nie będzie, ale efekt końcowy, sesja w terenie i na uszach będą!
Kolczyki dokończyłam przed urlopem w Grecji, bo wg mojej listy kolejny haft po nich to usteczka na lodówkę. Dobrze że mam listę w notesie, bo zwykle wszystko piszę wg daty ze zdjęć i teraz jestem nieco pogubiona :( Także kolczyki musiały powstać w sierpniu 2021 czyli jak w pysk strzelił 6 lat po rozpoczęciu haftowania :P Masakra! Takie małe a tak się za mną ciągnęły! Wstyd!
Bigle i druciki oczywiście z Hameryki! Zapasy z Joann, Hobby Lobby i Michaelsa nadal mam w garage, tylko przed przyjazdem do Polski muszę mieć zawsze gotową listę z tym co chcę tym razem znaleźć, bo później zapominam jak już jestem na miejscu :P Czasem sobie lubię po prostu posiedzieć w moim garage :D Jakiś taki miły jest, nawet jeśli zawalony rzeczami moimi i rodzinki :P
A rozgwiazdy wyszły znowu maciupcie, tylko 2,5 cm!
Dla przypomnienia, z jednej strony są koraliki z połyskiem.
Zszywałam je muliną pod kolor kanwy (20ct vintage), żeby z daleka nie biły po oczach zszycia :P
Wypchałam je dokładnie, żeby były grubiutkie :D
Bigle i druciki białe, specjalnie chciałam żeby się zlewały z kanwą a nie świeciły po oczach srebrem czy złotem. W oczy mają się rzucać rozgwiazdy a nie to na czym wiszą :P
Od spodu przeszycia złotą nitką.
Nie są idealne, ale rozgwiazdy w naturze też nie są!
Na sesję też długo czekały, bo dopiero w poprzedni weekend zabrałam je nad Morze Północne. Nie umiałam znaleźć żadnej odpowiedniej rzeźby, ale wpadłam na inny pomysł i z tego powodu pojechałam pierwszy raz na najbardziej znaną plażę w NL - Scheveningen, za Hagą.
Hmmm, paskudna jak dla mnie. Przypomniał mi się Sopot. Bleeee :P Obojętnie czy u nas w PL czy za granicą, ale nie lubię atrakcji turystycznych :P No a tu nawet zimą widać, że to głównie dla turystów a nie dla morza. Ale jak już przyjechałam to spędziłam 4h na łażeniu i jak dochodziłam do Sreberka to ledwo nogami ruszałam, dobrze że ono prawie samo jeździ, bo inaczej musiałabym na miejscu nocować:P A tak tą 1h 15min jakoś dotarłam do domu i nawet odpoczęłam za kółkiem.
No, to kilka zdjęć z plaży!
Wyszłam zaraz przy molo. 15 stycznia był pierwszy dzień, że złagodzili lockdown i sklepy pootwierali pierwszy raz od początku grudnia, ale na plaży i tak głównie serwowali żarełko, więc jak dotarłam koło 12:00 to wszyscy coś wcinali. A dotarłam tak późno, bo wcale nie byłam pewna czy jechać. Od rana gęsta mgła w całej Holandii i nie wiedziałam, czy cokolwiek będzie widać. Po drodze też mało co pobocza było widać na autostradzie, ale jak dotarłam na miejsce nie było tak źle! Morze było widać bez problemu :)
Nawet nie wiedziałam, że jest tu wielkie centrum Lego.
A cel podróży wybrałam ze względu na bajkowe stworki na deptaku! Patrzcie jakie są świetne i ile ich jest! Normalnie można na nie patrzeć w nieskończoność. Artysta miał fantazję!
Niektóre z nich były miniaturowe i idealne do sesji z moimi kolczykami :) A tak im się buźki śmiały, że hej!
Stópki wystające z "wody" były nieziemskie!
A ten malec taki zamyślony i wpatrzony w niebo!
I jeszcze jeden :) Słodziaki!!!!!!
