Chwilę mnie tu nie było, bo miałam inne zajęcia :P W pracy strasznie dużo roboty i ostatnie dwa tygodnie sporo nadgodzin wyrobiłam. Szkoda tylko, że w Holandii ani za nie nie płacą ani nie można ich odzyskać.
Ale rozrywkowo też poszalałam, głównie na rowerze. W końcu po odbiorze z naprawy mam teraz mocne przednie światło na dynamo, więc wczesne wieczory mi niegroźne. Znowu szaleję po 15-20 km po pracy, a dwa weekendy temu jeszcze bardziej. Pobiłam własny rekord. Zakładałam 33km w jedną stronę i nieco mi tego urosło :P A wybrałam się do Culemborga, bo lubię to miasto i fajna pasmanteria tam jest :P
Także rano ruszyłam w malowniczą trasę przez park narodowy,
później groblą wzdłuż Renu.
Małe zakupy po drodze :)
Przeprawa promem na drugą stronę.
Jechałam według znaków do scieżek rowerowych, ale zawsze można się upewnić przy tablicach z numerami punktów.
No i dotarłam na miejsce. Culemborg, piękne i stare miasto :)
Odwiedziłam jak zawsze pasmanterię i polski sklep, a później czas na posiłek regeneracyjny w porcie i czas wracać do domu, bo zamiast 33 km, przejechałam już prawie 40 km.... a do domu trzeba jakoś wrócić :P Jakim cudem? Hmm, google maps niestety ale mimo, ze ma opcję rowerową to chyba nie zna dokładnie holenderskich scieżek :P
,
W drodze powrotnej jeszcze jedne zakupy.
I znowu prom- :)
Wiatrak w Wijk bij Duurstede
I zachód słońca nad Renem.
Reszta trasy lasem już po ciemku, dobrze że mam lampki bo jak auta nie jechały to było ciemno jak w d ...:P
No i tak w cały dzień machnęłam ponad 80 km :D
Dupa ździebko bolała po powrocie, ale siedzieć umiałam jeszcze :P To był super dzień! Na pewno do powtórki!
Xxxx ostatnio nieco się obijam, więc na specjalne życzenie Matkasa Mysie Pysie machnięte jeszcze w maju.
Pierwszy był UFOkiem. Przeleżał przynajmniej z rok . Na takim etapie go porzuciłam...
Od razu widać, że to miś Popcorn :)
A czemu go porzuciłam? No same spójrzcie, te wszystkie lazy dasies. MASAKRA! Przeraziłam się i jeszcze zaczynałam go z przekonaniem, że będą same pełne xxx, a nie jakieś ułamki. Więc jak do nich dotarłam to se dałam spokój.
W maju stwierdziłam, że czas go dokończyć i zrobić też drugiego misia do kompletu. Wiecie przecież, że uwielbiam hafty z haftowanymi ramkami, także te dwa zestawy kupiłam z zamysłem, że stworzą duet :)
Jak już się uparłam to poszło szybko! 4 maja zaczęłam, a 6 maja już miałam gotowy hafcik :)
No i zabawa z kwiatkami. Wyszły naturalnie, czyli niesymetrycznie :P
I french knoty!
Drugiego misia zaczęłam zaraz po pierwszym, czyli 6 maja a skończyłam 9 maja.
Ten był zdecydowanie prostszy :)
Na koniec pobawiłam się tylko z dopasowaniem napisu i umieszczeniem kwiatków w odpowiednich miejscach, żeby wszystko zmieściło mi sie do ramek z Xenosa. Także znikający mazak w ruch i gotowe. Fajnie ktoś wymyślił z tymi ręcznie robionymi papierowymi kwiatkami :)
Zdjecia dupiate, ale cykane na szybko jak się pakowałam we wrześniu na wyjazd do Polski. Misie w kartonie już czekają w moim bardzo własnym M.
I porównanie ze wzorem oryginału. Oba ładnie wyszły :) Kanwa 16ct, haftowane pojedyńczą nitką muliny. Ramki mają okienka na 9 x 9 cm.
A dziś biedna Strzałeczka opuściła naszą rodzinkę. Jutro Rodzicki odbierają nowy samochód, więc wczoraj wieczorem wystawiłam Strzałeczkę na otomoto. No i dziś o 11 już nie była moja. Smutno mi, w końcu tyle razem przejeździłyśmy w Nl, to ona bezpiecznie dowiozła rodzinkę do domu po grillowaniu, zawsze wierna i jeszcze jaka urodziwa. Była z nami prawie 10 lat. No i trafiła z powrotem do tego samego salonu, gdzie ją tata kupował w 2010 roku :) Strzałeczko, dziękuję! Obyś trafiła do dobrego domu!
Tak ją tata wczoraj wypucował! Moja pierwsza limuzyna :D
I ta kultowa sylwetka :) Moje małe kieszonkowe jajo :D
Trzymaj się Mała!
Miłej reszty tygodnia i byle do weekendu! Plany macie? Ja już kombinuję gdzie jechać :D