W takiej odległości od molo są stworki, a tu widać diabelski młyn :)
Te był świetny, aż chciałoby się obok niego położyć, gdyby tylko nie zimna temperatura :P
Plażowicz prawdziwy!
Z dziewczynką musiałam sobie cyknąć fotkę!
Tylko jakoś mało zadowolona była z naszego spotkania :P
Małego musiałam pogłaskać, bo grzeczny był :)
I koniecznie chciałam sprawdzić w co się tak namiętnie wpatruje, ale chyba ślepa jestem :P
I duża dziewczynka za mną !
Ten też jakiś smutny był i humor mi się udzielił ;(
I głaskanie na nic się zdało :(
I kilka innych, tu Pinokio w łapkach swojego stwórcy.
Miałam niezłą rozrywkę jak znalazłam te wszystkie małe stworki, na necie nie było ich na zdjęciach!
Z tyłu remont, więc chyba dlatego te 3 tak reagują :P
Tego nie rozumiem?
I smutny płaczący gigant, aż i mnie zachciało się płakać ;(
A tu niektóre pożerane stworki :P
Każdemu "pomnikowi" trzeba się dokładnie przyjrzeć, bo jest pełno stworków, małych, dużych średnich! Pomagających sobie lub wręcz przeciwnie. Zabawne są!
Poniżej w tle małe stópki! Kto widzi?
A na morzu mały ruch...
Jaś i Małgosia :P
I smaczny obiadek!
I sam Guliwer!
I mały próbujący go uwolnić!
Zabawne były! Sporo się pośmiałam, ale czas było przejść resztę plaży :)
Latarnię warto zapamiętać, bo może przydać się przy którymś hafcie :P
Najpierw zastanawiałam się co to za konstrukcja przy prawie każdym rowerze zaparkowanym nad plażą?
A później zobaczyłam kilku rowerzystów z deską i wiedziałam o co biega :P Jesteśmy w końcu w NL i jak mają przywieźć deskę nad wodę jeśli nie na rowerze?
Ten miał chyba źle zamontowany uchwyt :P
Było tylko kilka stopni na plusie, w wodzie wolę nie wiedzieć ile, ale chętnych z deskami było pełno!
Sorry za plamy na zdjęciach, ale okazało się już w domu, że miałam brudny obiektyw :(
I słońce nawet zaczęło wychodzić zza chmur!
Spacerowiczów też było sporo :) Nawet tak mocno nie wiało.
No i rozgwiazdy wśród muszelek :)
Uwielbiam morze, nawet zimą :D
Prawie się gubią w muszlach :D
A tu z plaży widać stworki na deptaku :)
Jak bryle to i pamiątkowe zdjęcie z brylokiem czyli Anką :P
I tyle z terenu! Część zdjęć cykałam telefonem, a te z brudnym obiektywem są z lustrzanki taty. Jeszcze sporo muszę się nauczyć, ale czuję, że przyjemność będzie :) Bo i była w ostatnią sobotę z innym obiektywem, a ten dziś wyczyściłam :) Jeszcze trochę lekcji u taty i będzie lepiej, obiecuję !
No to jeszcze na koniec zdjęcia na uszach! Bo w końcu kolczyki nosi się na uszach, a nie fotografuje na stworkach :P Z tymi zdjęciami najbardziej się namęczyłam :(
Haftowanych kolczyków nie noszę obecnie na zewnątrz, bo nie chcę ich stracić przez maseczkę, ale w domu to co innego :) Muszę się nimi nacieszyć. A przy okazji letniej wizyty w Kato przywiozłam sobie też całą moją kolekcję haftowanej biżuterii. Chyba nigdy Wam nie pokazywałam, że trzymam je w pudełku po herbacie :)
Mało widać, ale wszystkie są we wpisach w zakładce "haftowana biżuteria" jakby ktoś był ciekawy :P
Wczoraj szukałam miejsc na kolejne sesje, bo jeszcze kilka hafcików z zeszłego roku jest w oczekiwaniu na wyjazd, a i jedna sesja się straciła, więc trzeba ją nadrobić. Także będzie się działo, a ja już "losuję", gdzie jechać w sobotę i niedzielę.